Pandemia miała poważny wpływ na rynek pracy. Obostrzenia, kryzys wywołany koronawirusem i lockdown sprawiły, że przez moment obawy o utrzymanie stanowisk były wyższe, a szala ryku przechyliła na stronę pracodawców.
Trend się jednak ponownie odwraca - wskazuje "Rzeczpospolita". Dziś możemy już mówić o powrocie do rynku pracownika zwłaszcza wśród tych zawodów, w których praca zdalna nie jest problemem.
Firmy szukają doświadczonych specjalistów i menedżerów z różnych dziedzin, od IT po finanse i HR - podaje dziennik. Skłonne są płacić większe pensje.
- Firmy pracujące głównie zdalnie nie mogą teraz przekonywać swoich pracowników świetną atmosferą pracy czy integracjami w firmie, bo przy pracy z domu nie ma to większego znaczenia. Głównym motywatorem zaczyna być wynagrodzenie, które przekonuje do zmiany pracy bądź pozostania w obecnej firmie – przekonuje w rozmowie z "Rz" Sylwia Moskwa, starszy konsultant w firmie rekrutacyjnej Antal, lider zespołu rekruterów do centrów usług biznesowych.
Wraz z wyższymi oczekiwaniami skoczyły stawki. Już młodzi absolwenci studiów z językiem niemieckim czy francuskim mogą startować z poziomu 5,5 tys. zł. Parę lat doświadczenia podbija wyjściowe stawki do 7,7 tys. zł, czytamy.
To oznacza, że pensje wzrosły nawet o 20 proc. w stosunku do roku ubiegłego, a pracodawcy znów muszą starać się, aby przyciągnąć, lub utrzymać nowych pracowników w firmach.