30 września na Słowacji odbędą się wybory parlamentarne. Szefem rządu może zostać Robert Fico, który na fotelu premiera już zasiadał. Partia Kierunek, której przewodzi, zwycięża w większości sondaży. Kandydat na premiera budzi kontrowersje. Sprzeciwia się dostawom broni na Ukrainę oraz włączeniu Kijowa do NATO. Agencja Bloomberg ocenia, że Rosja może wkrótce zyskać nowego przyjaznego przywódcę w Europie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nowy premier Słowacji może grać na dwa fronty
Fico obiecał, że w przypadku wygranej zakończy pomoc wojskową dla Kijowa. W jego opinii prezydent kraju Zuzana Čaputova to "amerykański agent". Nie chce też widzieć Ukrainy w NATO. To jedna strona medalu. Jest i druga. Fico jest bowiem politykiem, który lawiruje pomiędzy Wschodem i Zachodem, pro i anty-rosyjskością. Świadczą o tym liczne decyzje podjęte w przeszłości.
Dr Krzysztof Dębiec, główny specjalista Zespołu Środkowoeuropejskiego OSW, w swojej analizie stwierdza, że zbliżające się wybory do Rady Narodowej zdecydują o tym, czy Słowacja nadal będzie uczestniczyć w międzynarodowej koalicji polityczno-militarnego wsparcia dla Kijowa.
W rozmowie z money.pl podkreśla, że wynik wyborczy na Słowacji nie jest przesądzony. Nie ma pewności, że rządzić będzie Fico, nawet jeśli jego partia zbierze najwięcej głosów.
Wszystko wskazuje na to, że układ sił wyborczych na Słowacji będzie bardzo skomplikowany. Nie da się wykluczyć takiej sytuacji, że potrzebne będą przedterminowe wybory. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest mimo wszystko sformowanie koalicji wokół partii SMER Roberta Ficy - mówi.
Zauważa, że jego partia należy do szeroko rozumianej europejskiej lewicy, jest członkiem Partii Europejskich Socjalistów. - Natomiast ma bardzo silne rysy suwerennościowe, nawiązuje do retoryki narodowej. Lewicowa jest przede wszystkim w aspekcie realizacji polityki socjalnej, walki o prawa pracowników, czy promowania idei silnego państwa - ocenia ekspert.
Zdaniem rozmówcy money.pl wszystko wskazuje na to, że aby SMER utworzył koalicję, będzie potrzebował wsparcia partnerów. Tym kluczowym będzie prawdopodobnie centrolewicowa partia Hlas. Na czele z byłym premierem Peterem Pellegrini, którego zresztą swego czasu Fico wypromował, gdy odszedł w niesławie po protestach po zabójstwie dziennikarza śledczego Jana Kuciaka.
Wydaje się właśnie Pellegrini, który przy dobrym wyniku może nawet liczyć fotel premiera, w takim układzie mógłby wyważać bardziej radykalny głos Ficy - mówi ekspert.
Fica sprzeciwiał się sankcjom na Moskwę. Ale i Nord Stream 2
Polityka trudno nazwać jednoznacznie prorosyjskim. - Przy Ficy trzeba przede wszystkim pamiętać, że jest to polityk aktywny od roku 1992, gdy został wybrany do słowackiego parlamentu jeszcze w ramach czechosłowackiej federacji. On zawsze stosował swego rodzaju dualizm. Z jednej strony była retoryka zwrócona do wyborcy krajowego, namierzonej na konkretne rezultaty. Odpowiadał zazwyczaj na wzbierające w społeczeństwie emocje - podkreśla.
Ale z drugiej strony, nigdy nie podjął jakichś radykalnych, kontrowersyjnych decyzji, które mogłyby wskazywać na niego jako polityka prorosyjskiego. Jest prawdą, że regularnie krytykował i krytykuje sankcje względem Rosji, jest tak od roku 2014, gdy te kolejne pakiety sankcyjne były nakładane. Ale też Słowacja Ficy akceptowała je z nim jako premierem. Podobnie jak Polska, Słowacja Ficy sprzeciwiała się budowie gazociągu Nord Stream 2, przy czym tutaj nie dlatego, że miała zastrzeżenia do rosyjskiego gazu, ale dlatego, że gazociąg przez Morze Bałtyckie zmniejszał znaczenie tranzytowe kraju - wyjaśnia.
Fico wprowadził Słowację do euro
Zdaniem eksperta OSW sami Słowacy stawiają sobie pytanie: Co zrobi Fico teraz? - Czy on już faktycznie przekroczył polityczny Rubikon i nie wróci do tego bardziej umiarkowanego Ficy, którego mimo wszystko pamiętamy z lat, gdy był w urzędzie? Czy raczej po wyborach wszystko się zmieni, bo okaże się, że za retoryką nie muszą pójść czyny? Sam Fico wysyła dużo sygnałów, które wskazują na tę drugą opcję - opowiada nasz rozmówca.
Ostatnio, gdy jest typowany do objęcia funkcji premiera, coraz częściej podkreśla fundamenty słowackiej polityki zagranicznej - członkowstwo w NATO i UE, udział w jądrze integracji europejskiej. Trzeba pamiętać, że Słowacja od 2009 r. jest członkiem strefy euro i to Fico się chełpi tym, że do jądra europejskiej integracji Słowację wprowadził - zaznacza dr Krzysztof Dębiec.
Ukraińskie zboże będzie problemem dla każdego rządu
Ekspert OSW podkreśla też, że Słowacja wykazuje bardzo dużo proukraińskich postaw. - Chciałbym rozwiać pewien mit. Słowacja z jednej strony jest państwem, które wspiera Ukrainę na różnych polach - czy to wojskowym, czy ogólnie. Pomoc Słowacji jest szósta na świecie pod względem stosunku wsparcia do PKB - mówi.
Zaznacza przy tym, że słowacki rząd techniczny wyznaczony przez liberalną prezydent Čaputovą przystąpił do grupy państw, takich jak Polska czy Węgry, które były za embargiem zbożowym. I jednostronnie zakaz sprzedaży czterech produktów rolnych, w tym pszenicy, Słowacja wprowadziła.
Jego zdaniem w dyskusjach przedwyborczych ten temat był wspominany, nawet Michal Szimeczka, przedstawiciel Progresywnej Słowacji, najprzyjaźniejszej wobec Ukrainy partii, uważał wprowadzenie tej decyzji za słuszną.
- Tutaj w jakimkolwiek scenariuszu nie spodziewałbym się jakiejś diametralnej różnicy. Słowacja po prostu jest znaczącym producentem zbóż, 40 proc. produkcji zbóż kieruje za granicę, przede wszystkim na rynek UE, dla niej konkurencja zboża z Ukrainy jest poważnym wyzwaniem. Teraz bardziej za granicą niż w kraju - mówi dr Krzysztof Dębiec.
Podkreśla też, że obojętnie, jaka koalicja powstanie po wyborach, będzie musiała w jakiś sposób rozwiązać problem ukraińskiego zboża.
Na pewno w takiej warstwie retorycznej Fico może się jakoś zbliżyć do rządu Orbana. Zresztą politykę wschodnią realizowaną przez Fidesz, rząd w Budapeszcie, Fico wskazuje jako pewno rodzaju wzór - podsumowuje ekspert.
To, którą ze swoich twarzy pokaże Fico, okaże się dopiero po wyborach. Może się bowiem okazać, że jego wynik wyborczy będzie zbyt słaby, by jego najradykalniejsze pomysły mogły wejść w życie.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl