Klienci sklepów Biedronka od kilku dni są bombardowani SMS-ami od kierowników sklepów, którzy zapraszają na zakupy. Wiele osób boi się, że wiadomości wysyłają oszuści, próbujący w ten sposób wyłudzić dane - informuje "Fakt".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nadawcy wiadomości poadają się za pracowików sklepu i zachęcają do odwiedzenia najbliższego sklepu i skorzystania z oferty. Oto przykład takiego SMS-a:
Dzień dobry, jestem Sebastian, Kierownik sklepu Biedronka przy ul. Sarmacka 4. Wraz z zespołem dołożyliśmy wszelkich starań, żeby Twoje zakupy w naszym sklepie były wygodne i komfortowe. Przyjdź i przekonaj się. Zapraszam!
"Fakt" zwrócił się do biura prasowego sieci Biedronka z prośbą o wyjaśnienia. Okazuje się, że to kolejna odsłona akcji promocyjnej sieci.
"Sieć Biedronka stawia na dostarczanie swoim klientom produktów w najniższych możliwych cenach, jednocześnie dbając o pozytywne relacje z nimi. Kluczowym elementem wspierającym te działania jest program lojalnościowy Moja Biedronka. Rejestracja w programie umożliwia klientom korzystanie z atrakcyjnych promocji, a nam efektywną komunikację tych ofert" - wyjaśnia Marek Złakowski, dyrektor ds. rozwoju relacji z klientami i cyfryzacji w sieci Biedronka w odpowiedzi na pytania dziennika.
Wielka wojna cenowa. Znamy zdanie Polaków
Dodaje, że bezpośrednia komunikacja kierowników sklepów z klientami ma na celu "nawiązywanie długoterminowych relacji, gdyż to właśnie kierownicy najlepiej znają potrzeby naszych klientów". Biedronka chce sprawić, aby klienci czuli się bardziej doceniani - czytamy w "Fakcie".
Wojna cenowa największych sieci
Bezkompromisowa walka na ceny toczy się między Lidlem i Biedronką od kilku miesięcy. W lutym obie sieci zaczęły mocno obniżać ceny szeregu produktów, walcząc o miano najtańszego dyskontu. Przedstawiciele polskich sieci mieli dosyć tej wymiany ciosów i spotkali się z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK). Twierdzili, że praktyki dyskontów mogą prowadzić do łamania prawa.
Urząd stwierdził jednak, że do niczego takiego nie doszło. "Reklama porównawcza jest dozwolona, jeśli jednak przedsiębiorca porównywany w kampanii reklamowej uzna, że podawane dane nie są prawdziwe, ma możliwość dochodzenia swoich praw w sądzie. Umożliwia to ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji" - stwierdził UOKiK.