"Reprezentując ponad 100 największych firm zajmujących się dystrybucją węgla, co w efekcie przekłada się na ponad pół tysiąca składów opału (...), pragniemy zadeklarować gotowość do współpracy z każdą organizacją gospodarczą, rządową czy samorządową, w celu zapewnienia możliwie najskuteczniejszego dostępu do węgla Polakom w tym trudnym okresie" - oświadczyła Izba w opublikowanym we wtorek stanowisku.
Izba deklaruje, że oferuje "gotową infrastrukturę w postaci składów opału wyposażonych w odpowiedni sprzęt i doświadczony personel. "Jesteśmy jedynym racjonalnym kierunkiem optymalnej i skutecznej dystrybucji węgla na terenie Polski. Jesteśmy przekonani, że znacznie łatwiej będzie wykorzystać już istniejące i gotowe do pracy firmy niż tworzyć od podstaw nowe składy opału" - ocenił prezes Izby Łukasz Horbacz.
Składy to rodzinne firmy. "Upadną, ludzie stracą pracę"
Przedstawiciele Izby podkreślają, iż ich stanowisko w tej sprawie "jest całkowicie apolityczne" i wynika z wieloletniego doświadczenia firm, które może być wykorzystane do możliwie najsprawniejszej dystrybucji węgla w sezonie grzewczym 2022/23.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według prognoz Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla, w tym roku na rynku zabraknie do 2,5 mln ton węgla opałowego, co stanowi niemal 30 proc. zapotrzebowania. Odczuwalny jest głównie brak węgla grubego tylu orzech i kostka. To konsekwencja embarga na węgiel rosyjski, wprowadzonego po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Niedobór jest uzupełniany importem drogą morską z innych kierunków.
Obecnie krajowy węgiel dla gospodarstw domowych sprzedawany jest niemal wyłącznie bezpośrednio przez producentów, czyli spółki węglowe. Największym dostawcą jest Polska Grupa Górnicza, której sklep internetowy jest oblegany. W ocenie Izby obecnie "przez odcięcie firm prywatnych od polskiego węgla znacjonalizowano dystrybucję węgla krajowego".
"Szacujemy, że z tego powodu zamknęło się już lub zawiesiło działalność ok. 30 proc. z niemal 5 tys. firm handlujących detalicznie węglem. Poprzez embargo na rosyjski węgiel, kilkudziesięciu prywatnych importerów zastąpiono państwowym duopolem. W prywatnych rękach została już tylko dystrybucja węgla importowanego" - czytamy we wtorkowym stanowisku - krytycznym wobec pomysłu dystrybucji importowanego węgla przez samorządy.
"Jeżeli ruszy subsydiowana konkurencja ze strony samorządów, składom prywatnym grozi bankructwo, a 15-20 tysięcy ludzi straci pracę. Warto przypomnieć, że składy opału to w dużej mierze małe, rodzinne przedsiębiorstwa" - podkreślił Łukasz Horbacz.
Izba zwraca uwagę, że sprzedaż węgla wymaga odpowiednio przygotowanego terenu, infrastruktury technicznej i doświadczonego personelu. "Próba zorganizowania tego w krótkim czasie przez podmioty niemające żadnej praktyki w tym zakresie, z góry skazana jest na porażkę" - ocenia Izba, która nie zgadza się również z argumentem, że sprzedaż węgla przez samorządy miałaby obniżyć cenę opału.
"Samorządy nie będą w stanie sprzedawać węgla taniej"
Jak wylicza zarząd Izby, obecnie firmy prywatne kupują węgiel importowany w portach w cenach rzędu 2100-2300 zł netto za tonę, zależnie od parametrów jakościowych. Transport z portu do poszczególnych lokalizacji w głębi kraju kosztuje ok. 50-250 zł za tonę. Finalnie węgiel sprzedawany jest za 2900-3500 brutto za tonę.
"W związku z tym, że rynek dystrybucji węgla jest bardzo rozdrobniony i konkurencyjny (kilka tysięcy firm), przedsiębiorcy zostaje zwykle marża handlowa na poziomie 250-300 zł netto/t. Z tej marży musi pokryć on koszty finansowania - ostatnio bardzo dotkliwe, za sprawą wysokich stóp procentowych, koszty funkcjonowania składu, koszty pracownicze, amortyzację sprzętu, paliwo, energię itd. To, co zostaje, to zysk firmy" - tłumaczy prezes IGSPW.
Jego zdaniem samorządy nie będą w stanie sprzedawać węgla taniej, zaś budowane w pośpiechu składy opału byłyby droższe w działaniu od tych już istniejących – prywatnych.
Jak poinformował przed tygodniem wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin, do końca sezonu grzewczego import węgla osiągnie wielkość 17 mln ton, z czego do końca 2022 r. będzie to prawie 11 mln ton. Do końca roku na rynek trafi też 5,4 mln ton węgla z polskich kopalń.
Minister zwrócił się do samorządów, aby zaangażowały się w dystrybucję opału, co miałoby też ograniczyć jego koszt dla klientów końcowych. Według szefa MAP, "coraz więcej samorządów jest zainteresowanych, aby dostarczyć węgiel swoim mieszkańcom". Chętne do dystrybucji węgla samorządy mogą występować do PGE i Węglokoksu, które dysponują przesianym węglem gotowym do sprzedaży.