W ostatnich dniach w polskich mediach poniosła się wypowiedź prof. Ionuta Dumitru z rumuńskiej Akademii Nauk Ekonomicznych, która padła podczas konferencji federacji pracodawców Concordia w Bukareszcie w ubiegły piątek. Dumitru przypomniał w trakcie konferencji, że Rumunia wyprzedziła Polskę pod względem PKB na mieszkańca z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej. W tyle zostawiła też Węgry, Chorwację, Słowację, Łotwę, Grecję i Bułgarię.
Dumitru opierał swoją wypowiedź na danych Eurostatu za 2023 rok (najświeższych dostępnych, bo na dane za 2024 rok przyjdzie nam jeszcze poczekać do czerwca). Wynika z nich, że Rumunia ze swoim PKB na mieszkańca z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej zajmowała w 2023 roku 20. miejsce wśród państw UE. Wyprzedziła w tym względzie Polskę, która znalazła się na miejscu 21.
Wynik Rumunii stanowi 78 proc. średniej UE, podczas gdy Polski - 77 proc. Jest to szczególnie ciekawe, gdy spojrzymy na dane historyczne - w 2013 roku Rumunia była na poziomie 54 proc. średniej UE, a Polska - na poziomie 67 proc. W ciągu dekady Rumunia odrobiła więc dystans i nieznacznie wyprzedziła Polskę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
PKB per capita według parytetu siły nabywczej to wskaźnik uwzględniający różnice w poziomie cen między krajami, co daje lepszy obraz rzeczywistej siły nabywczej i poziomu życia mieszkańców niż nominalne PKB per capita - bo w nim Polska wciąż jest nad Rumunią (z roczną średnią pensją rzędu 18,1 tys. euro), tylko że w naszym kraju można za to kupić mniej niż w Rumunii za tamtejsze wypłaty (średnio 17,7 tys. euro rocznie).
Zdecydowało kilka czynników
Dr Mihai Sebe z Europejskiego Instytutu Rumunii, politolog i ekspert w sprawach europejskich, w rozmowie z money.pl tłumaczy przyczyny rumuńskiego skoku. - Fakt, że w 2023 roku Rumunia wyprzedziła Polskę pod względem PKB per capita z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej, wynika z kilku czynników. Przede wszystkim mieliśmy do czynienia z rezultatami inwestycji zagranicznych, korzystną polityką fiskalną oraz stałym tempem rozwoju w kluczowych sektorach - wylicza. Podkreśla przy tym, że wypowiada się tylko we własnym imieniu, a nie w imieniu instytutu czy jakiejkolwiek innej organizacji.
Jego zdaniem wyprzedzenie Polski świadczy o skuteczności reform strukturalnych i wzmocnieniu instytucjonalnym, które nastąpiło po wstąpieniu do Unii Europejskiej.
Ekspansja gospodarcza Rumunii z lat 2023-2024 nie jest bezprecedensowa. W przeszłości mieliśmy już okresy intensywnego wzrostu gospodarczego. Obecny okres to po prostu wzmocnienie tego trendu - podkreśla ekspert.
Nowe prognozy optymistyczniejsze dla Polski
Dr Sebe zwraca uwagę na wyzwania stojące przed rumuńską gospodarką, na które wskazuje również Komisja Europejska w swoich najnowszych prognozach.
W 2025 roku będziemy mieli do czynienia z możliwym spowolnieniem realnego wzrostu PKB, ponieważ konsumpcja prywatna i eksport mogą być pod wpływem potencjalnego konfliktu taryfowego między USA a Europą, a także redukcji wewnętrznego wzrostu gospodarczego - przewiduje ekspert.
Ekonomiści Komisji Europejskiej prognozują wzrost PKB dla Rumunii na poziomie 1,2 proc. w 2025 roku. Tymczasem prognozy KE dla Polski są bardziej optymistyczne i mówią o rozwoju na poziomie 3,6 proc. Także dane za rok 2024 są lepsze dla Polski - nasz wzrost PKB wyniósł 2,9, a rumuński 1,2 proc. Możliwe więc, że wkrótce w przeliczeniu na mieszkańca Polsce ponownie uda się wysforować przed Rumunię.
- Rumunia, podobnie jak Polska i inne kraje w regionie, była tym, co lubię nazywać wzorcowym dzieckiem UE pod względem dochodzenia do średniej unijnej. Zbliżamy się do niej w szybszym tempie niż niektóre inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, ponieważ zaczęliśmy zdawać sobie sprawę z tego, że konkurencyjność ma znaczenie - ocenia dr Sebe.
Rumunia widzi szansę w integracji
Dr Sebe wskazuje na znaczenie funduszy europejskich i współpracy regionalnej w rozwoju Rumunii w ostatniej dekadzie. - Staraliśmy się przyciągnąć jak najwięcej funduszy unijnych i rozwijać silniejsze relacje gospodarcze w regionie. Na przykład inicjatywy Trójmorza i związane z nimi projekty pomogły Rumunii rozwinąć się pod względem połączeń międzynarodowych i cyfryzacji - wyjaśnia ekspert.
- Niedawno wraz z Bułgarią staliśmy się pełnoprawnymi członkami strefy Schengen. To pomoże zwiększyć nasz eksport i ułatwi mobilność w regionie. Szereg badań przeprowadzonych w Rumunii i Bułgarii pokazuje, że zniesienie tej sztucznej bariery przyczyni się do wzrostu PKB - komentuje dr Sebe.
- Wzrost gospodarczy Rumunii i Polski będzie motywował inne kraje do lepszych wyników. Możemy uczyć się od siebie nawzajem. Rumunia może wiele nauczyć się od Polski, a Polska od Rumunii - dodaje ekspert.
Dr Sebe wskazuje, że sukces gospodarczy obu krajów wzmocni ich pozycję w UE. - Możemy zaprezentować region jako lepszą platformę dla inwestorów spoza UE. Ten wzrost gospodarczy pomoże nam zwiększyć wpływy w Brukseli i generować pozytywne efekty w obszarze funduszy strukturalnych - przekonuje.
Ekspert: wojna celna nie leży w interesie UE i USA
Nasz rozmówca odnosi się też do potencjalnej wojny celnej między USA a UE. Donald Trump w poniedziałek wprowadził bowiem cła na stal i aluminium. - Staram się znaleźć optymizm w tej sytuacji. Wojna taryfowa dotknie obu regionów - zarówno Stanów Zjednoczonych, jak i Europy. Nie sądzę, żeby przedłużający się konflikt taryfowy między UE a USA leżał w naszym wspólnym interesie - ocenia ekspert.
W UE wciąż mierzymy się z podstawowym faktem: nie wykorzystaliśmy w pełni potencjału jednolitego rynku. Mamy też do czynienia ze złożonym Zielonym Ładem, na którego realizację mogłyby wpłynąć cła - wyjaśnia dr Sebe.
Ekonomista przywołuje również przykład niedawnej amerykańskiej ustawy o chipach AI, która dzieli Europę na regiony pod względem dostępu do tych technologii. - Jeśli będziemy mieli wspólne podejście na poziomie UE w kwestii taryf, możemy osiągnąć lepsze rezultaty zarówno dla UE jako całości, jak i dla Stanów Zjednoczonych - przekonuje ekspert.
Dr Sebe podkreśla znaczenie dialogu transatlantyckiego. - Strona europejska powinna wziąć pod uwagę stanowisko USA, a USA powinny uwzględnić specyfikę UE.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl