W przyszłym roku mają wejść przepisy, zgodnie z którymi każdy budynek będzie posiadał dokument na wzór oznakowania sprzętu AGD, dotyczącego klas zużycia energii, w skali od A czyli najlepszej do klasy G, czyli najgorszej. Te dane znajdą się m.in. w nowych świadectwach energetycznych. Klasy energetyczne budynków są o tyle ważne, że są bezpośrednio związane z naszymi rachunkami za ogrzewanie. W praktyce odzwierciedlają zużycie tzw. energii końcowej potrzebnej do ogrzania budynku.
Metodologia, nad którą pracuje resort, na podstawie której będą klasyfikowane budynki, będzie bazować także na danych klimatycznych, w tym m.in. średniej temperaturze z ostatnich lat.
Tymczasem jak wynika z danych IMiGW, od 1951 roku średnie roczne temperatury wzrosły w Polsce od około 1,5 do nawet 2°C. Jeżeli zmiany klimatyczne będą postępowały w takim tempie, będziemy niebawem potrzebowali znacznie więcej energii na chłodzenie budynków, niż ich ogrzewanie.
Resort rozwoju dostał dane z lat 70. Będzie je aktualizować
Zmiany klimatyczne postępują i trudno tego nie zauważyć. Jeszcze 20 lat temu klimatyzacja w mieszkaniach była rzadkością, dziś coraz częściej staje się koniecznością, zwłaszcza w miastach, gdzie latem tworzą się tzw. wyspy ciepła (chodzi o kumulowanie ciepła latem w budynkach — przyp. red.).
Jak już wspomnieliśmy, metodologia nad którą pracuje resort rozwoju, będzie także uwzględniać średnie temperatury z ostatnich lat. W tym celu na zlecenie ministerstwa, z bazy danych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej zostały wygenerowane dane dotyczące średnich temperatur począwszy od lat 70.
Dlaczego tak długi okres został przyjęty do obliczeń? Ministerstwo rozwoju, do którego skierowaliśmy to pytanie, odpowiedziało, że chodzi o to, aby "budynki były projektowane i wznoszone w taki sposób, aby były optymalne m.in. pod kątem zużycia w nich energii - nie można więc pozwolić, aby budynek nie był przygotowany również na ekstremalne warunki" - podał resort.
Ministerstwo rozwoju poinformowało jednocześnie, że będzie te dane aktualizować. "Planujemy weryfikację tzw. danych klimatycznych, aby dane z ostatnich lat, również były uwzględniane w procesie obliczeniowym. Jednak czynniki, które mają wpływ na wyznaczanie charakterystyki energetycznej są i pozostaną niezmienne. To parametry techniczne konstrukcji i instalacji budynku oraz parametry techniczne źródła ciepła zasilającego budynek lub część budynku" - informuje ministerstwo.
Czasami wystarczą proste rozwiązania, aby zmniejszyć rachunki
Z powodu tempa zmian klimatycznych, weryfikacja danych klimatycznych dotycząca temperatur z poprzednich lat, może nie być jednak prosta. Dodatkowo, z czasem będziemy potrzebowali coraz więcej energii do chłodzenia budynków.
Szymon Liszka, prezes Fundacja na rzecz Efektywnego Wykorzystania Energii to potwierdza.
- Jeżeli wzrost średnich temperatur będzie postępować dalej w tak szybkim tempie, wówczas będziemy potrzebowali znacznie więcej energii, nie do ogrzewania budynków, ale chłodzenia. Tymczasem dzisiaj nieruchomości nie są jeszcze wyposażone w obowiązkowe instalacje chłodnicze — podkreśla.
Ekspert uważa jednocześnie, że średni wzrost temperatury oznacza w praktyce zmniejszone zapotrzebowanie na energię potrzebną do ogrzewania, co jest akurat korzystne. Jednocześnie, w związku z ocieplaniem klimatu, konieczność chłodzenia budynków stanie się wyzwaniem.
Zdaniem naszego rozmówcy szybko postępujące zmiany klimatyczne będą więc wymuszały zmianę podejścia do metodyki obliczania zapotrzebowania na energię w budynkach.
Ekspert uważa także, że warto zwrócić uwagę na inne kwestie. W obecnie przyjętych metodach obliczania zużycia energii w budynkach, nie kładzie się nacisku na kwestię sposobu eksploatacji budynku przez właściciela lub najemcę. Tymczasem dopiero takie dane odzwierciedlają rzeczywiste zużycie energii w budynku.
