Litwa, Francja i Niemcy wstrzymały import rosyjskiej ropy kilka miesięcy temu, a Polska poszła w ich ślady we wrześniu. Jak pisaliśmy w money.pl, z końcem tego roku wygasają kontrakty na dostawę tego surowca do kraju. To oznacza, że mamy niewiele czasu na zapewnienie sobie źródeł z innych kierunków.
Jak podaje Bloomberg, trzy czwarte ropy załadowanej w rosyjskich portach bałtyckich trafia teraz do Azji, gdzie indyjskie rafinerie wykupują baryłki, aby następnie skorzystać z okresu karencji zaproponowanego przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię. O ile Unia Europejska przyjmie te zasady, ładunki, które zostaną załadowane przed 5 grudnia i dostarczone do 19 stycznia, zostaną zwolnione z sankcji.
Zdaniem agencji kraje G7 ogłoszą poziom swojego limitu cenowego na rosyjską ropę już w środę, a ładunki zakupione po cenach powyżej tego poziomu, mogą stracić dostęp do europejskich i brytyjskich statków.
Import rosyjskiej ropy spada, ale nie wszędzie
Ilość ropy z Rosji spadła do najniższego poziomu od dziewięciu tygodni, czyli do 2,67 mln baryłek dziennie w ciągu siedmiu dni do 18 listopada, a to przełożyło się na fakt, że tygodniowe przychody Kremla z handlu ropą spadły do najniższego poziomu od początku stycznia.
Z kolei ropa na statkach płynących do Chin, Indii i Turcji wzrosła do rekordowego poziomu 2,45 mln baryłek dziennie w ciągu czterech tygodni do 18 listopada.
"Łączny przepływ do Bułgarii i Rumunii pozostał na niezmienionym poziomie 146 tys. baryłek dziennie, czyli mniej niż połowa szczytowego wolumenu obserwowanego w czerwcu. Prawie cały wolumen zmierzający do klientów na Morzu Czarnym kończy się w Bułgarii. Kraj ten uzyskał częściowe zwolnienie z unijnego zakazu importu ropy morskiej z Rosji, co powinno wspomóc napływ surowca po wejściu w życie zakazu przepływu do innych krajów UE" - czytamy w serwisie.