Dla wielu mieszkańców spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych nowy rok zaczął się bardzo źle z powodu wzrostu rachunków za ogrzewanie. Mieszkańcy pomorskiego Szczecinka dostali na przykład rachunki wyższe o 100 proc. w porównaniu z ubiegłą zimą i to, mimo że tegoroczna zima jest wyjątkowo ciepła.
Do podobnej sytuacji doszło także w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie taryfy za ciepło z miejskiej sieci wzrosły prawie o 100 proc. Takich przykładów w skali kraju jest coraz więcej. Dlatego rząd w błyskawicznym tempie uchwalił ustawę, która ma opanować sytuację. Trafiła już do Sejmu.
Teraz do akcji wkroczył Urząd Regulacji Energetyki, który śle pisma do firm ciepłowniczych i dostawców gazu, aby obniżyli swoje stawki.
Rachunki za ogrzewanie rosną, ludzie protestują
O tym, że może dojść do takiej sytuacji, pisaliśmy już pół roku temu. Informowaliśmy wówczas, że prezes URE zatwierdził rekordowo wysokie stawki za ogrzewanie, które wyniosły od kilkudziesięciu do kilkuset procent. Argumentował wtedy, że musiał podjąć taką decyzję, bo wiele z przedsiębiorstw znalazło się na progu rentowności z powodu wzrostu cen energii.
Jak było do przewidzenia, wzrost taryf za ciepło przełożył się na ogromny wzrost opłat dla mieszkańców spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych. W niektórych miastach emocje sięgnęły zenitu. W czwartek w Piotrkowie Trybunalskim pod ratusz przyszedł rozgniewany tłum, który skandował "Złodzieje! Złodzieje" i żądał odwołania podwyżek.
Mamy rok wyborczy, rząd obawia się zaognienia protestów, dlatego w ekspresowym tempie przygotował ustawę, która trafiła już do Sejmu. Projekt ma zapobiec skokowym podwyżkom za ciepło. Dotychczasowy mechanizm rekompensat został zastąpiony nowym systemem wsparcia.
Przypomnijmy: zgodnie z rządową propozycją ceny za ciepło będą mogły wzrosnąć maksymalnie do 40 proc. w stosunku do cen z 30 września 2022 r. Wstępnie szacuje się, że pochłonie to 4,5 mld zł.
Tymczasem prawnicy, którzy uczestniczyli w ekspresowych konsultacjach do nowej ustawy, oceniają, że jest ona "dziurawa".
To kolejny projekt, który przygotowywany był w pośpiechu. Już ze wstępnej analizy wynika, że zawiera sporo luk, co oznacza, że - podobnie jak poprzednie projekty - będzie wymagać poprawy - mówi nam nieoficjalnie prawnik, który zapoznał się z projektem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
URE wysyła pisma do firm ciepłowniczych
Ustawa to jednak nie wszystko. Teraz konieczne będzie skorygowanie taryf zatwierdzonych w 2022 roku przez URE. Jak dowiedział się money.pl, URE wysyła obecnie pisma do firm ciepłowniczych, które korzystają ze źródeł gazowych oraz dostawców gazu. Wzywa firmy do obniżenia stawek.
Zdaniem URE argumentem za obniżką taryf jest też spadek cen gazu na giełdach. Na przykład w grudniu 2022 r. na TGE gaz na drugi kwartał 2023 roku można było kupić po 688 zł za MWh. Aktualnie ta cena spadła do około 350 zł za MWh.
URE na bieżąco monitoruje sytuację rynkową i podejmuje adekwatne działania. W związku ze spadkiem cen gazu na rynku hurtowym zdecydowaliśmy się na działania systemowe i wezwaliśmy już kilkunastu przedsiębiorców do obniżenia cen gazu w taryfach. Takie wezwania będziemy kierować do wszystkich przedsiębiorstw, które sprzedają gaz do odbiorców objętych taryfami i stosują ceny wyższe od cen rynkowych. Podobne działania podjęliśmy w stosunku do przedsiębiorstw ciepłowniczych, które produkują ciepło z gazu, które również wezwaliśmy do tzw. rekalkulacji taryf - komentuje Rafał Gawin, prezes URE.
Według niego ewentualne zmiany, czyli obniżki taryf gazowych, nie będą mieć jednak wpływu na gospodarstwa domowe. Od wysokości taryf zależeć będzie jednak wysokość rekompensat, które będą wypłacane przedsiębiorcom.
Przedsiębiorstwa, po otrzymaniu wezwań od URE, mają siedem dni na złożenie regulatorowi wniosków o korekty taryf. Jeśli tego nie zrobią, prezes URE może poinformować o tym Zarządcę Rozliczeń, który wstrzyma im wypłatę rekompensat.
Firmy produkujące ciepło z gazu bez wsparcia
Obecne działania rządu to już kolejna interwencja w sprawie obniżenia rachunków za ogrzewanie.
