To już grubo ponad 200 dni, jak liczyliśmy w money.pl, kiedy branża fitness pozostaje zamknięta. Ma to swoje bezpośrednie konsekwencje. Odczuli je przede wszystkim drobni przedsiębiorcy, dla których pandemia i obostrzenia nałożone przez rząd okazały się zabójcze.
Na portalach sprzedażowych można znaleźć liczne oferty wystawionego sprzętu sportowego, a także kompletnych siłowni wraz z lokalem. - Koronawirus nas wykończył. Nie poradziliśmy sobie. Koszty nas przerosły. Nie da się utrzymać, nie mogąc zarabiać - przyznaje w rozmowie z money.pl Ewelina Ranc, właścicielka siłowni w Krakowie.
Funkcjonowała w tej branży 10 lat, teraz musiała zamknąć interes, a sprzęt wystawić na sprzedaż. Upłynnia całe wyposażenie, od dużych siłowych maszyn do ćwiczeń, zestawów do ćwiczeń kardio, suwnic do wyciskania, orbitreków, rowerków przez ławeczki, po obciążenia, stojaki, sztangi, hantle, czy pasy trx. Słowem wszystko, co służyło klientom do treningów w tej krakowskiej siłowni.
Sprzęt odnowiony lub zupełnie nowy, bo siłownia ma za sobą remont. Właścicielka chciała produktywnie wykorzystać tę przerwę. - Rok jesteśmy zamknięci. Nikt się nie spodziewał, że zostaniemy zamknięci na tak długo. Środki, które jeszcze były, zostały zainwestowane.
Jak podkreśla, te krótkie okresy odwilży nie dały możliwości odbicia się finansowego. Jak zaznacza, najlepszy okres dla funkcjonowania siłowni, czyli kwiecień, maj, czerwiec byli zamknięci. - Odmrożono nas na wakacje, w czasie kiedy ruch na siłowniach jest najmniejszy, a po nich przyszło znów zamknięcie - zaznacza.
Jak mówi, rok pandemii zniszczył wszystko. - Co tu dużo mówić. Obostrzenia nakładane przez państwo dobiły nas. Pomoc, którą nam zaoferowano, jest skandalicznie niewystarczająca. Otrzymaliśmy 5 tys. jednorazowo, złożyliśmy wnioski o kolejne, ale co to jest, kiedy sam czynsz to 5,7 tys. zł, a gdzie reszta opłat? - pyta pani Ewelina.
Nie zdecydowali się na bunt i otwarcie pomimo zakazów. - Jak mamy mieć opłaty i dodatkowy stres związany z kontrolami, sprawami sądowymi, albo oddać te drobne, które nam dali, to zdecydowaliśmy się wziąć to na przetrwanie - tłumaczy. - Poza tym nie wiadomo, czy ludzie faktycznie by przyszli. Jest wirus, ludzie się obawiają. Jest w nas również pewna odpowiedzialność. Skoro zdecydowano o zamknięciu, a powodem miało być bezpieczeństwo i walka z pandemią, to nie łamaliśmy tych zasad.
Wyleczeni z fitnessu
Pani Ewelina wprost przyznaje, że to koniec jej działalności związanej z prowadzeniem siłowni. Zmienia branżę. - Skutecznie wyleczono mnie z prowadzenia biznesu fitness. Nawet jeśli miną obostrzenia, nie wrócę do tej branży. To zbyt ryzykowne, nieprzewidywalne, nie wiadomo, kiedy znów zostaniemy zamknięci - zaznacza.
Decyzja podjęta. Nie było na co czekać. Oszczędności się skończyły. Przyszedł czas, aby wypowiedzieć lokal, sprzedać sprzęt i odzyskać część pieniędzy. Za cały osprzęt chce 125 tys. zł.
- Część sprzętu już poszło na złom. To, co nowe lub odnowione, idzie pod młotek. Pieniądze przeznaczę na zaległe opłaty - przyznaje.
Nie jest jedyna, która do branży już nie wróci. Pan Michał również wystawił cały sprzęt z zamkniętej siłowni Fit For Free. Prowadził ją w przez 6 lat w Gorzowie Wielkopolskim. Na tym jednak koniec.
