W Wołominie nowe zasady zaczęły obowiązywać pod koniec maja.
- Kody kreskowe są jednym z nielicznych dostępnych narzędzi, które pozwalają na sprawdzanie, w jakim stopniu mieszkańcy wywiązują się z obowiązku segregacji - mówi na łamach "Gazety Wyborczej" Anna Arczewska, naczelniczka wydziału mediów i komunikacji w wołomińskim magistracie.
Jak wyjaśnia, by firma mogła sprawdzić stopień segregacji, jej pracownicy nie będą musieli już przeglądać zawartości worków koło śmietników. Kontrola będzie się odbywać już na taśmie do sortowania dzięki wprowadzonym kodom kreskowym.
Kody mają też umożliwić władzom miasta kontrolowanie firmy odbierającej odpady. Ma to też pomóc w wyjaśnianiu wątpliwości i reklamacji zgłaszanych przez mieszkańców.
Jak przekonują władze Wołomina, łatwiejsze ma być też oddawanie odpadów do Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych. Tam można pozbyć się odpadów nietypowych, mebli, elektroniki.
Od końca maja wystarczy tam pokazać naklejkę z kodem, a system automatycznie przypisze przywiezione odpady do mieszkańca. Wszystkie naklejki dostarczane są do tych, którzy złożyli deklarację.
Mafia śmieciowa. Wywożą odpady do Polski
W pakiecie jest 5 naklejek na pojemnika na śmieci i 84 naklejki do oklejania worków na odpady posegregowane. Mieszkańcy Wołomina podzieleni są w ocenie tej nowości odpadowej.
Zmiana wywołała mieszane uczucia wśród mieszkańców. Szczególnie gorąco zrobiło się na wołomińskich forach internetowych. Po jednej stronie są mieszkańcy domków, którzy przekonują, że doskonale potrafią segregować i nie trzeba ich sprawdzać.
Mieszkańcy osiedli bronią pomysłu, bo to do ich śmietników mają się dorzucać "ludzie z zewnątrz".