W piątek TSUE przychylił się do wniosku Czech i nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni Turów.
Szef MAP wskazał, że zamknięcie kopalni w Turowie "oznaczałoby katastrofalne skutki dla społeczeństwa i środowiska, groziło gigantycznymi stratami i zagrażało bezpieczeństwu energetycznemu kraju".
Jak przekonuje, zamknięcie kopalni to wyłączenie elektrowni, która dostarcza prąd do domów 3,7 mln Polaków. Jego zdaniem zagrożone są też szpitale czy inne obiekty użyteczności publicznej. Sasin ocenił straty finansowe na 13,5 mld zł. Oznaczałoby to też bezrobocie w regionie.
Wicepremier podkreślił, że w przypadku zastosowania środka tymczasowego, wskazanego przez TSUE, pracę z dnia na dzień straciłoby ponad 3,5 tys. pracowników kompleksu energetycznego w Turowie oraz blisko 1,8 tys. osób, które pracują w firmach współpracujących z PGE. Łącznie z rodzinami Turów zapewnia stabilny byt ok. 60-80 tys. osób.
- Trzeba też mieć świadomość, że wygaszenie bloków w Turowie oznaczałoby brak możliwości ich uruchomienia w przyszłości - zauważa Sasin w wywiadzie z PAP.
Jednocześnie zaznacza, że "postanowienie TSUE jest kompletnie niezrozumiałe tym bardziej, że po czeskiej i niemieckiej stronie w promieniu kilkudziesięciu kilometrów funkcjonują znacznie większe kopalnie". "Kopalnia w Turowie działa zaś w oparciu o koncesję przyznaną zgodnie z prawem, a zarzuty Czechów są całkowicie nieuzasadnione" - wyjaśnia wicepremier.
- Spór ma więc charakter czysto polityczny i jest związany z wyborami. Tym bardziej, że w celu ochrony źródła wody dla Czechów został wybudowany specjalny podziemny ekran, który ma zabezpieczyć przed potencjalnym przepływem wody - podkreślił Sasin.
Kopalnia i elektrownia Turów należą do spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, będącej częścią PGE Polskiej Grupy Energetycznej. W 2020 r. polski minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka przedłużył koncesję na wydobywanie w Turowie węgla brunatnego na kolejne sześć lat, do 2026 r.
Pod koniec lutego Czechy wniosły skargę przeciwko Polsce ws. rozbudowy kopalni węgla brunatnego Turów do TSUE wraz z wnioskiem o zastosowanie tzw. środków tymczasowych, czyli o nakaz wstrzymania wydobycia.
Minister środowiska Czech Richard Brabec tłumaczył wówczas, że pozew jest niezbędny dla ochrony czeskich obywateli, ponieważ Polska - jego zdaniem - nie spełniła postulatów Pragi związanych z ochroną środowiska. Minister zapowiedział też, że rozmowy z Polską będą kontynuowane, ale Czechy traktują obecne wydobycie w Turowie jako nielegalne.