Zaciska się pętla wokół Ankary. Rada Europejska zaaprobowała poszerzenie sankcji z 2019 roku o kolejne nazwiska tureckich dygnitarzy i podmiotów gospodarczych. UE jednak wciąż wstrzymuje przed ostrzejszą reakcją - wskazuje Reuters.
Póki co sankcje mają ograniczony charakter, a Ankara dostała czas do marca na wycofanie z prac badawczych złóż ropy naftowej na szelfie u wybrzeża Cypru.
- Zanim zostaną wprowadzone sankcje uderzające w turecką gospodarkę, kraje członkowskie UE chcą raz jeszcze dać czas dyplomacji - podkreśla w komentarzu francuska agencja AFP.
Jednak przyjęcie ograniczonych sankcji wobec Turcji nie jest po myśli zwłaszcza Grecji i popierającej ją Francji, które chciały stanowczych i jednoznacznych działań już teraz.
Ostatecznie przychylono się jednak do stanowiska Niemiec, Włoch i Hiszpanii, które uważały, że zaostrzanie kursu jest przedwczesne - relacjonuje Reuters.
Ostatnie działania Turcji są jednak problemem nie tylko do UE. Również USA są gotowe na objęcie tego kraju sankcjami. Tu jednak powody są inne.
Chodzi o ubiegłoroczny zakup przez rząd Erdogana rosyjskich systemów rakietowych S-400.
Jak podje Reuters, powołując się na pięć źródeł, w tym na trzech przedstawicieli władz USA, mają być one wymierzone w turecką Prezydencję Przemysłu Obronnego i w stojącego na jej czele Ismaila Demira.