- Nie ma tematu wycofania się z ograniczenia handlu w niedzielę. To jest jedna z ważniejszych reform dla ludzi, dla pracowników, która w Polsce udała się od wielu lat - mówi Alfred Bujara, przewodniczący handlowej "Solidarności". W ten sposób odnosi się do słów premiera Mateusza Morawieckiego.
Premier zapowiedział bowiem analizę skutków ustawy o zakazie handlu. - Dokonamy przeglądu tego, jaki wpływ ta ustawa miała na większe, mniejsze sklepy, sklepy rodzinne, a przede wszystkim na ludzi: jakie są ich preferencje, czego oczekują - powiedział we wtorek Mateusz Morawiecki. I dodał: w najbliższym czasie zapadną decyzje związane z tym tematem.
O ewentualnych zmianach w przepisach mówiły m.in. minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz oraz minister finansów Teresa Czerwińska. Obie zaznaczały, że ustawie należy się przyjrzeć.
Handlowa "Solidarność", która odpowiada za pomysł ograniczenia handlu w niedziele, a także za projekt uszczelnienia zakazu, nie wierzy w jakiekolwiek zmiany łagodzące prawo. - Politycy i rządzący wzięli na siebie odpowiedzialność za los pracowników, za los wyzyskiwanych i przepracowanych osób. Nie wyobrażam sobie nawet, że ktoś może wpaść na pomysł, by ograniczenie handlu likwidować - mówi money.pl Bujara. - To nie byłby cios w "Solidarność", tylko w setki tysięcy pracowników - przekonuje.
- Ani premier, ani żaden z urzędujących ministrów nigdy nie powiedział, że ograniczenie handlu w niedziele to złe rozwiązanie. Nikt też nie powiedział, że ma zamiar się z tego rozwiązania wycofywać - dodaje.
- Temat wraca za każdym razem, gdy do działania wkraczają lobbyści sieci handlowych. To oni wskazują na wyssane z palca negatywne skutki ograniczenia handlu. Kilkanaście tysięcy zamkniętych sklepów z powodu ograniczenia handlu w niedziele to zwykłe kłamstwo. Ta tendencja jest widoczna od wielu lat. Małe sklepy są wypierane z rynku przez wielkie, zagraniczne sieci handlowe, którym stworzono z naszym kraju nieporównywalnie lepsze warunki prowadzenia biznesu od tych, w których funkcjonują rodzimi przedsiębiorcy - mówi Alfred Bujara.
Jednocześnie przewodniczący handlowej "S" odniósł się do postulatów, by wydłużyć czas wprowadzania pełnego zakazu handlu - by nie wszedł w 2020 roku, a np. kilka lat później. - Nie ma żadnych ekonomicznych ani społecznych przesłanek, aby wprowadzać takie rozwiązanie. Proszę pamiętać, że setki tysięcy obywateli podpisało się pod projektem, który zakładał wprowadzenie wszystkich wolnych niedziel od razu. Rozłożenie tego procesu na trzy lata było już kompromisem - dodaje.
- Właściciele małych sklepów, zrzeszonych w polskich organizacjach kupieckich mówią wprost: obroty po wprowadzeniu naszej ustawy podskoczyły 20-40 proc. Oni zarabiają. Mają dzięki temu szansę utrzymać się na rynku, na którym panuje oligopol zagranicznych sieci handlowych. I właśnie ten oligopol jest prawdziwym problemem, którym powinni zająć się politycy - dodaje. To z kolei odniesienie się do danych Związków Przedsiębiorców i Pracodawców. ZPiP argumentuje, że na zakazie tracą głównie małe sklepy. Według danych ZPiP zamknęło się już 16 tys. sklepów.