- Izrael może zrobić, co chce. Nam udało się 5 lat temu wyjechać, trafiliśmy do Polski. Ale ciągle mamy znajomych na Zachodnim Brzegu. Większość ludzi ma kawałek ziemi i próbuje uprawiać rolę albo wyjeżdża do pracy w Izraelu. Ja tak robiłem, bo tam jest najbliżej – mówi w rozmowie z money.pl Omar. Teraz pracuje w Warszawie, jest piekarzem.
Dodaje, że większości ludzi nie interesowałaby polityka, gdyby nie wdzierała się brutalnie w ich życie.
– Wyobraź sobie, że w każdej chwili może cię zatrzymać żołnierz. A osadnik wjedzie na twoją ziemię i postawi dom, ale wcześniej buldożerem zburzy twój. Nic nie zrobisz, bo za nim idą żołnierze. Ja akurat żyłem blisko Jerozolimy, więc pracowałem w Izraelu jako kierowca – mówi.
Gospodarka Palestyny od kilku lat coraz bardziej cierpiała. Obecnie mniej więcej jedna trzecia Palestyńczyków na rynku pracy jest bezrobotna. W Gazie stopa bezrobocia wynosi ponad 50 proc. Poziom ubóstwa już w 2018 roku przekroczył 50 proc. – i to pomimo pomocy lokalnego rządu i organizacji międzynarodowych. Przyczyną jest prawie całkowita blokada ze strony Izraela – przez granicę nie płyną żadne towary, więc Strefa Gazy nie ma dopływu pieniędzy.
Do pracy u bogatszego sąsiada
Według raportu jednej z agend ONZ przyczyny problemów gospodarki palestyńskiej to ekspansja i zacieśnienie izraelskiej okupacji, zduszenie lokalnej gospodarki Gazy oraz pogorszenie stanu bezpieczeństwa i brak zaufania wynikające z ponurych horyzontów politycznych.
A Palestyna od swojego bogatego sąsiada jest po prostu uzależniona. W Strefie Gazy (360 km kwadratowych zamieszkałych przez ponad 2 mln ludzi) tysiące ludzi dojeżdżają do pracy w Izraelu. Podobnie jest na Zachodnim Brzegu. Tam codziennie do pracy w Izraelu podróżuje ponad 45 tysięcy ludzi. Pracują w sektorze budowlanym, przemyśle oraz rolnictwie. Zarobki w Izraelu są dla setek tysięcy palestyńskich rodzin najważniejszym źródłem przychodu.
- W Izraelu Palestyńczycy są tanią siłą roboczą. Pracodawcy są różni, większość nie ma problemu z zatrudnieniem Palestyńczyka. Ale pozostaje nieufność. No i ciągłe problemy na granicy. Bo żeby się dostać do Izraela, trzeba stać w kolejce na przejściu. I ono będzie otwarte albo zamknięte. Żołnierze cię wpuszczą albo nie – mówi Omar.
Miliardy dolarów strat
Według raportu UNCTAD dla Zgromadzenia Ogólnego ONZ (z końca 2020 roku), koszty, które poniosła Autonomia Palestyny w związku z operacjami wojskowymi Izraela na terytorium Strefy Gazy w latach 2007-2018, wyniosły 16,7 miliarda dolarów.
Przygotowany przez tę agendę raport "Ekonomiczne koszty okupacji izraelskiej dla Palestyńczyków: zamknięcie i restrykcje Strefy Gazy" szacuje, że jest to sześciokrotność PKB Strefy Gazy – czyli 107 proc. całkowitego PKB Palestyny. Jego autorzy oceniają, że bez zamknięcia i operacji wojskowych wskaźnik ubóstwa w Gazie w 2017 roku mógłby wynieść 15 proc., a nie obecne 56 proc.
W Gazie 35 procent gruntów rolnych znajduje się w tak zwanej "strefie buforowej" wyznaczonej i w pełni kontrolowanej przez armię izraelską. De facto jest ona traktowana jak poligon, rolnicy w każdej chwili mogą zostać ostrzelani. Albo spryskani herbicydami - tereny uprawne w Strefie Gazy były okresowo opryskiwane takimi środkami. Tylko w styczniu 2018 r. rolnicy stracili plony wartości 1,3 mln dolarów.
Na okupowanym Zachodnim Brzegu większość zasobów naturalnych i najbardziej żyzne ziemie znajdują się w tzw. Strefie C, obejmującej ponad 60 proc. Zachodniego Brzegu. Ten teren jest pod całkowitą kontrolą Izraela, wliczając w to prawie całą dolinę Jordanu, gdzie powstają nielegalne izraelskie osady. Utrata dostępu do Strefy C kosztuje gospodarkę palestyńską pół miliarda dolarów rocznie.
Izrael sprawuje całkowitą kontrolę nad większością infrastruktury palestyńskiej i jest w stanie ograniczyć dostęp do niej, jak chce. Przez lata hamował rozwój usług mobilnych, nakładając na niego różne ograniczenia – na przykład zakaz wprowadzania technologii 3G.
Izrael codziennie ogranicza również dostęp Palestyńczyków do różnych dróg i przejść na Zachodnim Brzegu. A także do szczepionek na COVID-19 - co oburzyło wiele zachodnich krajów, które zrzucają się na preparaty dla biedniejszych krajów.