Prezydent elekt Donald Trump ogłosił, że powoła "departament wydajności państwa" (DOGE) pod przewodnictwem Elona Muska (twórcy SpaceX i Tesli) oraz biznesmena Viveka Ramaswamy'ego, byłego rywala w republikańskich prawyborach. Przewiduje się, że Musk, będzie pełnił w tym quasi-departamencie (formalnie ma to być gremium zewnętrzne, służące Białemu Domowi radą) funkcję konsultacyjną. Wszystko po to, by mógł dalej prowadzić wielkie biznesy, jak Tesla, SpaceX, xAI, czy firmę Neuralink, produkującą chipy nadające się do wszczepienia do mózgu. Nowe zadania dla biznesmenów Trump ogłosił w serwisie X.
"Razem ci dwaj wspaniali Amerykanie utorują drogę mojej administracji do demontażu biurokracji rządowej, zniesienia zbędnych regulacji, cięcia rozrzutnych wydatków i restrukturyzacji agencji federalnych" - napisał Trump w oświadczeniu, opublikowanym w serwisie X.
Musk i obietnica bilionowych cięć w budżecie
Przed wyborami Musk nie rozwijał szerzej wątku dotyczącego tego, jak miałby ograniczyć rządowe wydatki. Na jednym ze spotkań internetowych z wyborcami przyznał jednak wprost, że zapowiadane cięcia wywołają "tymczasowe trudności, ale zapewnią długoterminowy dobrobyt". - Mamy bardzo dużo marnotrawstwa rządowego, to trochę jak przebywanie w pokoju pełnym celów, gdzie nie można chybić. Strzelasz w dowolnym kierunku, aby trafić - mówił o strategii cięć Musk. I zapowiedział, że przewiduje stopniowy przegląd wydatków rządowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na słynnym wiecu w Madison Square Garden szef Tesli i SpaceX przekonywał ludzi, że "wszystkie wydatki rządowe to podatki". - Wasze pieniądze są marnowane, a "departament wydajności państwa" zamierza to naprawić - mówił. Jeszcze wcześniej w kampanii Musk zapewnił, że pod skrzydłami nowego prezydenta uda mu się obciąć budżet federalny USA o co najmniej 2 biliony dolarów. Bloomberg przypomina, że przekracza to kwotę, jaką Kongres wydaje rocznie na działalność agencji rządowych, w tym na obronę.
Agencja wylicza, że w ubiegłym roku rząd wydał ponad 6,75 biliona dolarów, z czego ponad 5,3 bln dol. na ubezpieczenia społeczne, opiekę zdrowotną, obronność i świadczenia dla weteranów. I zaznacza, że praktyka pokazuje, iż trudno przekonać Kongres do cięć w tych obszarach.
Elon Musk wydaje się jednak nieprzejednany w tym temacie. Pod koniec października w Pensylwanii Musk mówił do wyborców, że należy "osuszyć waszyngtońskie bagna", gdyż "jest ich tak wiele". Tekst ten podchwycił na scenie od jednego ze słuchaczy (o "osuszaniu bagna" mówił zresztą Donald Trump, gdy po raz pierwszy szedł po prezydenturę, a przed nim robiło to wielu innych polityków). Zapewniał, że ostre cięcia są potrzebne, gdyż w przeciwnym razie doprowadzi się kraj do bankructwa.
Bloomberg zaznacza, że najbliższa planom Muska byłaby rozłożona na lata wizja republikańskiego senatora Randa Paula, która zakładałaby cięcie wydatków o 6 proc. rocznie przez pięć lat, aż do zrównoważenia wydatków i dochodów USA. Na wpis jednego z użytkowników X, który zwrócił uwagę, że plany Trumpa i Muska oznaczają "poważne tąpnięcia w gospodarce" oraz "upadek rynków finansowych", po których nadejdzie "ożywienie" w kierunku "zdrowszej gospodarki", miliarder odpisał znamienne - "brzmi słusznie".
