Premier Mateusz Morawiecki poinformował niedawno, że rząd przekazał samorządom blisko 500 mln zł na pomoc uchodźcom. Zapewnił także, że rząd będzie wspierał samorządy i brał na siebie "potężne zadania związane z systemem edukacji, ochroną zdrowia i wieloma usługami publicznymi".
W rzeczywistości sytuacja przedstawia się dużo mniej optymistycznie. Wiele gmin pomaga uchodźcom, finansując to z własnych budżetów. Duże i zamożne samorządy na razie sobie radzą, ale mniejsze mają duży problem.
Samorządowcy, z którymi rozmawiał money.pl, mówią, że na razie nie dostali od rządu żadnego wsparcia i zostali z tym wyzwaniem sami.
Minęło półtora miesiąca i na razie nie otrzymaliśmy żadnych rządowych środków. Obiecywano nam, że niebawem wpłyną do naszego budżetu, ale jak dotąd tak się nie stało. Mówimy o pokryciu kosztów utrzymania uchodźców, którzy u nas przebywają. Od początku wykorzystujemy więc na ten cel własne środki – mówi money.pl Michał Hebda, wiceburmistrz gminy Niepołomice.
Nasz rozmówca mówi, że gdy rozpoczęła się wojna w Ukrainie, wydano specjalną interpretację. – Poinformowano nas, że pieniądze, które w każdym budżecie obligatoryjnie gmina trzyma jako rezerwowe, przeznaczone m.in. na zarządzanie kryzysowe, czyli blisko 0,5 proc. budżetu gminy, możemy wydać na pomoc uchodźcom. Te pieniądze jednak dawno się skończyły – mówi.
Rząd przekieruje środki regionalne na pomoc dla uchodźców
Wysłaliśmy pytania do Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej oraz Piotra Mullera, rzecznika prasowego rządu. Zapytaliśmy, czy do rządu docierają informacje o tym, że gminom brakuje pieniędzy na pomoc uchodźcom? A także, czy przewidziane są kolejne środki na ten cel i z jakiej puli?
- W kończącej się perspektywie finansowej nie mamy już środków z UE na ten cel. Wobec ogromu wyzwań społecznych i gospodarczych, przed którymi stanęliśmy, uważamy za konieczne uruchomienie dodatkowych środków – napisał do nas Zbigniew Przybysz z ministerstwa funduszy.
Urzędnik poinformował nas, że rząd zdecydował o przekierowaniu na pomoc uchodźcom środków z programów regionalnych oraz programu POWER.
W programach regionalnych jest 131 mln euro. To środki, które mogą być wykorzystane na pomoc uchodźcom po uzgodnieniu marszałków z Komisją Europejską. Z kolei w ramach POWER zidentyfikowaliśmy 50 mln euro oszczędności, które chcemy przeznaczyć na uchodźców. Trwają uzgodnienia z resortami, a potem będziemy uzgadniać to z KE – poinformował.
Rząd chce wykorzystać także pieniądze zaoszczędzone dzięki zawieszeniu umów finansowych z Rosją i Białorusią w ramach programu Europejskiego Instrumentu Sąsiedztwa w perspektywie 2014-2020. - Wstrzymaliśmy płatności do obu krajów w porozumieniu z KE w zarządzanych przez nas programach. Przekierujemy te środki na wsparcie dla Ukraińców w Polsce. Łącznie z oszczędnościami przeznaczymy na ten cel ok. 11 mln euro – komentuje przedstawiciel resortu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pomoc opiera się na ludziach i samorządach
Marek Wójcik, pełnomocnik zarządu Związku Miast Polskich, jest zdziwiony pomysłem wykorzystania środków regionalnych na pomoc uchodźcom. — Jak rozumiem, dotyczy to nierozliczonych środków ze starej perspektywy, bo realne instrumenty w ramach nowej perspektywy będziemy mieć dopiero w połowie przyszłego roku — komentuje.
Dodaje, że o rozdysponowaniu tych środków powinny zdecydować same samorządy. – Zastanawia mnie to, w jaki sposób ktoś ingeruje w regionalny program operacyjny, skoro my sami te środki dystrybuujemy – mówi.
Okazuje się, że na pomoc uchodźcom wydano już także wszystkie pieniądze w ramach programu REACT-EU, obejmującego przeciwdziałanie skutkom COVID-19.
Ministerstwo oszacowało jednocześnie, że na bieżące potrzeby związane z pomocą dla uchodźców potrzeba co najmniej 2,2 mld euro w ciągu roku – ale tylko na podstawowe świadczenia, bez edukacji i służby zdrowia.
Zdaniem naszych rozmówców to kropla w morzu potrzeb. Z danych opublikowanych niedawno w "Rzeczpospolitej" wynika, że na wydatki na uchodźców potrzeba minimum miliard złotych miesięcznie.
To wcale nie są wygórowane kwoty. - Z naszych wyliczeń wynika, że sumaryczny koszt pobytu uchodźców w naszej gminie to 2 mln złotych miesięcznie. Jeżeli taka kwota dotyczy tylko jednej gminy w Polsce, to wyobraźmy sobie, jaka to jest skala – mówi Michał Hebda.
