Carlos Ghosn był prezesem japońskiego koncernu Nissan i francuskiego Renault. W 2018 roku został aresztowany w związku z zarzutami o zaniżanie swojego wynagrodzenia i niewłaściwe gospodarowanie funduszami.
Na byłego prezesa motoryzacyjnego giganta nałożono areszt domowy. W 2019 roku Ghosn podjął decyzję o ucieczce z kraju.
Nie mógł się jednak publicznie pokazywać, bo był objęty aresztem domowym. Jak opowiada w wywiadzie dla BBC, musiał porzucić dawny styl ubierania i zamienić garnitury na koszulkę i jeansy.
To jednak nie wystarczyło, aby mógł bezpiecznie dostać się na pokład samolotu i opuśić Japonię.
- Plan był taki, że nie mogę pokazać swojej twarzy, więc muszę się gdzieś schować - powiedział w wywiadzie dla BBC. - A jedynym sposobem, w jaki mogłem się ukryć, było schowanie się w pudle lub w bagażu, aby nikt mnie nie widział.
Ghosn przejechał z Tokio do Osaki, gdzie wszedł do pudła, w którym zwykle przewozi się sprzęt estradowy.
Osoby, które pomagały mu w ucieczce, udawały muzyków w trasie koncertowej.
Pudło z byłym prezesem Nissana przetransportowano następnie na pokład prywatnego samolotu, który bez przeszkód opuścił Japonię.
We wnętrzu skrzyni Ghosn przebywał półtorej godziny, ale jak sam mówi, czuł, jakby spędził w nim ponad rok.
- 30 minut oczekiwania w pudełku w samolocie, czekanie na jego start, było prawdopodobnie najdłuższym oczekiwaniem, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem w moim życiu - powiedział w wywiadzie dla BBC.
Ghosn dotarł samolotem do Bejrutu. Mógł tam zostać, bo Liban nie ma z Japonią umowy ekstradycyjnej.
Jednak osoby, które pomagały mu w ucieczce zostały później zatrzymane na terenie Stanów Zjednoczonych i przewiezione do Japonii, gdzie oczekują na proces.
Grożą im trzy lata więzienia.