Pomimo zawirowań wywołanych koronakryzysem stopa bezrobocia nie zmienia się. Z unijnych statystyk wynika, że Polska, zaraz po Czechach, jest drugim krajem w UE z najniższym odsetkiem osób bez pracy. Z kolei, według wyliczeń GUS-u, w październiku stopa bezrobocia wyniosła 6,1 proc. Ten poziom nie zmienił się od czerwca. Choć, gdy porównamy te dane z październikiem ubiegłego roku, to widać, że w urzędach pracy zarejestrowało się 177 tys. nowych osób.
Jak było w listopadzie? Szczegółowe dane GUS-u poznamy dopiero 23 grudnia. Tymczasem swoim wyliczeniem podzielił się ostatnio resort pracy. Według ministerstwa stopa bezrobocie w minionym miesiącu wyniosła 6,1 proc., czyli stoi w miejscu. Co ważne, rzadko zdarza się, aby ministerialne szacunki różniły się od tych, które publikują ekonomiści Urzędu.
Niektórzy eksperci są bardziej radykalni w swoich prognozach. Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego, wskazała, że z uwagi za zamknięcie niektórych branż lub ograniczenie ich działalności w październiku z powodu koronawirusa, liczba osób bezrobotnych do końca roku będzie rosnąć, a pierwsze efekty tej zmiany zobaczymy właśnie w odczycie z listopada. Kurtek przewiduje, że na koniec 2020 roku stopa bezrobocia wyniesie 6,5 proc.
Pytanie: co potem? Eksperci zajmujący się rynkiem pracy mówią wprost: te 0,4 pkt proc. w statystykach to w rzeczywistości tysiące osób, które zostaną bez pracy. Niewykluczone, że w obliczu poważnego kryzysu na rynku i braku ofert wiele z nich zdecyduje się na poszukanie zajęć dorywczych z dala od Polski.
- Jeśli te stanowiska pracy nie otworzą się do marca, to może się okazać, że młodzi ludzie, którzy już nie są kelnerami, nie pracują w centrach usług wspólnych, nie wprowadzają faktur, nie digitalizują rzeczy, bo to są najbardziej dotknięte branże, potencjalnie mogliby się decydować na wyjazd i pracę dorywczą za granicą - mówił w programie "Money. To się Liczy" Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service.
Jak zaznaczył ekspert, to duża zmiana, ponieważ w ostatnich latach emigracja zarobkowa Polaków nie przybiera na sile. Co więcej, w minionym roku do Polski wróciło ok. 40 tys. emigrantów zarobkowych.
- Koronawirus znacząco utrudnił wyjazdy zarobkowe, z powodu brexitu wiele osób zdecydowało się na powrót, co ustabilizowało nieco sytuację. Są jednak branże, jak np. gastronomia, gdzie większość umów to umowy cywilnoprawne. Jeśli pandemia się przedłuży, to te miejsca pracy nie wrócą i pracownicy nie będą mieć innej alternatywy – wskazał Inglot.
To, że emigracji jest mniej, nie oznacza, że nie ma jej w ogóle. Wielu Polaków wciąż szuka szans dla siebie w takich krajach jak Niemcy (szacuje się, że przebywa ponad 700 tys. Polaków), Holandia (125 tys.) czy Norwegia (105 tys.). Z uwagi na utrudnienia związane z brexitem, o czym mówił cytowany Krzysztof Inglot, mniej popularnym kierunkiem jest Wielka Brytania.
Dotychczas Polacy wyjeżdżali tam, gdzie była lepiej płatna praca. Teraz mogą rozglądać się za tymi krajami, gdzie po prostu są wakaty. Motywacją może być chęć poszukania pracy na krótki czas, aby zarobić i – w odróżnieniu od wielkiej emigracji sprzed 15 lat – wrócić do kraju i dalej układać sobie w nim życie. Jak podaje firma rekrutacyjne Otto Work Force, zainteresowanie wyjazdami do pracy tymczasowej widać szczególnie teraz m.in. dlatego, że spadła możliwość dorobienia w kraju w branżach, które przeżywały przedświąteczny boom (spadek ofert o 50 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem).
Praca za granicą. Młodzi Polacy chętni do emigracji
Na początku roku media w Niemczech informowały, że brakuje nawet miliona osób do zasilenia miejsc pracy. Jednak nawet ten rynek został dotknięty przez kryzys, a zatrudnienie straciło 150 tys. osób. Jednak analitycy ING nazywają kryzys zatrudnienia w Niemczech kryzysem, którego "nigdy nie było". Liczba bezrobotnych spadła w listopadzie o 60 tys. do 2,6 mln m.in. dzięki rządowej pomocy finansowej, a także pracom dorywczym, których liczba urosła w ciągu miesiąca z niecałych 100 tys. do ponad pół miliona.
Które branże zatem rekrutują? Nieobsadzone stanowiska dotyczą bardziej profesjonalnych branż, jak IT, ale też branż, w których liczy się terminowość i sprawność, jak budowlanka czy produkcja. Potrzebni są też elektrycy, instalatorzy elektryczni, magazynierzy czy pielęgniarki. Warto przypomnieć, że powstająca fabryka Tesli k. Berlina (50 km od Słubic) ma zatrudnić 40 tys. osób. Ile miejsc pracy czeka na Polaków? Ciężko to jeznoznacznie oszacować. Wystarczy jednak wejść na jeden z popularnych serwisów pracy tymczasowej. Liczba ofert wyniosła tam ponad 5 tys.
- Niektóre dane z rynków pracy poszczególnych państw UE, są - zważywszy na gospodarcze efekty pandemii - zaskakująco dobre. Zapewne jest to efekt idących w setki miliardów euro oraz złotych pakietów pomocowych. Nie ma jednak pewności, czy dane te są wiarygodne oraz czy miejsca pracy udało się uratować tymczasowo czy długotrwale – komentuje Piotr Wołejko, ekspert Pracodawców RP.
Zdaniem eksperta wszystkie prognozy wskazują na to, że w roku 2021, który zbliża się wielkimi krokami, uda się opanować wirusa. Dla gospodarek rozpocznie się czas odrodzenia. - Polska powinna być w czołówce "odrodzenia", co powinno zmniejszyć chęć do emigracji – puentuje Wołejko.
Bardziej sceptyczny jest ekonomista dr Sławomir Dudek. Spodziewa się, że sygnały recesji i spadku zatrudnienia będą widoczne na koniec roku. A sytuacja pozostanie trudna w przyszłym. - Prognozy MF, NBP czy KE pokazują, że spadki zatrudnienia i wzrost bezrobocia mogą pojawić się też w 2021 r. Niepewności jest ogrom. Nie można wykluczyć kolejnej fali COVID-19 na wiosnę. Choć optymizmu dodaje odkrycie szczepionek, to prognozy w zakresie rynku pracy nie są optymistyczne. A to tym bardziej może wpływać na trendy migracyjne – wyjaśnia ekonomista.