Zmiana metodologii jest o tyle istotna, że powinno się np. dobierać parametry instalowanych obecnie pomp ciepła, kierując się nowymi wskazaniami dotyczącymi średnich temperatur z ostatnich lat, w przeciwieństwie do danych sprzed kilkudziesięciu lat, gdy zimy w Polsce były znacznie ostrzejsze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W stolicy średnia temperatura wzrosła o 10 proc. w porównaniu z latami 70.
Justyna Glusman, dyrektorka zarządzająca w stowarzyszeniu "Fala renowacji" zwraca z kolei uwagę na inną ważną kwestię. Wskaźniki dotyczące temperatur dla poszczególnych rejonów Polski znacznie się różnią, jednak wynika z nich jednoznacznie, że wraz ze wzrostem średnich temperatur, rośnie zapotrzebowanie na instalowanie klimatyzacji i ochładzanie budynków.
- Badania dla Warszawy wskazują, że w porównaniu z latami 70. XX w. średnia temperatura w 2020 wzrosła o około 10 proc., ale dla Suwałk już ponad 23 proc. - Według prof. Piotra Narowskiego ( specjalisty m.in. w analizach energetycznych budynków — przyp. red), w związku z tymi zmianami zapotrzebowanie na energię do ogrzewania spadło, ale za to zwiększyło się znacznie, bo aż o 26 i 31 proc., odpowiednio dla Warszawy i Suwałk, zapotrzebowanie na chłodzenie — tłumaczy Justyna Glusman.
Nasza rozmówczyni uważa także, że zmieniające się temperatury spowodowane ociepleniem klimatu powodują w całej Europie znaczne zmiany w zapotrzebowaniu budynków na energię. - Metodologia pomiaru zapotrzebowania na energię użytkową oparta jest m.in. o dane klimatyczne. W tym sensie, zmiany klimatyczne, które są źródłem korekt tych danych, wpływają także na metodykę obliczania charakterystyki energetycznej budynku — podkreśla.
Polska będzie musiała na bieżąco modyfikować przepisy
Metodologia, nad którą teraz pracuje ministerstwo będzie więc wymagała w przyszłości modyfikacji. Justyna Glusman nie ma wątpliwości, że takie zmiany będą musiały być przeprowadzane na bieżąco.
- Horyzont czasowy dla cyklu życia budynku mieszkalnego to około 50 lat, wymagania techniczne, które powinien on spełniać, w kontekście zapotrzebowania na energię powinny odzwierciedlać trendy kształtowania się temperatury, które niestety w najbliższych latach będą raczej wzrosty — wyjaśnia.
Ekspertka dodaje, że we wszystkich krajach unijnych, w związku ze zmianami klimatycznymi konieczne będzie przygotowanie nowych wersji klas energetycznych, w tym wskaźników opartych o średnioroczną temperaturę, które będą dostosowywane do obecnych poziomów średniej temperatury. To oznacza, że Polska również będzie musiała zdecydować się na taki krok.
"Oficjalny proces legislacyjny jeszcze się nie rozpoczął"
Klasy energetyczne budynków, na wzór oznakowania sprzętu AGD funkcjonują w krajach UE już od dawna. Polska była do tej pory wyjątkiem. Zamiast klas energetycznych, charakterystykę energetyczną budynku określał do tej pory tzw. suwak energetyczny. W praktyce zapotrzebowanie na tzw. nieodnawialną energię pierwotną, przedstawiane było dotąd w formie graficznej.
Od przyszłego roku to się zmieni. Istotne jest również to, że przynależność nieruchomości do poszczególnych klas będzie zależeć nie tylko od poziomu rocznego zużycia energii dla danego budynku, ale także od skali emitowanych przez niego zanieczyszczeń. Kolejną istotną kwestią jest to, że osobno będą klasyfikowane domy jednorodzinne, budynki wielorodzinne, użyteczności publicznej, jak i gospodarcze.
Eksperci nie mają wątpliwości, że efektem wejścia w życie nowych regulacji będzie zmiana myślenia o nieruchomościach. Zweryfikuje to również rynek, ponieważ klasyfikacja budynków będzie przypominać trochę system ocen w szkole.
Konkretna data wejścia w życie nowych przepisów nie jest jeszcze znana. Na razie ministerstwo rozwoju jedynie potwierdziło, że prowadziło w tej sprawie tzw. prekonsultacje. Resort poinformował nas jednocześnie, że "oficjalny proces legislacyjny, który obejmować będzie pełny proces konsultacji i uzgodnień – dopiero będzie miał miejsce".
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl