Producenci żywności często dopuszczają się nieprawidłowości. Tak przynajmniej wynika z kontroli przeprowadzanych przez IJHARS. Jak zauważa "Fakt" Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych odkrywa uchybienia różnego typu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Żywność pod lupą. Liczne nieprawidłowości
O skali problemu niech świadczy fakt, że na 7 tys. kontroli przeprowadzonych w 2022 roku co czwarta kończyła się znalezieniem wad w zakresie oznakowania. W co ósmej parametry fizykochemiczne takie jak konsystencja nie zgadzały się z deklaracją producenta. Niektóre produkty po prostu źle pachniały i smakowały.
Największym grzechem producentów żywności jest jednak rozbieżność pomiędzy deklarowanym a rzeczywistym składem produktów.
I tak w przypadku bułki tartej nierzetelność stwierdzono w co trzeciej próbce. Produkt musi być bowiem zgodny z Polską Normą, co oznacza, że powinien składać się z rozdrobnionego pieczywa pszennego. Tymczasem kontrolerzy znaleźli w wielu próbkach mąkę lub nasiona.
Spore problemy z dotrzymaniem słowa mają producenci pieczywa. Nieprawidłowości stwierdzono w aż 37 proc. próbek. W błąd konsumenta może wprowadzać już sama nazwa. Np. w "rogaliku maślanym" brak masła, a w "chlebie pszennym grahamie" mąki graham.
W przypadku ciast i wyrobów ciastkarskich uchybienia odkryto w 36 proc. próbek. W tym wypadku producenci stosują najczęściej tańsze zamienniki substancji odpowiadających za smak. W deklarowanym składzie jest np. cukier waniliowy, w rzeczywistości używano wanilinowego. A zamiast śmietanki 30 proc., substancję, która ma ją jedynie imitować.
W przypadku owoców i warzyw sporym problemem jest oznakowanie produktów - głównie jeśli chodzi o kraj pochodzenia. Zdarzyło się na przykład, że produkt, który wedle deklaracji miał być holenderski, faktycznie pochodził z Polski. Inspektorzy stwierdzili też liczne nieprawidłowości dotyczące jakości sprzedawanych owoców i warzyw. Konsumenci musieli często kupować produkty nieświeże, a nawet częściowo psujące się.
Mięso pompowane wodą, wołowina zamiast wieprzowiny
W przypadku mięsa wołowego i wieprzowego problemy dotyczą aż 38,6 proc. podmiotów. Producenci stosują tu wiele sztuczek, które mają uatrakcyjnić produkt. To m.in. stosowanie zakazanych fosforanów. W mięsie i jego produktach lądują też substancje, o których nie ma mowy na opakowaniach - chodzi o mięsa innego rodzaju czy skrobię.
Podobnie jest w przypadku mięsa drobiowego, chociaż tu skala problemu jest nieco niższa - wynosi 22,2 proc. W tym wypadku największym przewinieniem, które wykryli inspektorzy JHARS, jest zwiększona ilość wchłoniętej wody. Tego typu proceder nosi nazwę fałszowania mięsa. Trzy kontrole zakończyły się z tego powodu nałożeniem mandatów na kwotę ponad 100 tys. zł.
Ryby (i produkty rybne) również nie są wolne od problemów. Problemy stwierdzono w 26 proc. badanych partiach produktów. Tu producenci często oszukują zaniżając masę produktu - za dużo jest tzw. glazury. Zdarzało się też, że konsument był wprowadzany w błąd np. opakowanie przekonywało, że chodzi o ryby "żyjące w jeziorach Kujaw i Wielkopolski", gdy tak naprawdę pochodziły one z Kazachstanu.
Mankamenty w przypadku nektarów i soków dotyczą 30 proc. producentów. Ci często zaniżają wartość cukrów i pomijają obecność substancji konserwujących.
"Obce" DNA w serach
Nieprawidłowości dotyczą też produktów garmażeryjnych. Ich skala jest duża, bo dotyczy 44 proc. badanych próbek. Najczęściej chodzi o stosowanie produktów innych niż zadeklarowano - wieprzowiny zamiast wołowiny, sera sałatowego zamiast sera feta itp.
Ten problem jeszcze wyraźniej widać w kuchni azjatyckiej. Tu zakwestionowano aż 77 proc. próbek. I tak w daniu o nazwie "wołowina 5 smaków" zastosowano wyłącznie mięso wieprzowe. A w daniu o nazwie "makaron z mięsem wołowym" znaleziono mięso wieprzowe i drobiowe.
Fałszowana jest też oliwa, nieprawidłowości dotyczą także piwa oraz przetworów mlecznych. Inspektorzy odkryli na przykład... brak DNA owcy lub kozy w serach, które miały być owcze lub kozie. Lub "obce", bo krowie DNA w tego typu produktach.