Niedawno napisaliśmy, że w ustawie o maksymalnych cenach energii znalazł się niepokojący komunikat, że w najbliższym czasie mogą nam grozić deficyty gazu. Tak wynika z zapisu, który zwalnia elektrownie z konieczności redukcji emisji tlenków azotu.
Rząd ostrzega, że może zabraknąć wody amoniakalnej, która jest niezbędna do oczyszczania spalin. Jest ona też podstawowym produktem wytwarzanym przez zakłady chemiczne, które są uzależnione od dostaw gazu.
Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP zwrócił uwagę na fakt, że rząd - znosząc obowiązek redukcji emisji tlenków azotu - zasugerował, że amoniaku może zabraknąć. Problem pojawi się wówczas, jeśli zakłady chemiczne z jakichś powodów ograniczą lub wstrzymają produkcję. Może to nastąpić jedynie w dwóch przypadkach: gdy pojawi się niedobór gazu albo będzie on tak drogi, że produkcja stanie się nieopłacalna.
Rząd na wszelki wypadek szykuje się na ograniczenia w produkcji
Do takiej sytuacji doszło już latem tego roku, gdy największe zakłady, w tym należąca do PKN Orlen włocławska spółka Anwil, wstrzymały produkcję nawozów azotowych. Spowodowało to m.in. brak dwutlenku węgla, co wywołało prawdziwą lawinę problemów w różnych sektorach gospodarki. Począwszy od branży spożywczej, a kończąc na lekach.
Skutkiem braku amoniaku było bezpośrednie zagrożenie ciągłości produkcji wielu przedsiębiorstw, co stanowiło także poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa żywnościowego w kraju.
Czy teraz może dojść do powtórki takiej sytuacji? Pisaliśmy wcześniej, że zapisy w ustawie o maksymalnych cenach energii pośrednio sugerują, że może dojść do przestoju produkcji zakładów produkujących nawozy azotowe.
Rząd - zawierając taki komunikat o możliwych niedoborach związanych z produkcją wody amoniakalnej - raczej dmucha na zimne i na wszelki wypadek szykuje się na możliwe ograniczenia produkcji - uważa Dawid Piekarz, prezes Instytutu Staszica.
Dodaje, że takie zapisy są konieczne na wypadek pojawienia się niespodziewanych zdarzeń. - Rząd musi informować o tym z wyprzedzeniem. To trochę tak, jak pojawienie się informacji o negatywnych skutkach ubocznych, które powinny się znaleźć w ulotce każdego leku - zauważa.
Prezes Instytutu Staszica zaznacza przy tym, że tej zimy brak gazu raczej nam nie grozi. Wielką niewiadomą jest jednak cena błękitnego paliwa. - Trudno jest przewidzieć, co wydarzy się tej zimy. W sytuacji kryzysowej mogą także pojawić się ograniczenia w produkcji i zakłady produkcyjne muszą się na to wcześniej przygotować - mówi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska jest dobrze zdywersyfikowana, ale nie jesteśmy całkiem bezpieczni
Nasz rozmówca jest ostrożny w prognozowaniu przyszłości, ale dostrzega pozytywne sygnały, do których zalicza ostatni spadek cen gazu. Jaki jest tego powód?
- Po pierwsze, na europejskim rynku jest teraz więcej gazu. Po drugie, większość krajów europejskich poinformowała, że ma zapełnione magazyny gazu, w efekcie ceny od razu spadły. Dodatkowo pojawiły się nowe gazowe kontrakty. Niemcy zawarli m.in. nowe umowy gazowe na Bliskim Wschodzie. Z kolei Polska wybudowała Baltic Pipe - tłumaczy prezes Instytutu Staszica.
Dawid Piekarz przypomina jednocześnie, że trzeba mieć zarazem świadomość, że znajdujemy się w stanie wojny, co oznacza, że może dojść do różnych nieprzewidzianych zdarzeń. - Na przykład Rosja może przerwać dostawy gazu poprzez ukraińską nitkę Jamału. Może się także zdarzyć, że któryś z gazociągów ulegnie awarii - dodaje.
Ekspert uważa jednocześnie, że Polska jest dobrze zdywersyfikowana, jeżeli chodzi o dostawy gazu. - Nasze zapotrzebowanie zaspokajane jest z pięciu źródeł. To wydobycie krajowe, gaz skroplony z morza (LNG), magazyny podziemne, Baltic Pipe oraz zakup gazu na rynkach poprzez rewers gazociągu jamalskiego (czyli tłoczenie gazu z Niemiec). Bezpieczeństwo energetyczne zapewniają także interkonektory, czyli połączenia z wszystkimi sąsiednimi krajami, poprzez które możemy sprzedawać lub kupować gaz - twierdzi Dawid Piekarz.
Czy to w jego ocenie oznacza, że jesteśmy całkowicie bezpieczni? - Problemy z dostępnością gazu mogą się pojawić w związku z koniecznością dokupywania brakującego wolumenu na wolnym rynku. Do takiej sytuacji może dojść, jeśli Rosjanie z jakichś powodów unieruchomią ukraińską nitkę Jamału lub gdyby doszło do wyłączenia gazociągów, które biegną przez Turcję i Grecję. Tylko w takiej sytuacji może dojść do niedoboru gazu w Europie - wyjaśnia ekspert.