Dodaje, że budżety samorządów rujnują także koszty związane z dwucyfrową inflacją oraz rosnącymi rachunkami za gaz, energię i wzrostem cen żywności.
- Mamy wrażenie, że rząd przespał pierwszy miesiąc, w efekcie wszystko opiera się dziś na samorządach, organizacjach NGO, wolontariuszach i zwykłych ludziach. Niestety, każdy w pewnym momencie zapyta o pieniądze – dodaje.
Mamy patową sytuację, z której rząd nie wie jak wyjść
Łukasz Bernatowicz, wiceprezes Business Centre Club, uważa, że na ten cel rząd mógłby wykorzystać środki z KPO, ale ich nie mamy. – Samorządy płacą za to, że rząd się nie dogaduje z KE. Tym bardziej że rząd wiedział już w listopadzie ubiegłego roku, że szykuje się wojna w Ukrainie. Od tego momentu było naprawdę dużo czasu, aby się przygotować na falę uchodźców – mówi.
Ekspert uważa, że teraz, jeśli coś pójdzie nie tak, to będzie można wszystko zwalić na samorządy, co będzie kolejnym argumentem za tym, aby scentralizować samorząd terytorialny w Polsce. - No bo przecież systematyczne pozbawianie samorządów finansów, to sposób na zmianę ustroju metodą tzw. faktów dokonanych — mówi.
Według niego teoretycznie polski rząd mógłby wziąć udział w programie relokacji. - Rząd tego jednak nie robi, bo na tej fali wygrał pierwsze wybory. To oznaczałoby, że przypuśćmy za rok należałoby przyjąć np. uchodźców z Syrii. W efekcie mamy patową sytuację, z której rząd nie potrafi wyjść. Pomimo że moglibyśmy dostać zarówno wsparcie w zakresie relokacji, jak i pomoc finansową — dodaje.
W efekcie Polska zabiega w UE głównie o rozwiązania finansowe, zakładając, że większość uchodźców pozostanie w Polsce.
Opłaty ze sprzedaży alkoholi wesprą pomoc dla uchodźców
Marek Wójcik jest mimo wszystko optymistą.
Cały czas namawiam kolegów, aby składali wnioski o dofinansowanie. Właśnie wracam ze spotkania, na którym pojawiły się propozycje, aby samorządy mogły wykorzystać na pomoc uchodźcom środki pochodzące z tzw. korkowego i opłaty małpkowej – mówi.
Przypomnijmy, że chodzi o środki pochodzące z opłat za zezwolenia na sprzedaż alkoholi, w tym w opakowaniach o ilości nieprzekraczającej 300 ml.
Samorządowiec dodaje, że dodatkowo jest już około 700 zarejestrowanych zbiórek publicznych przez samorządy na cele związane z pomocą uchodźcom.
- Prawdopodobnie zostanie także wydłużony okres wsparcia, czyli dłużej niż 60 dni, dla osób prywatnych, firm oraz samorządów, które zapewnią zakwaterowanie i wyżywienie obywatelom Ukrainy – mówi.
Przypomnijmy, że chodzi o świadczenia pieniężne w kwocie 40 zł dziennie, czyli ok. 1200 zł miesięcznie.
Powinno się dawać wędkę, nie rybę
Nasi rozmówcy uważają, że rząd nie ma pomysłu na aktywizację zawodową uchodźców. Ich zdaniem dawanie świadczeń socjalnych w tym nie pomaga.
Krytykują, ale nie pod nazwiskiem, pomysł dawania uchodźcom świadczeń typu 500 plus. Ich zdaniem generuje to określony profil rodzin, które trafiają do Polski. Zaprzecza to także głównemu celowi programu, którym było zwiększenie dzietności polskich rodzin. - Powinno się dawać nie rybę, ale przede wszystkim wędkę — mówią.
Zdaniem Grzegorza Kubalskiego, dyrektora Biura Związku Powiatów Polskich, jedynym sposobem, aby państwo poradziło sobie z obecną sytuacją, jest włączenie uchodźców w tryb funkcjonowania gospodarki. – Kluczowa nie jest więc odpowiedź na pytanie, skąd wziąć pieniądze na zakwaterowanie i wyżywienie, ale jakie działania należy podjąć, aby blisko 1,5 mln uchodźców lub duża ich część podjęła u nas pracę – mówi Grzegorz Kubalski.
Jego zdaniem rząd nie ma żadnych kompleksowych propozycji w tym zakresie. Tymczasem zatrudnienie obywateli Ukrainy byłoby ułatwione, gdyby przy nadawaniu numeru PESEL były rejestrowanie zawody osób, które do nas trafiają. – Sugerowałem, aby od razu wprowadzić zbieranie takich informacji. Wówczas automatycznie stworzylibyśmy bazę osób, co ułatwiłoby działania na rynku pracy – mówi.