Według programu "Ciepło z rekompensatą", który został przyjęty we wrześniu 2022 roku, gospodarstwa domowe i instytucje użyteczności publicznej miały nie płacić za ciepło i podgrzanie wody więcej niż 150,95 zł/GJ dla ciepła wytwarzanego na podstawie gazu ziemnego lub oleju opałowego i 103,82 zł/GJ dla ciepła wytwarzanego w pozostałych źródłach.
Tym samym wzrost rachunków za ogrzewanie miał być zmniejszony średnio o ok. 1012 zł, gdy źródłem ciepła jest węgiel, oraz ok. 3,9 tys. zł, jeśli źródło ciepła jest zasilane gazem ziemnym.
Zgodnie z nowymi przepisami poprzednia taryfa, która obowiązywała do końca września 2022 r., zostanie powiększona maksymalnie o 40 proc. Cena wytworzenia ciepła nie będzie mogła być wyższa niż obowiązujące dotąd pułapy, czyli 150 i 103 zł.
- Pierwsza próba ograniczenia wzrostu rachunków za ogrzewanie polegała na tym, że ustawowo ustalono maksymalne poziomy dla cen ciepła. Jeżeli koszty jakiegoś przedsiębiorstwa przekroczyły tę granicę, mógł on w rozliczeniach zastosować tylko maksymalnie ustaloną cenę. Natomiast różnicę pomiędzy ceną ustawową a faktyczną ceną ciepła, która wynikała z zatwierdzonych wcześniej taryf, miało pokrywać państwo. Wsparciu nie podlegały jednak koszty przesyłu i dystrybucji ciepła - mówi nam ekspert z branży ciepłowniczej, który uczestniczy w rozmowach z rządem i nie chce wypowiadać się pod nazwiskiem.
Podkreśla, że przedsiębiorcy dostarczający ciepło produkowane z gazu nie zostali objęci żadnym wsparciem. Dlatego koszty zakupu gazu musieli pokrywać w całości, w oparciu o ceny rynkowe.
Dla porównania, gospodarstwa domowe w ramach tzw. ustawy gazowej dostały od rządu gigantyczny prezent. Bo tak trzeba nazwać zamrożenie cen gazu na poziomie 200 zł za MWh, co daje w przeliczeniu ok. 55 zł/GJ - mówi.
Ekspert przypomina także, że rentowność przedsiębiorstw ciepłowniczych, jak wynika z danych URE, jest na minusie. - Już w 2019 roku zaczęła się swego rodzaju równia pochyła, ale 2022 rok był jeszcze gorszy - dodaje nasz rozmówca.
URE musi pogodzić interesy wielu odbiorców
Według niego obecna sytuacja przypomina trochę otwarcie kolejnej puszki Pandory. Poprzednie rekompensaty okazały się niewystarczające. Rząd próbuje to teraz naprawić.
- Teraz system rekompensat będzie dotyczyć wszystkich odbiorców ciepła z systemów ciepłowniczych, niezależnie od tego, z jakiego źródła i paliwa ono pochodzi. Mechanizm wsparcia będzie jednak podobny. Różnicę pomiędzy ceną ustawową dostawy ciepła, czyli faktycznym kosztem jego dostarczania, pokryje państwo - tłumaczy ekspert.
Dodaje jednak, że z punktu widzenia gospodarstw domowych nowa ustawa idzie w dobrym kierunku. Pozwoli ona uniknąć wielu komplikacji, jakie niosły ze sobą mechanizmy poprzedniej. - Założenie jest takie, że nowy mechanizm nie wpłynie negatywnie na sytuację firm ciepłowniczych, bo albo dostaną one pieniądze od odbiorców, albo od zarządcy rozliczeń, czyli od państwa - tłumaczy.
Ekspert zauważa, że rola Prezesa URE jest obecnie bardzo trudna, bo musi pogodzić interesy wielu grup odbiorców.
"Na stole" są przecież gospodarstwa domowe, czyli indywidualni odbiorcy, a także przemysł, dla którego koszt paliwa to być albo nie być. Dochodzą do tego obniżki cen gazu na europejskich rynkach. Jednocześnie sytuację przedsiębiorców komplikuje fakt, że mają oni pozawierane wieloletnie kontrakty, a obecnie zerwanie ich - bez szkody dla przedsiębiorstwa - może być praktycznie niemożliwe - wyjaśnia.
Rachunki za ciepło. Firmy skokowo podnoszą ceny
Firmy będą mieć problemy z płynnością, jeśli źle zakontraktowały gaz
Są też inne głosy. Monika Mirończuk, dyrektor działu prawno-analitycznego w firmie Energy Solution, uważa, że nowe przepisy skomplikują i tak trudną sytuację przedsiębiorstw ciepłowniczych.
Według niej utrzymanie płynności firm ciepłowniczych - po 1 marca 2023 r., czyli od momentu, gdy ceny ciepła dla gospodarstw domowych mają zostać skorygowane - zależeć będzie głównie od tego, czy zatwierdzona w 2022 roku taryfa zapewniała spółce pokrycie jej kosztów.
- W sytuacji, gdy przedsiębiorstwo zakontraktowało paliwo gazowe w złym momencie, tzw. górki cenowej, można spodziewać się problemów z płynnością - ocenia.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.