Samorządowcy tracą cierpliwość. Po kolejnych rozmowach w ramach Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego postanowili zwrócić się do premiera Mateusza Morawieckiego o przywrócenie poprzedniego systemu, kiedy to gminy były odpowiedzialne za zatwierdzanie taryf za wodę i ścieki. Przypomnijmy: rząd odebrał te kompetencje samorządom i przekazał je powołanym do życia Wodom Polskim.
Samorządowcy alarmują jednak, że to rozwiązanie się nie sprawdziło, a problemy narastają. Spółki wodociągowe w związku z wysoką inflacją, wzrostem cen i usług chcą zmian taryf za dostarczanie wody i odprowadzanie ścieków. Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie niechętnie jednak udziela zgody na podniesienie stawek czy na skrócenie okresu obowiązywania obecnych taryf.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wrocław od czterech lat próbuje bezskutecznie podnieść opłaty za wodę i ścieki. Ostatnią, odmowną decyzję Wód Polskich gminne wodociągi zaskarżyły do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Trzyosobowa rodzina pana Pawła płaci we Wrocławiu za wodę i ścieki 177 zł.
- Kolejna podwyżka, tym razem za wodę to nie jest zbyt pozytywny scenariusz. Skąd na to wszystko brać? W sklepach coraz drożej. Inne opłaty również idą w górę, np. wywóz śmieci podrożał z 55,43 zł do 123,72 zł. A my jesteśmy z tym wszystkim pozostawieni sami sobie - mówi money.pl mieszkaniec Wrocławia.
Samorządy przekonują jednak, że nie mają innego wyjścia i do takich decyzji zmusza ich rzeczywistość.
"Stawka z księżyca"
Wody Polskie to największy szkodnik. My odpowiadamy za dostarczanie wody i to my powinniśmy mieć wpływ na to, jakie ceny powinni płacić mieszkańcy - mówi prezydent Kołobrzegu Anna Mieczkowska.
W rozmowie z money.pl podkreśla, że obecne taryfy w gminie zostały ustalone sześć lat temu, a urząd już pięć razy składał wniosek o zmianę. Za każdym razem bez sukcesu.
- 7,92 zł za metr sześcienny to przy obecnych realiach stawka z księżyca. Chcieliśmy podwyżki o 3 proc., ale i to nie spotkało się ze zrozumieniem. Jeżeli nic się nie zmieni, to konsekwencje odczujemy my wszyscy. Przedsiębiorstwa wodociągowe będą miały problemy finansowe, niektóre mają je już teraz. O żadnych nowych inwestycjach nie będzie mowy - mówi Anna Mieczkowska.
Piotr Jakubowski, burmistrz Mikołajek, w rozmowie w money.pl mówi wprost: sytuacja jest paskudna.
- Już w 2022 roku dofinansowaliśmy spółkę. Sytuacja sprawia, że sprzedaż wody jest nierentowna. Owszem dostarczanie wody to zadanie własne gminy i musimy się z niego wywiązać, ale nie mając pieniędzy, które będziemy pompować w wodociągi, nie zrobimy wielu innych rzeczy takich jak budowa dróg czy nowej kanalizacji - przekonuje samorządowiec.
Wody Polskie myślą sobie, że samorządy chcą bez umiaru podnosić ceny za wodę i ścieki. Przecież nikt nie jest samobójcą, żaden samorządowiec nie będzie działał wbrew swojej społeczności - dodaje burmistrz Mikołajek.
Olsztyn idzie krok dalej
Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Olsztynie już na sam koniec stycznia miało 800 tys. zł. straty. Anita Chudzińska, rzeczniczka spółki, mówi, że jeżeli nic się nie zmieni, to pod koniec tego roku strata może wynieść nawet 25 mln zł.
- Nasze taryfy zostały ustalone przy założeniu 3-procentowej inflacji. Dziś wynosi ona ok. 17 proc. Ustalone przed ponad rokiem stawki są niewystarczające. Spółka złożyła wniosek o korektę taryf, ale otrzymała odmowę. Tym samym organ regulacyjny blokuje urealnienie cen w sytuacji radykalnej zmiany warunków ekonomicznych. Nie działa na rzecz branży, a wręcz przeciwnie - dąży do jej dekapitalizacji i degradacji - mówi rzeczniczka olsztyńskich wodociągów.
- Może pojawić się problem z wypełnianiem przez Olsztyńskie Wodociągi ustawowego obowiązku, jakim jest zapewnienie dostawy wody o odpowiedniej jakości i pod odpowiednim ciśnieniem oraz ciągłość odbioru i oczyszczania ścieków. W trosce o majątek spółki oraz z dbałości o środowisko i zdrowie mieszkańców Olsztyna spółka skierowała do Prokuratury Okręgowej w Białymstoku wniosek o objęcie nadzorem procesu zatwierdzania taryf - dodaje Anita Chudzińska.
Wody Polskie kontra samorządy. Chodzi o pieniądze
Do Wód Polskich, które muszą wyrazić zgodę na zamianę taryfy, wpłynęło do końca lutego 850 wniosków z przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych o skrócenie obecnie obowiązującej taryfy za wodę i ścieki i ustalenia nowej na trzy lata.
- Co trzecia gmina w Polsce złożyła wniosek o zmianę taryf za wodę i ścieki z podwyżkami - powiedział Polskiej Agencji Prasowej wiceprezes Wód Polskich Paweł Rusiecki.
Zaakceptowano 150 taryf, wzrost cen to maksymalnie 10 proc. na rok. W 376 przypadkach Wody Polskie nie zgodziły się na proponowane ceny.
Wiceszef państwowego podmiotu tłumaczył, że w niektórych przypadkach proponowane podwyżki spowodowałaby, że woda i ścieki kosztowałyby razem ok. 25 zł netto za metr sześcienny.
- To nie są pojedyncze przypadki. Cena 25 zł netto to ok. 80 zł miesięcznie na jedną osobę. Taka cena nie będzie przez nas akceptowana - przekonywał.
Średnia cena w kraju to ok. 12 zł netto za metr sześcienny. Najtaniej jest w województwie podlaskim - 9,20 zł, a najdrożej w woj. śląskim - 15,45 zł netto.
Rusiecki pod koniec ubiegłego roku mówił, że przez wiele lat niektóre samorządy wykorzystywały spółki wodociągowo-kanalizacyjne jako "dodatkowy dochód na inne zadania gminy.
Malwina Gadawa, dziennikarka money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.