Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Jedna z rządowych autopoprawek do ustawy okołobudżetowej, czyli aktu prawnego wspierającego wdrażanie budżetu, zakładała, że media publiczne w przyszłym roku mogą otrzymać ok. 3 mld zł rządowego wsparcia - 1,95 mld zł rekompensaty za utracone wpływy z abonamentu radiowo-telewizyjnego i 1 mld zł na podwyższenie kapitału spółek polskiego radia i telewizji. O przekazaniu środków w formie skarbowych papierów wartościowych mógłby zadecydować minister finansów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To nie byłoby pierwsze wsparcie rządową kroplówką mediów publicznych. Od lat taki zabieg stosował PiS. To wynik m.in. spadającej ściągalności abonamentu radiowo-telewizyjnego. Warto pamiętać o tym, że z płacenia daniny zwolnionych jest kilka grup społecznych, m.in.: osoby, które skończyły 75 lat, skończyły 60 lat i mają prawo do emerytury (jej wysokość nie przekracza połowy średniej krajowej), o znacznym stopniu niepełnosprawności, weterani, czy niesłyszący. Jednak z samych reklam media publiczne nie są w stanie się utrzymać. Modelowo zresztą nie powinny – ich podstawową funkcją nie jest, jak w przypadku mediów komercyjnych, generowanie zysku dla właściciela.
Partyjna telewizja publiczna
Po raz pierwszy mechanizm rekompensat PiS zastosował w 2016 r. (ok. 800 mln zł). W kolejnych latach środki rosły, osiągając maksymalną wartość w 2012 i 2020 r. Zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku, rząd dopłacił mediom publicznym po 2,6 mld zł. Jak pisał money.pl w latach 2017-2022 TVP uzyskała tą drogą 7,2 mld zł. Zgodnie z autopoprawką dopłata to mediów publicznych w 2024 byłaby rekordowa.
Być może wsparcie nie wywoływałoby takich emocji, gdyby nie fakt, że publiczni nadawcy, zwłaszcza w okresie rządów poprzedniej ekipy, "publicznymi" byli tylko z nazwy. I jest to najbardziej eleganckie określenie na klimat panujący na antenach TVP i wielu stacji Polskiego Radia. Mieliśmy tam często do czynienia z prymitywną propagandą. Nie chcę być źle zrozumiany; nie mam większych wątpliwości co do tego, że media publiczne w najnowszej historii Polski chyba zawsze padały politycznym łupem. PiS wyznaczyło jednak nowe standardy, jeśli chodzi o poziom niewyszukanej politycznej agitacji.
W 2020 r. ówczesna opozycja, grając kartą upartyjnienia mediów publicznych, zagłosowała w Senacie (gdzie miała większość) za przeznaczeniem ówczesnej rekompensaty na onkologię. PiS-owska większość sejmowa oczywiście opowiedziała się przeciwko sejmowej uchwale.
Miliardy na onkologię
Temat wrócił w ostatniej kampanii. - Kłamią (politycy PiS - przyp. red.), bo mają nieczyste sumie. Bo to kłamstwo szerzą za publiczne pieniądze. 3 mld zł na telewizję publiczną, która szczuje, kłamie i manipuluje. Mam dla was świetną wiadomość. 15 października z tym skończymy, a te 3 mld zł pójdzie na leczenie chorych na raka - mówiła w październiku posłanka PO Agnieszka Pomaska. W lutym 2020 r. Donald Tusk pisał na ówczesnym Twitterze: "opozycja chce przeznaczyć dwa miliardy na onkologię, a PiS na nowotwór".
Ten przekaz pojawił się również w jednym ze 100 konkretów, czyli rodzaju niezbyt rozbudowanego i nieprzesadnie przemyślanego programu wyborczego KO. "Odpolitycznimy i uspołecznimy media publiczne. Zlikwidujemy Radę Mediów Narodowych. Natychmiast zatrzymamy finansowanie fabryki kłamstw i nienawiści, jaką stała się TVP i inne media publiczne. Zgodnie z naszym zobowiązaniem przeznaczymy 2 mld zł z TVP na leczenie raka" - czytamy na stronie 100konkretow.pl (jakbym był złośliwy, to bym polecił ściągnięcie PDF-a z postulatami wyborczymi, bo strona może za niedługo z jakichś powodów zniknąć z sieci).
