W rozmowie z gazetami należącymi do grupy Polska Press Jacek Sasin stwierdził, że 59 proc. ceny energii stanowią koszty związane z uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych, a "kolejne 8 proc., koszty obowiązków OZE". Dlatego też eksperci ds. energetyki sprawdzili, jak wygląda rzeczywistość.
Koszty emisji CO2 rosną, ale trafiają do budżetu polskiego
Co do zasady, wicepremier i minister aktywów państwowych ma rację, że wzrost cen uprawnień do emisji CO2 istotnie wpływa na ceny energii. Zarazem jednak słowem nie wspomina, że pieniądze z tego tytułu nie płyną do Brukseli, ale zostają w krajowym budżecie.
Europejski System Handlu Emisjami (EU ETS) jest tak skonstruowany, że środki wpłacone za uprawnienia do emisji gazów cieplarnianych wracają do państw. 50 proc. z tych pieniędzy muszą przeznaczyć na transformację energetyczną, ale drugą połowę mogą już rozdysponować wedle własnego uznania.
Polska z tego tytułu tylko w tym roku otrzymała już ponad 21 mld złotych. Eksperci szacują, że do końca roku za tytułu uprawnień do budżetu krajowego trafi około 25 mld złotych.
Podatki i opłaty wprost na rzecz budżetu państwa stanowią ponad połowę ceny prądu. Na tę część składają się pieniądze, które płacimy za emisję CO2, VAT i akcyza. Większość pozostałej części trafia do spółek państwowych - punktuje Bernard Swoczyna, specjalista ds. Magazynowania Energii w WWF Polska.
PiS sam wprowadzał opłaty, na które dziś zrzuca odpowiedzialność
Jacek Sasin w wywiadzie wspomniał o opłacie OZE, która stanowi 8 proc. kosztów energii. Jednak to rząd Prawa i Sprawiedliwości sam ją wprowadził i obciążył nią rachunki Polaków, tak samo jak opłatą kogeneracyjną. Te dwie opłaty są "polskim wynalazkiem", jak ocenia je Bernard Swoczyna, a nie obowiązkiem nałożonym przez UE.
UE nakazała nam ograniczać emisję CO2, rozwijać OZE i kogenerację, a polski rząd zdecydował się to robić, pobierając dodatkowe opłaty za prąd i płacąc z nich wytwórcom OZE i miejskim elektrociepłowniom - wskazuje ekspert.
Zdaniem Aleksandra Śniegockiego, eksperta ds. polityki energetycznej, polityka klimatyczna odpowiada nie za dwie trzecie, ale za około jedną czwartą kosztów ponoszonych przez gospodarstwa domowe w rachunkach za prąd.
W swoim wywiadzie wicepremier Sasin skupił się jedynie na kosztach produkcji energii, a pominął opłaty dystrybucyjne na rachunkach. Zapomniał też o potrzebie inwestowania w modernizację energetyki niezależnie od unijnych celów klimatycznych. To z polityki klimatycznej właśnie Polska pozyskuje pieniądze, które powinny być przeznaczone na inwestycje w niskoemisyjne technologie i obniżenie przyszłych wydatków na energię i paliwa - wymienia ekspert.
WWF Polska w swoim komunikacie przywołuje również informację, że źródłem wyliczeń przywoływanych przez Jacka Sasina jest Polski Komitet Energii Elektrycznej. W jego skład wchodzą wyłącznie spółki energetyczne.
Prezes Urzędu Regulacji Energetyki zatwierdził taryfy na sprzedaż energii dla czterech tzw. sprzedawców z urzędu oraz pięciu największych spółek dystrybucyjnych. Rachunki za prąd wzrosną średnio o 24 procent. To około 21 złotych miesięcznie.