Musk zapowiada: setki tysięcy zwolnień, setki agencji do likwidacji
Już wcześniej, jak przypomina "Financial Times", Musk mówił, że oszczędności w systemie przyniesie zwolnienie setek tysięcy pracowników, tworzących dziś "ogromną biurokrację". Mówił też o znoszeniu regulacji, które jego zdaniem tłumią innowacyjność. Do tego zapowiedział punktowanie nietrafionych inwestycji poprzedników. "Będziemy mieli ranking najbardziej szalonych, nietrafionych wydatków z waszych podatków. Będzie to niezwykle tragiczne, jak i niezwykle zabawne" - zapowiedział w jednym z wpisów w serwisie X Musk.
W wywiadzie, którego Musk udzielił konserwatywnemu i kontrowersyjnemu dziennikarzowi Tuckerowi Carlsonowi, mówił, że cięcia widzi również w drastycznym zmniejszeniu liczby rządowych agencji, których jest obecnie ok. 420. "Jest ich tak wiele, o niektórych ludzie nie słyszeli. Myślę, że powinniśmy sobie pozwolić na 99 agencji - dywagował Musk.
Ekspert: tak to po prostu nie działa
"Washington Post" zwraca uwagę, że Musk nie powiedział wprost, w jakim czasie planuje dokonać radykalnych cięć. Eksperci zazwyczaj oceniają skutki decyzji fiskalnych w ciągu 10 lat. Jeśli miliarder miał na myśli cięcia rzędu 2 bln dolarów w ciągu jednego roku, to oznaczałoby realne obcięcie wydatków rządowych o ok. jedną trzecią. Taki pomysł jest oceniany w kategoriach absurdu i niewykonalności.
"Pomysł, że można wyciąć 2 biliony dolarów z marnotrawnych i niepotrzebnych programów (rządowych - red.), jest absolutnie absurdalny" - powiedział "Washington Post" Brian Riedl, starszy pracownik naukowy w Manhattan Institute, centroprawicowym think tanku.
Jego zdaniem mamy do czynienia z fantazją, w której biznesmen zidentyfikował problem tylko w urzędniczym marnotrawstwie, ale "tak to po prostu nie działa". Inną sprawą są oczekiwania Trumpa, który - po doświadczeniach pierwszej kadencji - mógłby próbować całkowicie omijać Kongres przy decydowaniu o wydatkach. Byłaby to jednoznaczna zapowiedź poważnego sporu konstytucyjnego w USA.
Niebezpieczeństwo oligarchizacji w drugiej kadencji Trumpa
Serwis theatlantic.com ostrzega przed ryzykiem oligarchizacji w wersji amerykańskiej, której paliwo może dać prezydentura Trumpa. "Wielu najbogatszych Amerykanów doszło do wniosku, że możliwości, jakie daje Trump, przewyższają wszelkie społeczne potępienie, jakie może nastąpić po objęciu (przez niego - przyp. red.) urzędu" - czytamy.
Mimo że zjawisko oligarchii przypisuje się głównie Rosji i innym wschodnim autorytaryzmom, a w USA Trump kieruje się ku najpotężniejszym biznesmenom, którzy nie zawdzięczają mu swojego majątku, to istota porozumień na linii władza-biznes pozostaje ta sama. Głównym jej celem będzie wymiana przysług.
"Oligarchów Trumpa i Putina łączy jedno ważne podobieństwo. Miliarderzy stojący za technologicznymi gigantami, których przyciąga Trump, chcieliby chronić swoje monopole, zapewniając im niezbędne usługi, które czynią ich niezbędnymi dla rządu i narodu. [...] Oligarchia Putina, w dużej mierze składa się z (jego - red.) starych znajomych z KGB i przyjaciół z dzieciństwa z Petersburga" - zaznacza Theatlantic.com.
Różnice, które mają czynić amerykański system bezpieczniejszym, to demokratyczna kontrola i praworządność. "W przeciwieństwie do Putina Trump sprzymierza się z prawdziwie kreatywnymi przedsiębiorcami. Jednak to nie czyni amerykańskiego modelu lepszym, a wyjątkowo niebezpiecznym. Transakcjonizm Trumpa będzie przywiązany do ludzi napędzanych chciwością" - ostrzega serwis. I dodaje, że nigdy wcześniej w USA "państwo nie było tak dochodowym centrum zysku dla prywatnego biznesu".
Bartłomiej Chudy, dziennikarz money.pl