Co się stało, kiedy opozycja i media przypomniały politykom koalicji rządzącej o tej obietnicy? Minister finansów Andrzej Domański w piątek na antenie TVN24 mówił, że "pieniądze dla mediów publicznych, w tym dla TVP, zostały wstrzymane. Żadna złotówka, a ściślej mówiąc, żadna obligacja w ramach tego, co zapisane w budżecie, do TVP nie popłynie". Ministerstwo finansów tłumaczyło money.pl, że w autopoprawce do ustawy okołobudżetowej nie ma bezpośredniego zalecenia przekazania pieniędzy. Jest za to stwierdzenie, że środki "mogą zostać" przekazane na media publiczne. Minister Domański argumentował, że wsparcie nie zostanie udzielone przed zakończeniem audytu w publicznych mediach. Czym oczywiście zostawił uchyloną furtkę: pieniądze nie popłyną co prawda do PiS-owkiej telewizji, ale po zmianach kadrowych może tak się stać.
One są zamrożone, to znaczy, że te pieniądze nie zostaną przekazane na TVP. One są zapisane w pewnego rodzaju rezerwie, o której decyduje premier i minister finansów, i jest jasna deklaracja Donalda Tuska, że te pieniądze na telewizję publiczną, przynajmniej w takim kształcie, w jakim jest teraz, nie zostaną na pewno spożytkowane - wyjaśniał w piątek w Radiu Zet szef MSWiA Marcin Kierwiński.
Politycy koalicji rządzącej po prostu biorą opinię publiczną na wstrzymanie. Po wdrożeniu zmian w mediach pieniądze do TVP i polskiego radia fundusze zostaną odblokowane.
"O czym mówił minister"?
A co ze środkami na walkę z nowotworami? Minister Domański w czwartek z mównicy sejmowej stwierdził: - z panią poseł Leszczyną przedstawimy plan dotyczący nakładów na onkologię, natomiast możecie państwo znaleźć informacje o tym, że dochody NFZ będą o ponad 8 mld zł wyższe w przyszłym roku. Więc na tak ważne cele środki oczywiście są.
Problem w tym, że nie do końca wiadomo, o czym dokładnie mówił minister. Dochody NFZ-u mogły bowiem wzrosnąć tylko i wyłącznie z powodu inflacyjnej korekty płac (a więc i wysokości składek). W Polsce od półtorej dekady widoczny jest coroczny wzrost nakładów zarówno na ochronę zdrowia, jak i na samą onkologię. Problemem jest raczej to, że wzrost ten jest po prostu funkcją rosnącego PKB. Wielkość środków na zdrowie Polaków natomiast nie zwiększa się zauważalnie, jeśli chodzi o proc. polskiego produktu krajowego brutto. Innymi słowy - w 2024 r. prawdopodobnie i tak wzrosłyby nakłady na ochronę zdrowia, w tym na onkologię, ponieważ po prostu taki jest trend.
Żeby wiedzieć, czy nowej koalicji rządzącej naprawdę zależy na pacjentach onkologicznych musielibyśmy mieć dane, które jasno pokazywałyby, że wzrost środków na leczenie raka jest zauważalnie wyższy, niż dynamika wzrostu nakładów na ten cel za rządów PiS. Zanim nie zobaczymy takich porównań, słowa polityków o wzroście nakładów niewiele znaczą.
"Obchodzone" obietnice
Kwestia środków na TVP, które miały zostać przeznaczone na walkę z rakiem, to niejedyna obietnica wyborcza, mówiąc eufemistycznie, obchodzona przez rządzących. W "100 konkretach" KO zapowiadała również likwidację Funduszu Kościelnego. Tymczasem z zapisów budżetowych wynika, że na instytucję zostanie przeznaczone 250 mln zł. Tu sprawa jest już o wiele prostsza. Minister Domański ucina dywagacje, stwierdzając, że nie ma w koalicji zgody na likwidację Funduszu. Operacji ma się sprzeciwiać PSL.
To z pewnością niejedyne obietnice, które zostaną złamane podczas nadchodzących 100 dni. Jak mówiłem – gdybym był złośliwy, to proponowałbym ściągnięcie listy 100 konkretów ze strony 100konkretow.pl. Po 100 dniach powinniśmy mieć już dość wyraźny wskaźnik słowności polityków. Można byłoby z tego bardzo łatwo stworzyć jakiś procentowy wykres. No, chyba że strona 100konkretow.pl zniknie z sieci…
Kamil Fejfer, dziennikarz, analityk rynku pracy i nierówności społecznych