Zarzuty wobec Biedronki dotyczą ogólnopolskiej akcji promocyjnej "Tarcza Biedronki Antyinflacyjna", która trwała od 12 kwietnia do 30 czerwca. Prezes UOKiK 26 kwietnia wszczął w tej sprawie postępowanie wyjaśniające. Jego efektem są trzy zarzuty praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów.
UOKiK zwrócił uwagę, że regulamin akcji promocyjnej był dostępny w internecie, ale nie został on zawieszony w sklepach Biedronki. Dopiero na życzenie klientów pracownicy sklepu mogli go ewentualnie wydrukować. Tego też dotyczy jeden z zarzutów – braku realnej dostępności regulaminu promocji w sklepach.
W Biedronce chcą podwyżek. Właśnie dostali odpowiedź
"Jeśli już klienci do niego dotarli, dowiedzieli się, że nie wystarczyło - zgodnie z hasłem reklamowym - znaleźć tańszy produkt w innym sklepie. Regulamin wprost wskazywał, że produkt ten należało kupić i to nie tylko w sklepie Biedronki, ale również u konkurencji, która została w regulaminie ograniczona do najpopularniejszych sieci. By uzyskać zwrot różnicy w cenach, warunków regulaminowych było dużo więcej i były wymagające, a wręcz uciążliwe, co mogło uczynić skorzystanie z akcji promocyjnej nieopłacalnym" – przekazał UOKiK. Na tym nie koniec.
Zarzuty tkwią w szczegółach akcji "Tarcza Biedronki Antyinflacyjna"
Według regulaminu akcji, jak przypomina UOKiK, zakupów należało dokonać w tym samym tygodniu. Ponadto klienci musieli też zrobić zdjęcia porównywanego produktu (wraz z etykietą ze składem) i zachować nienaruszone paragony bądź faktury. Następnie konsumenci mieli w ciągu 7 dni od zakupów przesłać elektronicznie zgłoszenie.
Gdy zostało ono przyjęte, klienci dostawali numer zgłoszenia i zobowiązani byli do wysyłki pocztą tradycyjną (opłacając koszty listu) oryginałów dowodów zakupu i zdjęć. Również w ciągu tygodnia. Prezes UOKIK uznał, że hasła reklamowe w tym aspekcie mogły wprowadzać konsumentów w błąd.
Poza tym urząd twierdzi, że klienci sieci według przekazów reklamowych mogli spodziewać się otrzymania zwrotu różnicy cen w formie pieniężnej do dowolnego wykorzystania. Tymczasem regulamin precyzował, że dostaną oni wyłącznie e-kod o wartości zgłaszanej różnicy w cenie, do wykorzystania tylko w sklepach sieci i tylko w terminie tygodnia od jego otrzymania.
Właścicielowi Biedronki grozi dotkliwa kara od UOKiK
Podsumowując - urząd, po analizie akcji promocyjnej uznał, że benefity i zasady uczestnictwa w niej mogły wprowadzać w błąd konsumentów, co wynika z jej skomplikowanego charakteru. W efekcie skorzystanie z niej było uciążliwe dla klientów. Stąd trzy zarzuty.
Nie ulega bowiem wątpliwości, że informacje dotyczące zasad skorzystania z promocji powinny być łatwo dostępne, a hasła reklamowe, ich treść i sposób prezentowania, nie mogą wprowadzać konsumentów w błąd" – powiedział wyjaśnia Tomasz Chróstny, prezes UOKiK.
Zasady akcji promocyjnej Biedronki sprawiły, że jej właścicielowi grożą kary finansowe w wysokości do 10 proc. rocznego obrotu.
Poprosiliśmy Jeronimo Martins Polska o komentarz do zarzutów UOKiK. "Sieć Biedronka od wielu lat robi wszystko, żeby oferować najniższe ceny na rynku. Ta i wszystkie inne akcje promocyjne mają na celu stworzenie realnych oszczędności dla polskich klientów. Jesteśmy zaskoczeni informacjami krążącymi w mediach, gdyż do tej chwili nie otrzymaliśmy żadnej formalnej korespondencji od UOKiK" - odpisało biuro prasowe sieci Biedronka na pytania money.pl.