Limity emisji zostały zawieszone. "Skończy się to wielkim truciem"
Henryk Kaliś, prezes Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii, także uważa, że rząd powinien szykować się na różne warianty rozwoju sytuacji. - Nie należy więc wyciągać pochopnych wniosków na temat zapisów, które pojawiły się w ustawie o maksymalnych cenach energii. Jak rozumiem, ograniczenie produkcji to ostateczna opcja - twierdzi.
Zaznacza, że w tej chwili jest tak wiele niewiadomych, że trudno jest cokolwiek prognozować. - Obok nas toczy się wojna, a Putin wciąż potęguje swoje groźby. To oznacza ciągłe ryzyko, które rząd musi brać pod uwagę - twierdzi.
Ekspert obecnie widzi jednak inne poważne zagrożenie. - W ostatnim czasie zawieszono limity wielu szkodliwych emisji. Dopuszczono m.in. do możliwości spalania węgla brunatnego w piecach. Teraz okazało się, że będą zawieszone limity dotyczące związków azotu. Nie można zapominać, że są to bardzo szkodliwe substancje. Skończy się to dla nas jednym wielkim truciem. W małych miejscowościach już czasami nie da się wyjść na dwór - komentuje Henryk Kaliś.
Zniesienie limitów emisji przyczyni się do wzrostu umieralności
Zdaniem ekspertów, którzy na bieżąco monitorują jakość powietrza w Polsce, nadchodząca zima będzie więc wyjątkowo trudna. I to pod wieloma względami.
- Wysoka cena czy niedostępność paliw będzie stanowiła wielkie wyzwanie. Niestety wieloletnie zaniedbania polityków, aby uchronić Polaków przed uzależnieniem od węgla, doprowadziły do tego, że obecnie podejmowane są decyzje, które nie eliminują źródła problemu, ale wręcz dodają kolejny - komentuje Weronika Michalak, dyrektorka Heal Polska.
Ekspertka przypomina, że niedawno rząd postanowił zawiesić normy jakości węgla, teraz dochodzą do tego nowe przepisy, które mogą zwolnić elektrownie z obowiązku redukcji emisji dwutlenku azotu.
- Musimy pamiętać, że obecne ograniczenia mają bardzo ważny cel: chronią nasze życie i zdrowie przed szkodliwymi substancjami. Dwutlenek azotu, który emitowany jest głównie z transportu, ale także przez elektrownie węglowe, to gaz szkodliwy dla zdrowia ludzi - informuje Weronika Michalak.
Jej zdaniem, wdychanie go może prowadzić do problemów z układem oddechowym, sercowo-naczyniowym, a nawet przedwczesnego zgonu.
W tym kontekście przytacza dane Barcelońskiego Instytutu Zdrowia Globalnego (ISGlobal), który informuje, że zanieczyszczenie powietrza dwutlenkiem azotu zabija rocznie nawet 80 tys. osób w europejskich miastach. - Polska, która od lat ma najgorsze powietrze w Europie, nie może pozwolić sobie na luzowanie regulacji antysmogowych. W przeciwnym razie za kilka miesięcy zobaczymy w szpitalnych statystykach, jak bardzo złe decyzje podjęliśmy - komentuje ekspertka.
Z kolei Piotr Siergiej, rzecznik prasowy Polskiego Alarmu Smogowego, zauważa, że jakość powietrza ostatnio znowu drastycznie się pogorszyła. - W ostatnich dniach mieliśmy już podniesione normy pyłów zawieszonych, a sezon grzewczy jeszcze się nie zaczął. Tej zimy powinniśmy się więc chronić przed tym toksycznym powietrzem i o ile to możliwe, pozostać w domu - ostrzega.
Ekspert twierdzi także, że zawieszenie limitów emisji pyłów, przełoży się na wzrost kosztów opieki zdrowotnej i wzrost umieralności. Tłumaczy to na przykładzie zimy z 2017 roku. - Wtedy również mieliśmy wysokie stężenie pyłów zawieszonych, przez niemal cały styczeń i połowę lutego. Z danych GUS wynika, że w tym okresie umarło nadmiarowo 11 tys. osób, czyli o tyle więcej ponad 45 tys. osób, które średnio umierają rocznie w Polsce, z powodu zanieczyszczenia powietrza - informuje.
PGNiG: pogoda będzie mieć istotny wpływ na ceny gazu
Przygotowując ten materiał, zapytaliśmy resort klimatu i PGNiG, czy tej zimy może pojawić się problem z dostępnością gazu.
W odpowiedzi biuro prasowe PGNiG podało, że wydobycie własne w Polsce i Norwegii oraz pozyskane kontrakty na dostawy gazu gazociągiem Baltic Pipe, a także dostawy drogą morską w postaci LNG i zgromadzone zapasy magazynowe zapewniają PGNiG odpowiednią ilość gazu, aby zaspokoić zapotrzebowanie odbiorców spółki przez cały sezon grzewczy 2022/2023.
PGNiG odniósł się także do kwestii cen. - Istotnym czynnikiem, który będzie decydował o poziomie cen gazu na rynkach hurtowych pozostają warunki atmosferyczne oraz rozwój sytuacji na rynkach energii - informuje spółka.
Na odpowiedzi ze strony Ministerstwa Klimatu i Środowiska wciąż czekamy.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl