- Otrzymaliśmy informację z Azerbejdżanu, że ze względu na problemy po ich stronie od dziś (11 stycznia - red.) nie możemy liczyć na 1,7 mln metrów sześciennych gazu, które codziennie docierały do naszego kraju - powiedział Vuczić. Dodał, że Serbia będzie musiała "dużo poważniej" korzystać teraz ze swoich rezerw.
Wcześniej informowaliśmy, że koncern Serbski Przemysł Naftowy (NIS) znalazł się pod presją USA, które domagają się wycofania rosyjskiego kapitału z firmy. Vuczić mówił o "wyjątkowo surowych sankcjach" ze strony Stanów Zjednoczonych.
Azerbejdżan wstrzymał przesył gazu do Serbii
Gaz z Azerbejdżanu zaczął być dostarczany do Serbii pod koniec 2023 roku. W trakcie tej zimy kraj miał przez cały sezon grzewczy otrzymywać azerskie dostawy. Minister energetyki Serbii Dubravka Djedović Handanović zapewniała we wrześniu, że z Azerbejdżanu ma płynąć do Belgradu ponad milion metrów sześciennych gazu dziennie. Surowiec trafiał do tej pory do Serbii gazociągiem biegnącym przez sąsiednią Bułgarię.
Do momentu uruchomienia połączenia Serbia była uzależniona od gazu rosyjskiego. Z krajowej produkcji pokrywano niecałe 13 proc. potrzeb, a resztę importowano wyłącznie z Federacji Rosyjskiej.
W piątek Serbski Przemysł Naftowy (NIS), największy w kraju koncern naftowy, został objęty amerykańskimi sankcjami jako podmiot kontrolowany w większości przez rosyjski przemysł energetyczny. Od 2008 r. większościowym udziałowcem NIS są rosyjskie przedsiębiorstwa Gazprom i Gazprom Nieft.
Azertag.az podaje, że jeszcze na początku stycznia prezydent Serbii mówił, że "Azerbejdżan jest dla Serbii wiarygodnym partnerem w zakresie dostaw gazu ziemnego". Podkreślał, też że w rezerwie "w podziemnych magazynach gazu w Serbii i na Węgrzech znajduje się około 430 mln metrów sześciennych gazu".