"Ministra pracy w TVN24 przez pół programu wylewa krokodyle łzy... Szkoda, że nie rozumie, że właśnie pomysły w stylu czterodniowego tygodnia pracy zrujnują polskich przedsiębiorców i mogą przyczyniać się do wzrostu cen. Także cen mieszkań" - napisał Krzysztof Paszyk, minister rozwoju i technologii, na platformie X.
To nie pierwsze spięcie między Paszykiem i Dziemianowicz-Bąk w sprawie czterodniowego tygodnia pracy. Należący do PSL minister dotyczący tej kwestii. Serwis tvn24.pl przypomina, że w niedzielnym programie ministra z Nowej Lewicy mówiła o "kuriozalnym, bardzo dziwnym tournee medialnym" Paszyka. Pod koniec sierpnia wyraził on brak poparcia dla pomysłu skrócenia czasu pracy, który firmuje Dziemianowicz-Bąk.
- Jeśli nie chce być ministrą, która doprowadzi do kolejnych bankructw setek tysięcy polskich przedsiębiorców, niech nie idzie tą drogą - stwierdził wówczas.
Dziemianowicz-Bąk odbija piłeczkę ws. kredytu "na start"
Szefowa resortu pracy powiedziała w niedzielnym programie w TVN24, że "wolałaby z panem ministrem Paszykiem porozmawiać w cztery oczy, ale nigdy nie zwrócił się z żadnymi sugestiami". - Przez ostatni tydzień, każdego dnia, z zaangażowaniem godnym większej sprawy opowiadał o projektach ustaw czy o pomysłach, ale nie swojego resortu, tylko mojego resortu - dodała.
W każdym rządzie chyba jest tak, że są ministrowie, którzy pracują i są ministrowie, którzy wolą komentować. Ja wybrałam pracę, Ministerstwo Pracy wybrało pracę, Ministerstwo Rozwoju i pan minister Paszyk najwyraźniej póki co wybrał komentowanie - oceniła Dziemianowicz-Bąk.
Odbiła piłeczkę w stronę Paszyka i jego resortu, mówiąc, że powinien zajmować się problemami związanymi z projektem ws. kredytu "na start", bo - jak podkreśliła - zyskują na nim głównie deweloperzy. Przekonywała przy tym, że "to nie jest żadna wymiana ciosów" w rządzie.
Skrócenie czasu pracy. Dziemianowicz-Bąk zleciła analizy
Analizy w sprawie skróconego tygodnia pracy trwają w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Szefowa resortu Agnieszka Dziemianowicz-Bąk wskazywała, że resort analizuje dwa pomysły na skrócenie czasu pracy: 35-godzinny tydzień pracy lub wprowadzenie wolnych piątków.
Centralny Instytut Ochrony Pracy ma przez rok badać, jak wprowadzenie tego rozwiązania wpłynie na wypadkowość w miejscu pracy i stan zdrowia pracownika. Moim zdaniem, to będzie odpowiedź na pytanie, czy jesteśmy już na to gotowi - poinformował Marcin Stanecki, Główny Inspektor Pracy.
Dodał, że większość badań naukowych wskazuje na pozytywne skutki skrócenie czasu pracy. - Aczkolwiek są też zastrzeżenia - zaznacza Stanecki. - W trakcie badań ludzie osiągali wysoką wydajność w ciągu 4 dni, bo mieli w perspektywie 3 dni wolne, a pracę wykonywali krótko, bo badanie było krótkie. Jesteśmy w stanie pracować trzy miesiące na maksymalnych obrotach, mając w perspektywie to, że będziemy pracowali krócej, ale nie wiadomo, co będzie na przykład po upływie trzech lat, czy ludzie będą dalej w stanie tak ciężko pracować - dodał GIP.
"Jakieś odrealnienie". Ministra z Polski 2050 krytykuje pomysł
Pomysłu nie popiera także minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz z Polski 2050. Podkreśliła, że postulat ten nie był częścią programu jej partii. - To jest dzisiaj rzecz, która nie powinna mieć miejsca. Natomiast powinniśmy skupić się i dbać o ochronę praw pracowniczych. Jeżeli ludzi mają pracować wydajnie, to muszą czuć się w pracy bezpiecznie - zaznaczyła pod koniec lipca..
- Moje rozumienie odpowiedzialnej polityki jest takie, że kiedy mamy na stole naprawdę poważny kryzys demograficzny, to mówienie o czterodniowym tygodniu pracy jest jakimś odrealnieniem, jest mówieniem ludziom o rzeczach niemożliwych - dodała wówczas.
Tylko nieco ponad 47 proc. Polaków chce skrócenia tygodnia pracy do czterech dni - wynika z sondażu IBRiS przeprowadzonego dla Radia ZET pod koniec maja. Skrócenia tygodnia pracy, przy utrzymaniu dotychczasowych wynagrodzeń, nie chce prawie 40 proc. badanych.