Otwarcie gospodarki nie oznacza końca problemów. Kryzys popandemiczny w USA widoczny jest gołym okiem. Koronawirus i lockdown spowodowały, że wiele firm, mimo odmrożenia ich branż, nie może się otworzyć.
Jak pisze CNN, branża hotelarska i gastronomiczna w USA spodziewają się udanego sezonu letniego. Jednak borykają się z problemami kadrowymi, a to może prowadzić do chaosu, pisze dziennik.
Niektóre amerykańskie restauracje nie mogą w pełni się otworzyć, gdyż brakuje im pracowników kuchni, jak i personelu kelnerskiego. O podobnym problemie mówią również polscy restauratorzy - pisaliśmy o tym na łamach money.pl.
Gastronomia różnie radzi sobie z lockdownem. Jeden problem jest dla wszystkich taki sam
Część z tych pracowników przez okres zamknięcia lokali przebranżowiła się, na zawsze odchodząc z branży gastronomicznej.
W branży brakuje również tysięcy sezonowych pracowników z zagranicy, którzy nie mogą przyjechać z powodu ograniczeń związanych z pandemią.
Również branża hotelarska ma problemy kadrowe. Z powodu przestoju w podróżach służbowych straty liczą hotele konferencyjne. Branża hotelarska ostrzega, że bez pomocy rządowej do końca roku skurczy się o kolejne pół miliona miejsc pracy. Od początku pandemii w USA już utraciła 8 mln miejsc pracy - wskazuje CNN.
Problemy ma też budowlanka. Brakuje podstawowych surowców. Zamknięcie tartaków w USA doprowadziło do niedoborów drewna na rynku, a to miało bezpośredni wpływ na ceny nieruchomości. Cena nowych domów wzrosła o 36 tys. dol.
Upadł też rynek najmu samochodów. Po wybuchu pandemii, kolejnych lockdownach, ograniczeniach w poruszaniu się wiele firm wynajmujących samochody wyprzedało swoje floty. Teraz walczą o uzupełnienie zapasów - pisze CNN. W rezultacie na lotniskach w USA brakuje samochodów, a dzienne stawki wynajmu gwałtownie wrosły.