Transformacja energetyczna w budownictwie staje się dziś głównym tematem w UE. Włoskie media donoszą, że z powodu przymusowych termomodernizacji domów, spowodowanych koniecznością dostosowania ich do nowych unijnych norm, zadłużenie gospodarstw domowych wzrośnie, co wiele osób wpędzi w biedę. Szczególnie dotkniętą grupą mogą być emeryci.
"We Włoszech 7 milionów domów będzie wymagało szybkiego remontu. Ciekawe ile u nas? Gorsze energetycznie domy to gorsze kredyty, wysokie podatki i kary za brak dostosowania. Czy jesteśmy przygotowani na "Wielką Falę Renowacji"? Temat będzie coraz bardziej gorący. Kwestia czasu" – napisał Tomasz Narkun, ekspert rynku nieruchomości na Twitterze.
Bez świadectwa energetycznego nie sprzedamy mieszkania i domu
Tymczasem w Polsce nie toczy się żadna dyskusja na ten temat, co nie oznacza, że problem nas nie dotyczy. Zapowiedzią nadchodzących zmian w nieruchomościach jest m.in. wprowadzenie obowiązku posiadania świadectwa energetycznego budynku. Przypomnijmy, że od kwietnia tego roku każdy właściciel domu lub mieszkania będzie musiał mieć świadectwo energetyczne, za które trzeba będzie zapłacić. W praktyce bez tego dokumentu nie będzie można nieruchomości sprzedać.
Teoretycznie przepisy wchodzą w życie w złagodzonej formie. Pierwsza wersja regulacji zakładała całkowity zakaz sprzedaży nieruchomości w przypadku braku posiadania świadectwa. Sprzeciwili się temu jednak notariusze.
Obecnie na właścicieli, którzy nie dopełnią obowiązku sporządzenia certyfikatu energetycznego, mają być nałożone jedynie kary administracyjne.
Jednak w praktyce już od kwietnia 2023 r. bez świadectwa energetycznego nie będzie można dać nawet ogłoszenia o sprzedaży domu czy mieszkania. Każda nowa oferta, która pojawi się w sprzedaży, będzie musiała zawierać informację o tym, czy nieruchomość posiada taki dokument.
Marcin Krasoń, ekspert Oto dom i Obido w rozmowie z nami to potwierdza.
Taki obowiązek wynika z nowych regulacji. Jednak nie będą one obowiązywały, jeśli ktoś zamieści ogłoszenie przed wejściem nowego prawa w życie. Osoby, które będą chciały więc wystawić ogłoszenie bez świadectwa energetycznego, będą musiały to zrobić przed wejściem nowych regulacji w życie - wyjaśnia.
Dodaje, że w związku z tym spodziewa się większej liczby ogłoszeń w ofercie sprzedaży nieruchomości przed nadejściem nowych przepisów.
Świadectwo energetyczne będzie dla nabywców cennym źródłem informacji
Eksperci nie mają wątpliwości, że pojawienie się tych regulacji zmieni rynek nieruchomości. W praktyce świadectwo energetyczne będzie dla nabywców mieszkań i domów źródłem informacji na temat tego, jaka ilość energii jest potrzebna do ich ogrzania, a także, czy dana nieruchomość odpowiada nowym standardom.
Gdy kupujemy pralkę czy lodówkę, zwracamy uwagę na klasę energetyczną i energochłonność tych urządzeń, a w przypadku samochodów, ile zużywa paliwa. Tymczasem kupując nieruchomości, często zapominamy o tak ważnym aspekcie, jakim są koszty eksploatacji nieruchomości. Zachwycamy się widokiem z okna, fascynujemy się designem, architekturą, a nie zwracamy uwagi na czynniki ekonomiczne, jakimi są koszty eksploatacji - mówi Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości.
Ekspert przyznaje, że dotąd ten temat był traktowany po macoszemu, a jeśli ktoś zapytał o świadectwo energetyczne, reakcją było głównie zdziwienie. - Teraz zaczniemy zwracać na to uwagę. Bo skoro kupujemy pralki niskoenergetyczne, to dlaczego nie mielibyśmy budować i kupować niskoemisyjnych budynków - zauważa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Domy będą klasyfikowane według klas, tak jak sprzęty AGD
Szymon Liszka, prezes Fundacji na rzecz Efektywnego Wykorzystania Energii (FEWE), również przyznaje, że temat efektywności energetycznej był bagatelizowany i dopiero niedawno zaczęło się to zmieniać. Jednak w dalszym ciągu jesteśmy opóźnieni we wdrażaniu zmian.
Przypomina, że pierwsza unijna dyrektywa dotycząca efektywności energetycznej weszła w życie w 2012 r. Tymczasem, mimo że większość urządzeń AGD ma już odpowiednie etykiety dotyczące standardów energetycznych, to do tej pory nie było takich informacji w odniesieniu do budynków mieszkalnych.
- Proces przekonywania się do świadectw energetycznych trwał latami. Wydawało się, że dokument informujący, ile budynek zużywa energii i co można w nim zmienić, aby był bardziej energooszczędny, będzie dla kupujących interesujący, ale stało się inaczej - zauważa.
Ekspert dodaje, że odrębnym tematem, który jest uzupełnieniem świadectw energetycznych, jest podział budynków na klasy energetyczne. - Polska jest w tej chwili jednym z niewielu krajów UE, które dotąd tego nie wprowadziły - informuje.
W praktyce zgodnie z tą metodologią nieruchomości powinny być klasyfikowane według klas A, B, C i D, podobnie jak to dzieje się np. w odniesieniu do sprzętów AGD.
- Jest to zarazem czytelne, bo informuje o tym, jaka jest jakość danego mieszkania lub domu. Informacja o klasie budynku może być również bardzo istotna w przypadku, gdy podejmujemy decyzję o zakupie lub wynajmie mieszkania - informuje.
Dlaczego więc nie przyjęliśmy tych regulacji? - Państwa członkowskie miały swobodę we wdrażaniu takich rozwiązań, a Polska się na to nie zdecydowała. W praktyce cały czas jesteśmy w tzw. niedoczasie, jeżeli chodzi o wdrażanie dyrektyw. Wprowadzamy je zazwyczaj dopiero w momencie, gdy w UE trwają już na finiszu prace nad ich kolejną wersją - mówi nasz rozmówca.
W UE toczy się dyskusja, Polska nie zabiera w niej głosu
Paweł Lachman, prezes Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła, dodaje, że Polska jest mistrzem w opóźnianiu wdrażania unijnego prawa. Potwierdza zarazem, że w Europie trwa dyskusja na temat transformacji energetycznej, ale Polska nie zabiera w niej głosu.
- Transformacja energetyczna w UE przyspiesza. Dużą rolę w tym ma odegrać budownictwo. Tymczasem Polski rząd schował głowę w piasek i skupił się na przekonywaniu Polaków, że transformacja powinna być chwilowo wstrzymana, bo "przecież mamy węgiel". To kłamliwy przekaz - ocenia.
Przypomina także, że Polska nie przygotowała dotąd swojego stanowiska dot. programu REPower EU, ogłoszonego w maju 2022 r. Dodatkowo nie spełniła wymogów zapisanych w kamieniach milowych, których realizacja zależy od tego, czy dostaniemy środki z KPO.
Okazuje się, że Unia wymaga od nas m.in. przyjęcia nowej ustawy o efektywności energetycznej. Tymczasem projektu ustawy wciąż nie ma.
4 mln domów wymaga już termomodernizacji
Tak lekceważące podejście do tematu efektywności energetycznej może nas słono kosztować. Z danych resortu rozwoju wynika, że obecnie ok. 160 tys. domów wielorodzinnych i 4 mln jednorodzinnych w Polsce wymaga już termomodernizacji. Często są to budynki, które powstawały m.in. w latach 90. i na początku XXI wieku. Mimo to nie spełniają już obecnych norm.
Warto dodać, że zgodnie z unijnymi planami, do 2030 r. wszystkie nowe budynki w UE mają być bezemisyjne, a te już istniejące - zostać przekształcone w bezemisyjne do 2050 r. Sprawa ma być omawiana przez unijne państwa w lutym.
Celem tych zmian jest "zainicjowanie renowacji i doprowadzenie do stopniowego wycofywania najgorszych budynków oraz ciągłej poprawy krajowego zasobu budowlanego".
Długoterminowo państwo nie będzie w stanie wspierać najuboższych grup
Tymczasem w toczącej się obecnie dyskusji w UE powraca temat ubóstwa energetycznego i związane z tym obawy, że w wyniku transformacji energetycznej może się ono powiększyć. Pojawiają się więc także pytania o to, co stanie się z nieruchomościami, których właścicieli nie stać na poniesienie kosztów termomodernizacji.
Obecnie - jak wynika z danych Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska - w Polsce co najmniej milion gospodarstw domowych zmaga się z ubóstwem energetycznym. Ta grupa nie ma środków na wkład własny, niezbędny w przypadku pozyskania finansowania dla termomodernizacji i montażu OZE.
- Ubóstwo energetyczne jest wyzwaniem, w obliczu rosnących cen energii. W praktyce z tym problemem będzie musiał się zmierzyć każdy europejski rząd. Wprawdzie w Polsce wzrost cen dla gospodarstw domowych jest ograniczony rozwiązaniami systemowymi, które są adresowane do tej grupy, dotyczącymi m.in. cen gazu, jak i energii. Jednak są to rozwiązania krótkoterminowe – ocenia prezes Fundacji na rzecz Efektywnego Wykorzystania Energii.
Jego zdaniem opóźni to wzrost skali ubóstwa energetycznego, ale mu nie zapobiegnie. Ekspert uważa także, że państwo długoterminowo nie będzie w stanie wspierać tych grup, bo odbije się negatywnie na gospodarce.
Przygotowując ten materiał, wysłaliśmy pytania do resortu klimatu. Zapytaliśmy ministerstwo, czy poza wprowadzeniem obowiązkowych świadectw energetycznych, planowane są kolejne kroki związane z przyspieszeniem transformacji energetycznej w budownictwie. Chcieliśmy się także dowiedzieć, czy Polska ma przygotowane stanowisko dotyczące planowanego na początku lutego unijnego spotkania, na którym mają zostać wdrożone nowe regulacje promujące zeroemisyjność w przemyśle i budownictwie. Uaktualnimy ten materiał, gdy dostaniemy odpowiedzi.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.