Oto #TOP2022. Przypominamy najlepsze materiały minionego roku
Od początku kwietnia kraje, które Kreml uznał za "nieprzyjazne Rosji", mają płacić za gaz w rublach, a nie, jak do tej pory, w dolarach czy euro – zdecydował Władimir Putin, podpisując 23 marca specjalny dekret. Konsekwencją może być odcięcie rosyjskich dostaw do krajów, które nie podporządkują się tej decyzji.
Rosyjski gaz. Jaką władzę Putin ma nad Europą?
Na rosyjskie ultimatum odpowiedziały już choćby: Francja, Niemcy, Włochy, Polska, Austria, a także Japonia, które jednoznacznie odrzuciły tę możliwość. Również Komisja Europejska zaleciła, by kraje przestrzegały istniejących kontraktów z ustaloną walutą płatności. Te w zdecydowanej większości realizowano w obcych walutach - 58 proc. w euro, 39 proc. w dolarach - wynika z analiz Ośrodka Studiów Wschodnich. Tylko umowy z Bułgarią, Mołdawią i Serbią przewidują możliwość płatności w rosyjskiej walucie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– To od jedności Zachodu zależy, czy ten krok okaże się jedynie blefem, czy spełni swoją rolę - zaznacza w rozmowie z money.pl ekonomista prof. Dariusz Filar. – Rosja cały czas stara się obejść sankcje. To w gruncie rzeczy gra – wskazuje.
Choć stanowisko Zachodu wydaje się twarde, pojawiają się na nim rysy. A prawdziwym sprawdzianem będą najbliższe tygodnie, kiedy wpływać będą kolejne płatności za rosyjski surowiec. Węgierska MVM już wcześniej zasygnalizowała możliwość płatności za gaz rublami, słowacki minister gospodarki też przyznał, że gotowy jest płacić w tej walucie.
Rosyjski koń trojański
Nie po raz pierwszy Kreml ucieka się do szantażu energetycznego. Tym razem ma on jednak znacznie szersze zastosowanie niż tylko wywołanie presji na kraje Zachodu. To również zagrywka propagandowa i wizerunkowa.
– Pierwszy skutek już przyniosła. Nim rynki były w stanie ocenić, czy pomysł jest realny, czy nie, pomogło to rosyjskiej walucie. Rubel odrobił straty – zaznacza prof. Filar.
Wzmocnienie waluty po jej drastycznym upadku miało być dowodem na to, że Rosja już poradziła sobie ze skutkami sankcji. Rosji potrzebne jest to na użytek wewnętrzny, dla uspokojenia obywateli, jak też wizerunkowo – dla innych partnerów na arenie międzynarodowej.
– Ma to też swój cel ukryty – zaznacza w rozmowie z money.pl dr Szymon Kardaś, ekspert z Ośrodka Studiów Wschodnich. – Uruchamiając ten mechanizm, Rosja zabezpiecza Gazprombank przed kolejnymi sankcjami. Wciąga kraje UE w grę, w której nie mogą odciąć od SWIFT instytucji, przez którą mieliby opłacać należności wobec dostawcy surowca. Same byłyby zmuszone więc ten parasol ochronny utrzymać – tłumaczy nasz rozmówca.
Dodatkowo rozliczanie w rublach poprzez nieobjęty sankcjami Gazprombank wbrew pozorom nie odcięłoby Rosji od tak potrzebnej jej do rozliczeń zobowiązań międzynarodowych twardej waluty. Jak wyjaśnia dr Kardaś, importerzy niezbędne im ruble musieliby bowiem kupować np. na moskiewskiej giełdzie MOEX za euro czy dolary i dopiero regulować rachunek w rosyjskiej walucie Gazpromowi.
Jak mówi ekspert OSW, mechanizm, który zaprojektowała Rosja, to swojego rodzaju koń trojański. Bo – jak tłumaczy dr Kardaś – dla zachodnich importerów płatność w rublach nie byłaby wielkim problemem. – Cena gazu się nie zmienia, wciąż będą de facto płacić euro czy dolarami, które co prawda dalej zamieniane byłyby na rubla. Europa teoretycznie wciąż mogłaby utrzymywać, że przecież wydaje swoją walutę, a Putin zaś ogłosić, że oto Zachód się ugiął i płaci Rosji rublami – wyjaśnia dr Kardaś.
Można by powiedzieć, że wilk syty i owca cała, ale tu chodzi też o wizerunek i wojnę propagandową – dodaje ekspert.
Putin wciąż snuje sen o "wielkiej Rosji", z którą liczy się świat – nie tylko militarnie, ale też gospodarczo i finansowo.
Rosji śnią się petroruble
Gaz za ruble dla Rosji to jednak dopiero preludium. Podobny mechanizm rozważany jest również wobec ropy czy węgla. Czyżby więc Putinowi marzyły się petroruble?
Jak mówi prof. Filar, to mrzonka. – Nie można przyrównać mocy tzw. petrodolara do obecnej sytuacji rubla. Kiedy decydowano o rozliczeniach w dolarach, udział amerykańskiej waluty w światowym handlu był jeszcze większy niż obecnie. Rosja mimo prężenia muskułów, nie ma takiej pozycji, aby stworzyć alternatywę w postaci petrorubla – ocenia prof. Filar. – Poza tym jest dużo poważniejszy konkurent w postaci juana. Chiny też mają ambicje, aby – przynajmniej w Azji – zdominować handel w swojej walucie. Jeśli dodać do tego fakt, że sankcje rzucają Moskwę w ramiona zależności od Pekinu, to raczej juan będzie miał dominującą rolę – dodaje nasz rozmówca.
Niemniej biorąc pod uwagę ambicje Putina, trudno ocenić motywację i przyszłe skutki dla rosyjskiej gospodarki rozliczeń rublowych.
Na nieprzewidywalność rosyjskiej polityki wskazuje również ekspert OSW. – Dynamika wydarzeń i skala samoizolacji Rosji tak duża, że trudno stawiać prognozy długoterminowe – zaznacza dr Kardaś. – Do tego dochodzi pytanie o stopień implementacji tych hucznych zapowiedzi. Obserwujemy, jak selektywnie traktowana jest w Rosji litera prawa i treść dekretów prezydenta Putina – dodaje.
Za przykład wskazuje choćby dekret z 5 marca, zakazujący spłaty zobowiązań względem podmiotów z listy "nieprzyjaznych państw" w zachodnich walutach. Tymczasem zarówno Gazprom, Rosnieft, jak i sam rząd Rosji, nadal przekazują swoim wierzycielom obce waluty, a nie ruble – zauważa dr Kardaś. – Nie można wykluczyć wprowadzenia w życie rosyjskich zapowiedzi, ale dopiero w praktyce okaże się, co one właściwie oznaczają – mówi.
Drewnoruble, a może zbożoruble?
Pomysłów przejścia na płatności w rublach jest znacznie więcej. Na koniec marca przewodniczący Dumy Państwowej Wiaczesław Wołodin zaproponował, aby również drewno, zboża, nawozy oraz metale były sprzedawane w rublach.
Propozycja nie pozostała bez odpowiedzi. Rzecznik prasowy Władimira Putina Dmitrij Pieskow przyznał, że Kreml jest gotowy takie rozwiązanie wprowadzić, jeśli będzie decyzja prezydenta. - Jest to obszar, nad którym pracuje nasz rząd – stwierdził Pieskow w rozmowie z dziennikiem "Kommiersant".
Również rosyjscy eksporterzy zbóż, w związku z sankcjami, mieli zwrócić się do Banku Rosji o możliwość rozliczania w rublach kontraktów eksportowych między innymi z partnerami z Turcji, Egiptu, Iranu czy Arabii Saudyjskiej.
– Propozycje, aby za surowce energetyczne i produkty eksportowe Rosji płacić w rublach trzeba traktować jako rosyjską odpowiedź na sankcje. Czy przysłuży się gospodarce rosyjskiej? Nie jest to takie oczywiste – zaznacza prof. Filar.
Dr Kardaś podkreśla, że to raczej środek taktyczny niż strategiczny.
W dłuższej perspektywie będzie prowadził do pogłębiania się izolacji Rosji, która korzystała właśnie na handlu z Zachodem. Patrząc tylko z punktu widzenia sektora energetycznego, który stanowi przecież 36 proc. wpływów do budżetu Rosji, nie jest to w dłuższej perspektywie polityka korzystna – mówi dr Kardaś.
Jak wyjaśnia, w pierwszej kolejności uderza w sam Gazprom, który traci dostęp do przychodów walutowych uzyskiwanych w UE, a więc możliwości wywiązywania się z zagranicznych zobowiązań, a także uzależnia go od wahań waluty krajowej.
– To w konsekwencji przecież bije też w interesy państwa. Stwarza problemy w kontaktach z partnerami zagranicznymi. Per saldo tracą więc rynki eksportowe, co przełoży się na mniejsze wydobycie, a to z kolei uszczupla dochód z podatku od wydobycia, który również ma istotny udział w budżecie – kalkuluje ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.
"Dla Kremla korzyścią z wprowadzenia rozliczeń rublowych byłoby być może zwiększenie kontroli nad walutami obcymi w kraju oraz nad koncernami eksportowymi, których dostęp do walut zostałby znacznie ograniczony, przez co wzrosłaby ich zależność od władz" – zwraca uwagę w analizie OSW.
– Co prawda sztucznie i czasowo wzmacnia to rubla, tworzy też pewien parasol nad instytucjami finansowymi rozliczającymi w rosyjskiej walucie, ale z drugiej strony, zwłaszcza wśród europejskich partnerów, przyśpiesza potrzebę uniezależnienia się od rosyjskich zasobów. Jeśli do tego dochodzą groźby zakręcenia kurka albo wstrzymania dostaw, to obnaża skrzętnie skrywaną twarz Rosji, zrzuca maskę poważnego partnera handlowego – wskazuje dr Kardaś.