Rosyjska ropa przesyłana rurociągiem "Przyjaźń" nie płynie już do Polski. Prezes Orlenu Daniel Obajtek poinformował o tym w sobotę, 25 lutego. Wyjaśniał, że to Rosja wstrzymała dostawy ropy do Polski, na co – jak zapewniał – Orlen jest w pełni przygotowany. – Z Rosji pochodziło już tylko 10 proc. surowca i zastąpimy go ropą z innych kierunków – zapowiadał.
Podczas wtorkowej konferencji Orlenu Obajtek wyjaśniał natomiast, że z końcem stycznia wygasł kontrakt z Rosnieftem, za sprawą którego spółka sprowadzała 300 tys. ton rosyjskiej ropy miesięcznie. Kolejny – z Tatnieftem na dostawy 200 tys. ton ropy miesięcznie – wygasa w 2024 r. Według wyliczeń Greenpeace'u, kolejny rok opłacania tego kontraktu to koszt 8 mld zł.
Rosjanie, po wizycie prezydenta Joe Bidena w Polsce, wstrzymali dostawy. Dla dobra Orlenu i dla dobra Polaków nie zerwaliśmy tej umowy. Te pieniądze trafiłyby wówczas do kieszeni Putina w postaci kar umownych. Czekaliśmy – mówił we wtorek prezes Obajtek.
Według rosyjskiego operatora ropociągu "Przyjaźń", spółki Transnieft, odcięcie dostaw ropy naftowej do Polski nastąpiło w wyniku braku płatności przez stronę polską. Igor Demin, przedstawiciel spółki, przekazał agencji TASS, że Transnieft miał pompować ropę do polskich rafinerii pod koniec lutego, ale polecenia transportu nigdy nie zostały wystawione i opłacone.
Nie wydano zleceń przesyłowych z potwierdzoną wielkością i potwierdzoną opłatą tranzytową. W związku z tym Transnieft nie przesyła ropy w kierunku Polski. Wolumen ropy dla Polski zajmie surowiec przeznaczony dla Niemiec. Dostawy ruszyły w poniedziałek – precyzował Demin w rozmowie z RIA Nowosti.
Transnieft podkreślił, że wcześniej Polska zgodziła się przyjąć rosyjską ropę i kupiła w styczniu 500 tys. ton surowca. Dodał, że spółka jest gotowa dostarczać 20 tys. ton ropy z Kazachstanu przez Rosję, Białoruś, Polskę do Niemiec, wzdłuż północnej odnogi rurociągu "Przyjaźń".
Kolejny spór z Rosją
Czy to wszystko oznacza, że Polskę czeka kolejny wieloletni spór sądowy z Rosją? Jak przekonuje w rozmowie z money.pl dr Przemysław Zaleski, ekspert Fundacji Pułaskiego i wykładowca Politechniki Wrocławskiej, zwykle takie sprawy kończą przed sądem arbitrażowym w Sztokholmie.
– Wszystkie warunki zapisane są w umowach. Tych jednak nie znamy. Bez nich trudno dociec, po czyjej stronie jest racja - zaznacza nasz rozmówca. – Niezależnie od tego zapewne czeka nas długa batalia arbitrażowa – dodaje Zaleski.
Podobnie sytuację ocenia były prezes PGNiG Piotr Woźniak.
Kwestia pozwu arbitrażowego jest znacznie bardziej skompilowana, niż na pierwszy rzut oka może się wydawać. A wynik, czyli werdykt trybunału arbitrażowego, myślę tu o arbitrażu UNCITRAL, zwłaszcza na wczesnym etapie – niepewny. Niezależnie od mniej lub bardziej buńczucznych komunikatów PR-owych ogłaszanych przez strony sporu – mówi w rozmowie z money.pl Piotr Woźniak.
– Bez wglądu w szczegółowe zapisy umowy trudno przewidzieć: kto, przeciw komu, w jakim terminie i w jakim zakresie ma podstawy do wszczęcia postępowania arbitrażowego – zaznacza w rozmowie z money.pl Woźniak, który ma doświadczenie w tej kwestii.
