Do maja z VAT wpłynęło do budżetu 124 mld zł. To prawie 19 proc. więcej niż rok wcześniej, więc teoretycznie dobrze, ale problem w tym, że Ministerstwo Finansów poprzeczkę ustawił sobie wyjątkowo wysoko. - Aby wykonać projekt ustawy budżetowej, VAT powinien w każdym miesiącu rosnąć o 37 proc. rok do roku, czyli dwa razy więcej niż po maju - zauważa w rozmowie z money.pl Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych.
Za niskie wpływy z VAT
W ciągu roku z VAT do budżetu powinno wpłynąć aż 321 mld zł, więc na razie zostało wykonane ponad 38 proc. założonego planu, podobnie zresztą jak w przypadku całości założonych wpływów. Nie wiadomo, czy to wystarczy. Na koniec roku wpływy z VAT powinny być wyższe o 32 proc., a jak widać, jeszcze sporo brakuje do osiągnięcia takiego wyniku. Jak to wygląda w liczbach? Tu kłopot widać jeszcze wyraźniej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Do końca roku z VAT powinno jeszcze wpłynąć 197 mld zł, czyli przeciętnie 28 mld zł na miesiąc. Ale w tym roku, poza styczniem, w którym był to efekt przesunięcia zwrotów podatku na grudzień, w innych miesiącach wpływy z tego podatku oscylowały między 21 mld zł w marcu a 24,5 mld zł w kwietniu. W maju było to 22,5 mld zł.
Powody? Po pierwsze MF wskazywało na gwałtowny wzrost luki VAT w ubiegłym roku, która ponownie dobiła do poziomów ponad 15 proc. (chodzi o różnicę między tym, ile pieniędzy z VAT wpływa do budżetu, a ile faktycznie powinno wpłynąć). Kolejny powód to konsumpcja, która nie odbiła tak mocno, jak zakładały prognozy.
Odbicie powinno przyspieszyć
Konsumpcja rośnie, ale na razie słabo. Wyniki gospodarcze są zróżnicowane, odbicie nie idzie równomiernie we wszystkich branżach i do tego mamy niższą inflację, która wcześniej nakręcała dochody - podkreśla Sławomir Dudek.
Skutkiem mogą być niższe wpływy podatkowe na koniec roku. I to znacząco niższe. Bo jeśli wyłączyć styczeń, to przeciętnie wpływało z VAT 23 mld zł. Tak więc, by nadrobić zaległości w kolejnych miesiącach, powinno wpływać co najmniej 5 mld zł więcej. Jeśli z kolei wpływy zostaną na obecnym poziomie, to ubytek może wynieść nawet ponad 30 mld zł. Dudek wylicza, że jeśli utrzyma się 19-proc. wzrost wpływów rok do roku, to luka we wpływach może wynieść 25,6 mld zł. Nieco inaczej szacuje możliwy ubytek Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista Pekao S.A., którego zdaniem wpływy z VAT mogą być niższe o 10-20 mld zł.
To jest związane z niską inflacją i inną strukturą PKB. Widzimy wojnę cenową. Inne są także realia budżetowe - w zeszłym roku inflacja oraz wzrost konsumpcji dawały wartości dwucyfrowe, a w tym jednocyfrowe - podkreśla Pytlarczyk.
Powody do optymizmu
Jeśli chodzi o inne wpływy z podatków, to najlepiej idzie CIT. Są one wyższe o ponad 60 proc. w ujęciu rok do roku. Z kolei wpływy z PIT urosły o 40 proc. Należy jednak pamiętać, że w 2023 r. mieliśmy rekordowe zwroty z tego podatku wynikające z zamieszania związanego z Polskim Ładem.
Pewnym pocieszeniem są także dobre wyniki Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, w którym składka rok do roku wzrosła o ponad 15 proc. To może zwiastować nieco niższą dotację dla FUS i co za tym idzie, mniejsze obciążenie dla budżetu.
Dane pokazują, że jeśli nie nastąpi znacząca poprawa koniunktury, to minister Andrzej Domański nie będzie miał luzu w budżecie. Przeciwnie - na koniec roku może się nawet zastanawiać, jak go spiąć. Planowany deficyt ma wynieść 184 mld zł. Jeśli będą kłopoty z dochodami, minister finansów będzie musiał ciąć wydatki lub nawet nowelizować budżet.
Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl