W piątek rząd opublikował w wykazie prac legislacyjnych zarys projektu ustawy dotyczącego "kredytu na start". Ale znalazły się w nim także inne ważne przepisy, dotyczące uruchomienia centralnej bazy danych, w których będą gromadzone informacje o transakcjach i cenach na rynku mieszkań.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Baza danych byłaby uzupełnieniem rozwiązań przewidujących wsparcie kredytobiorców w nabywaniu własnego mieszkania, umożliwiając porównywanie ofert rynkowych z realnymi cenami transakcyjnymi na danym rynku lokalnym" - czytamy w propozycji rządu.
Pomysł nie jest nowy. To Waldemar Buda, były minister rozwoju w rządzie PiS, już rok temu mówił o tym rozwiązaniu. Alarmował, że rynek "opiera się o pewnego rodzaju bańkę, gdzie funkcjonują flipperzy".
- Dokonywane są cesje na rynku pierwotnym oraz nie ma wiedzy o tym, za ile realnie sprzedawane są mieszkania. Wszystko to powoduje, że spirala nakręca się. Trzeba to zatrzymać - mówił Buda w marcu ubiegłego roku.
Według jego zapowiedzi na publicznej stronie internetowej mają być publikowane informacje "przekazywane przez notariuszy w trakcie transakcji", z wyłączeniem danych wrażliwych.
Duża różnica w cenach. Drogie mieszkania podbijają średnią
Pomysł stworzenia bazy cen chwalą eksperci.
- Mamy rozdźwięk między cenami ofertowymi a transakcyjnymi. Te pierwsze są bardzo aktywnie śledzone przez media i serwisy społecznościowe, bo są dostępne od ręki, ale pokazują ceny, jakich życzą sobie sprzedający, a nie takie, po których są w stanie sprzedać mieszkanie - wyjaśnia w rozmowie z Interią Biznes Jan Dziekoński, analityk rynku mieszkaniowego, założyciel FLTR. - Natomiast oficjalne dane o cenach transakcyjnych są opóźnione o 3-6 miesięcy. Dlatego, zwłaszcza w sytuacji gdy rynek jest rozgrzany, ceny ofertowe, trafiając do obiegu publicznego często są efektem pompowania i wypuszczania balonika próbnego, gdzie sprzedający słysząc opinie, że rośnie popyt, bo np. pojawił się program mieszkaniowy, radykalnie podnosi cenę do poziomu, który wydaje się irracjonalny, ale chce sprawdzić czy na tak gorącym rynku to mieszkanie sprzeda się - tłumaczy ekspert.
W efekcie bardzo drogie mieszkania podbijają średnią.