"Za czym kolejka ta stoi?" – chciałoby się zanucić starą piosenkę Krystyny Prońko. Mimowolnie mogli ją zanucić przechodzący w czwartek około południa ulicą Chmielna w Warszawie, gdy ich oczom ukazała się bardzo długa kolejka głównie młodych mężczyzn, która uformowała się przed sklepem z markowymi sportowym butami.
Otóż ludzie w tej kolejce nie stoją po to, by wyjść z jakimś zakupem. To by było zbyt oczywiste. Stoją, by zgłosić się do udziału w loterii, w której nagrodą będą – nie, nie buty. To znów byłoby zbyt oczywiste. Nagrodą jest zaproszenie do ponownego odwiedzenia sklepu w sobotę, kiedy na półki trafią Air Jordan 1 Retro High OG "University Blue". Szczęśliwcy będą wtedy mogli kupić buty wyceniane na 679 zł.
- To limitowana kolekcja, więc musimy ograniczyć liczbę osób, które będą mogły je kupić – słyszymy od obsługi sklepu Warsaw Sneaker Store.
Upewniamy się, czy ludzie w kolejce naprawdę stoją po to, by wziąć udział w loterii, w której nagrodą jest możliwość zakupu, a nie bezpłatna para (jak to zwykle w loteriach bywa), ale nasza rozmówczyni zapewnia, że za wymarzoną parę każdy będzie musiał zapłacić sam.
- Przygotowaliśmy 250 opasek. W sobotę wylosujemy szczęśliwe numery i skontaktujemy się ze zwycięzcami – mówi.
Tajemnicą jest, ile par trafiło do sprzedaży w Polsce, ale sprzedawane będą dwoma kanałami: w sklepie oraz e-sklepie. Wszystkie szczegóły zostaną podane wkrótce.
Polacy ruszyli po nowe buty. Świetny dzień dla CCC
250 numerków w dwie godziny
Jeśli ktoś dopiero dowiedział się o akcji, a nie wyobraża sobie życia bez nowych Air Jordan, nie ma po co wykonywać nerwowych ruchów i jechać do centrum Warszawy. Wszystkie opaski zostały wydane w ciągu dwóch godzin. Swoją drogą, klienci Warsaw Sneakers Store nie powinni być zaskoczeni taką formą sprzedaży butów z limitowanych kolekcji. Jak zapewniła pracownica sklepu, od czasu do czasu takie akcje się zdarzają, a w czasie pandemii zapisy na samo oglądanie butów nie jest tam niczym nowym.
Nasza rozmówczyni tłumaczy to koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa sanitarnego, tak by jednocześnie w sklepie nie przebywało zbyt wielu klientów. Tak naprawdę to jednak dobrze przemyślana strategia – wszak wiadomo, że produkt trudno dostępny jest bardziej pożądany.
Zresztą długa kolejka, choć na zewnątrz, ale ma niewiele wspólnego z dostosowaniem się do zasad. Pytamy, czy manager sklepu nie martwi się, że może przyjechać policja i wystawiać mandaty. Pracownika sklepu z rozbrajającą szczerością przyznała, że owszem, zdarza się, że policja podjeżdża (to przecież nie pierwsza taka akcja), ale "te dzieciaki są niewzruszone i policja nie wyciąga wobec nich konsekwencji".