Piątkowy wiec na stadionie Łużniki w Moskwie miał pokazać poparcie dla rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Relacjonujący wydarzenie kiszyniowski dziennik online "Timpul" stwierdził, że słowa piosenki zaśpiewanej przez rosyjskiego artystę Olega Gazmanowa, znanego z komponowania pieśni patriotycznych, u mieszkańców Mołdawii mogą wywoływać niepokój związany z potencjalną inwazją Moskwy.
"Ukraina i Krym, Białoruś i Mołdawia – to jest mój kraj" - tak zaczyna się jedna z piosenek wykonanych w piątek na moskiewskim stadionie w obecności prezydenta Rosji Władimira Putina i setek tysięcy Rosjan, którzy przyszli na koncert poświęcony Dniu Zjednoczenia Krymu" - napisał "Timpul".
Komentatorzy oraz internauci z Mołdawii przypominają, że kraj ten znalazł się też jako jeden z celów rzekomego ataku Rosji na jednej z map pokazywanej na początku marca przez prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenkę.
Mołdawia obawia się rosyjskiej inwazji
Jak pisaliśy w money.pl, licząca ok. 2,6 mln mieszkańców Mołdawia jest jednym z najbiedniejszych państw Europy. W ostatnich dniach ten mały, graniczący od południa z Ukrainą kraj, mierzy się z falą uchodźców, a także obawą, że łakomy wzrok Władimira Putina w następnej kolejności skieruje się właśnie w jej kierunku. Postanowiła więc nie czekać i złożyła wniosek o przyjęcie do Unii Europejskiej.
Powodem do obaw dla mołdawskiego rządu może być to, co wydarzyło się w Gruzji oraz Ukrainie. W przypadku inwazji na Gruzję Rosja wykorzystała bowiem sprawę Abchazji i Osetii Południowej, a w przypadku Ukrainy — Moskwa rozgrywała sytuację Donbasu i Krymu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W obu przypadkach widać pewną analogię, a to nie jest dobry sygnał dla mającej problem z Naddniestrzem Mołdawii. Wprawdzie separatyści zapewnili o pokojowych zamiarach, ale obecna tam wojska rosyjskie są poza ich kontrolą. Dodatkowo — jak wskazuje Polski Instytut Spraw Międzynarodowych — możliwości przeciwdziałania przez Mołdawię potencjalnemu rosyjskiemu zagrożeniu są niewielkie. "Jej wojsko i karabinierzy, w sumie ok. 15–16 tys. żołnierzy, są słabo uzbrojeni – m.in. nie mają lotnictwa bojowego i broni pancernej" - wyjaśniał Jakub Pieńkowski z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.