- Teraz muszę sprzedać sprzęt, aby pospłacać długi. Szybko się ta pandemia nie skończy, trzeba myśleć o innym biznesie - przyznaje w rozmowie z money.pl. Jest wściekły na rząd, który, jak zaznacza, pogrążył jego biznes. - Nie rozumiem tej polityki. Sklepy funkcjonują w reżimie sanitarnym, kościoły otwarte, a siłownie nie mogą. Gdzie tu logika? – pyta.
Przypomnijmy, że kiedy 12 lutego rząd zniósł część obostrzeń i uruchomił np. baseny, siłownie i kluby fitness pozostały zamknięte. - Na razie nie ma mowy o otwarciu siłowni, klubów fitness i restauracji. Koronawirus roznosi się drogą kropelkową i nie możemy tu na razie zrobić nic innego - tłumaczył wówczas Mateusz Morawiecki.
Minister zdrowia podkreślał z kolei, jak ważne jest dla zdrowia aktywność fizyczna i dlatego, jak argumentował, umożliwiono sport na zewnątrz.
- Rozłożona została cała branża - stwierdza natomiast właściciel Fit For Free. - Duże sieciówki upadają, a co dopiero małe obiekty - mówi.
Jak podkreśla, wszystko poszło na bieżące utrzymanie zamrożonej działalności. - Nie zarabiamy, a koszty się generują, leasingowany sprzęt trzeba opłacać, rachunki za zajmowane lokale, utrzymanie maszyn i ludzi - wylicza pan Michał.
Z działalnością w branży fitness kończy też pani Anna. Wyprowadza się z kraju. - Lockdown przyśpieszył decyzję - przyznaje. Pod młotek idzie nie tylko sprzęt, ale przejąć można również lokal na Piątkowie w Poznaniu.
Jak zaznacza, klub był odmalowany i gruntownie odświeżony w ubiegłym roku. To kameralna siłownia osiedlowa, ale jak zapewnia Pani Anna, ma wieloletnią tradycję i stałe grono wiernych klientów.
Polowanie się zaczęło. Cwaniaków nie brakuje
Nasi rozmówcy wystawili swoje siłownie na popularnym portalu aukcyjnym. Przyznają, że zainteresowanie jest duże, ale od oferty do jej finalizowania długa droga, bo jak zaznaczają, wiele zapytań pochodzi od osób, które wykorzystują trudną sytuację i polują na dobrej klasy sprzęt za małe pieniądze.
- Chętnych na kupno sprzętu nie brakuje, ale często zainteresowani zaniżają wartość tego sprzętu. Chcą kupić za bezcen - mówi pani Ewelina.
Podobne spostrzeżenia ma pan Michał. Jak podkreśla, ponad 90 maszyn, które wystawił na sprzedaż, to renomowany, markowy sprzęt. W pełni sprawny i po przeglądzie w 2020 rok. Jego wartość wycenił na 270 tys. zł.
- Nie brakuje cwaniaków, co chcą wykorzystać naszą sytuację - zaznacza w rozmowie z money.pl.
Cała branża w kryzysie
Pandemia mocno odcisnęła się na branży fitness. Choć to potężny biznes, który generuje ponad cztery miliardy złotych przychodów rocznie i zatrudnia około 80 tys. osób, zaczął się kurczyć.
Upadają nie tylko mali przedsiębiorcy, ale zamknięcia nie wytrzymują też duże sieci. Niech za przykład posłuży choćby działająca od 2015 roku sieć Fitness World, która w listopadzie zamknęła wszystkie swoje filie i złożyła wniosek o upadłość.
Mniejszych połykają większe firmy. Tak też się stało z Fitness Word. Marka nie zniknie z rynku tylko dlatego, że przejął ją Medicover, duża sieć placówek medycznych. To ona wykupiła 19 placówek m.in. we Wrocławiu, w Katowicach, Kaliszu i Częstochowie.
Sytuacja branży stała się tak trudna, że część z przedsiębiorców zdecydowała się otworzyć swoje punkty pomimo zakazu. Wspiera je w tym Polska Federacja Biznesu, która jednak wymaga, aby wszystkie siłownie działały w reżimie sanitarnym.