Rosja nie jest dużym rynkiem dla zachodnich firm medycznych. Rosyjski rynek zapewnia im mniej niż 2 proc. sprzedaży na świecie. Teoretycznie pacjenci są zatem bezpieczni. Władimir Putin podpisał we wtorek ustawę dotyczącą m.in. zwiększenia podaży, ale też i eksportu leków. To może nie wystarczyć. RNC Pharma, firma badawcza z siedzibą w Moskwie, alarmuje, że ok. 80 proc. do 85 proc. leków produkowanych w Rosji zależy od składników importowanych. Dlatego teoria może się z praktyką nie spotkać.
- Rosyjskie firmy farmaceutyczne mają trudności z importem głównych składników - powiedział Pavel Rasshchupkin, dyrektor handlowy RNC Pharma, na łamach "The Wall Street Journal. Dodał, że jak dotąd leków w Rosji nie brakowało, ale dewaluacja rubla spowodowała wzrost cen. - W aptekach obserwuje się paniczny zakup leków - stwierdził.
Oficjalne sankcje nie są wymierzone w produkty zdrowotne. Jednak według ekspertów ds. łańcucha dostaw i przedstawicieli branży, zmuszają one firmy do ciągłych wysiłków w celu dostarczenia produktów. I chociaż problemów, jak dotąd nie widać, zakłóceń z dużym prawdopodobieństwem spodziewają się w przyszłości.
Wykluczenie komunikacyjne Rosji
Kłopoty na rynku farmaceutycznym wynikać mają m.in. z zamkniętych przestrzeni powietrznych dla rosyjskich statków, a portów dla statków powiązanych z Rosją. Leki i składniki do ich produkcji zachodnie koncerny dostarczały też drogą lądową przez Ukrainę. Tej opcji już nie ma. Operację logistyczną można przenieść na alternatywną trasę przez Białoruś, ale to też nie jest wymarzona opcja dla zagranicznego kapitału.
"Sankcje mogą mieć i prawdopodobnie będą miały wpływ na produkty farmaceutyczne w Rosji" - powiedziała "WSJ" Julie Swann, profesor inżynierii przemysłowej i systemowej na Uniwersytecie Stanowym Karoliny Północnej. Twierdzi, że firmy prawdopodobnie będą korzystać z alternatywnych sposobów transportu leków do Rosji, być może przez takie kraje jak Chiny i Indie.
Prashant Yadav, ekspert ds. łańcucha dostaw w organizacji non-profit Center for Global Development, dodaje, że jeśli amerykańskie firmy będą chciały kontynuować kontakty z Rosją, będą zmuszone korzystać z usług pośredników. To dodatkowy czynnik, który może zakłócić dostawy.
Pierwsze oznaki protestu koncernów farmaceutycznych
Koncerny farmaceutyczne protestują przeciwko inwazji Rosji na Ukrainę, ale masowym wycofywaniu się z rynku, jak w i innych branżach, nie ma w ich przypadku mowy. Decyzje ograniczają się głównie do wstrzymywania dalszych inwestycji w Federacji Rosyjskiej. Firmy tłumaczą to odpowiedzialnością za zdrowie i życie rosyjskich pacjentów.
Na przykład Merck & Co., Pfizer Inc. i Bristol Myers Squibb Co., kontynuują większość działań w Rosji, ale twierdzą, że wstrzymali zapisy do badań klinicznych w tym kraju. "Firma GlaxoSmithKline PLC zapowiedziała, że nie będzie zawierać żadnych kontraktów wspierających rosyjską administrację lub wojsko" - pisze "The Wall Street Journal".
Około 300 prezesów firm biotechnologicznych podpisało zobowiązanie do wstrzymania rozwoju biznesu w Rosji. "Celem było wpłynięcie na rosyjskie myślenie polityczne poprzez tych, którzy otaczają Putina" - powiedział Jeremy Levin, dyrektor generalny Ovid Therapeutics Inc.
W międzyczasie wojna w Ukrainie staje się coraz bardziej brutalna. Rosyjskie wojsko coraz bardziej spycha Ukraińców w kierunku kryzysu humanitarnego. Bombardowane i ostrzeliwane są miasta i wsie. Rosjanie atakują m.in. korytarze, którymi — na co się zgodzili podczas negocjacji ze stroną ukraińską — ewakuowani mają być cywile.