Za czasów swojej pracy w PGNiG prowadził bowiem przez ponad cztery lata pozew przeciw Gazpromowi zakończony orzeczeniem winy OAO Gazprom i skutkujący wypłatą prawie 6-miliardowego odszkodowania na rzecz PGNiG S.A.
Przypomnijmy, że w 2020 r. PGNiG wygrało spór z Gazpromem. Poszło o zmiany cen gazu w kontrakcie jamalskim z listopada 2014 r. Rosyjski koncern ponownie chciał pozwać polską firmę, ale ostatecznie w 2022 r. z tego zrezygnował.
Teraz pozwem grożą Gazpromowi m.in. Czesi, Niemcy czy Francuzi. Wciąż niejednoznaczny jest natomiast wynik batalii Rosjan przeciw Finom. Gazprom twierdzi, że sąd orzekł na jego korzyść i fiński Gasum złamał warunki umowy, odmawiając płatności za gaz w rublach. Finowie zaś inaczej interpretują wyrok arbitrażu. Przekonują, że sąd pozwolił im nie płacić w rublach za surowiec od Gazpromu.
– Nawet gdy ma się pełną wiedzę kontraktową, postępowanie przed trybunałem arbitrażowym wymaga finezji i ogromnego nakładu pracy, a już sama zapowiedź pozwu jest elementem gry procesowej – zaznacza Woźniak.
Co ciekawe, kwestia samej formy płatności za surowiec może być również podnoszona w sporze o cięcie dostaw ropy.
Każda strona będzie bronić swojego stanowiska, a przez to swojego interesu. Jeśli jednak powodem miał być brak płatności, to pozostaje pytanie: według jakiego schematu. Czy to oznacza, że PKN nie uiścił zapłaty w rublach, czy przeciwnie – zapłacił, ale w dolarach albo w euro, a może nie zapłacił w ogóle? To już kierunkuje treść pozwu arbitrażowego i wymaga uprzedniej, poważnej analizy – podkreśla Piotr Woźniak.
Wiele pytań do Orlenu
Już w poniedziałek zapytaliśmy Orlen o kwestię zarzutów stawianych przez spółkę Transnieft i ewentualnego sporu przed sądem arbitrażowym. Do momentu publikacji nie otrzymaliśmy jednak stanowiska spółki. Bezpośrednio nie odniósł się do nich również prezes Obajtek na wspomnianej wtorkowej konferencji prasowej. Wciąż czekamy na komentarz koncernu.
Były prezes PGNiG jest przekonany, że jeżeli tylko strony znajdą podstawy kontraktowe, taki proces zostanie uruchomiony.
Pozostaje jednak pytanie, kto wystąpi przeciw komu. Czy to Orlen będzie spierał się Transnieftem, czy może jednak PERN, który odpowiada za kwestię przesyłu przed Orlenem. Znaków zapytania jest znacznie więcej. Kto będzie adresatem tych roszczeń, czy rosyjska firma przesyłowa, czy może jednak białoruska, a może jednak sam sprzedawca, a więc Tatnieft – wylicza nasz rozmówca.
Jak podkreśla były prezes PGNiG, tego typu umowy na zakup ropy albo gazu ziemnego, czyli umowy na zakup surowców przesyłanych infrastrukturą liniową (rurociągami naftowymi i gazociągami) mają lub powinny zawierać, całe rozbudowane klauzule poświęcone procedurom rozjemczym, w tym sposobom kwalifikacji sporów do postępowań arbitrażowych.
Przy czym, jak zaznacza ekspert, ważne jest, czy umowa zawiera np. tzw. zamknięty katalog przypadków, które mogą być przedmiotem postępowania, a pozostałe przypadki pomija. Wtedy dochodzenie naruszenia umowy wymaga pozwu do sądu powszechnego według prawa miejscowego wskazanego w umowie.
– Pytań jest bardzo dużo. Na wiele z nich nie dostaniemy odpowiedzi szybko albo wcale i dlatego uprawnione są spekulacje. Natomiast UOKiK lub NIK w zgodzie z prawem mogą tego dociekać i kontrolować skutecznie. Ale musiałyby chcieć. Niewątpliwie jednak przerwanie dostaw ropy z Federacji Rosyjskiej jest naruszeniem umowy i może generować spór – konkluduje Piotr Woźniak.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.