Ryzyko zakłócenia normalnego funkcjonowania zakładów pracy było obok odwołania egzaminów najpoważniejszym zagrożeniem, które niosło ze sobą ogłoszenie strajku nauczycieli.
Jak liczyliśmy w money.pl, w wariancie negatywnym strata dla gospodarki mogła sięgnąć nawet 156 mln zł dziennie. Sprawdziliśmy na przykładzie jednej z branż, czy faktycznie należy liczyć się z takim scenariuszem.
Choć prawo do urlopu na żądanie czy możliwość wzięcia tzw. opieki nad dzieckiem przysługuje obojgu rodzicom, to ze względu na kulturową specyfikę Polski, korzystają z nich głównie kobiety. A według Głównego Urzędu Statystycznego panie dominują wśród zatrudnionych w trzech sektorach gospodarki. To edukacja, opieka zdrowotna oraz handel.
Dlatego też zapytaliśmy największe sieci handlowe w Polsce, w jaki sposób poradziły sobie ze strajkiem nauczycieli i czy przypadkiem nie doszło do sytuacji, w której brak rąk do pracy stanowi poważne wyzwanie. Spośród 2,33 mln osób zatrudnionych w handlu, 1,29 mln stanowiły kobiety.
Zobacz też:
Sklepy pracują normalnie
"Nasze sklepy i Centrum Obsługi Klienta Domolinia pracują normalnie, absencja jest na podobnym poziomie, jak w ubiegłych tygodniach" – poinformowało nas 8 kwietnia biuro prasowe sieci Ikea.
Wszystkie zapytany przez nas sieci zapewniły także miejsca opieki dla dzieci. W przypadku Ikei były to miejsca dla dzieci pracowników sklepu w Jankach, COK oraz biura głównego. Co ciekawe, pracownicy nie potrzebowali już takiej pomocy 9 kwietnia, choć sieć deklaruje możliwość jej przywrócenia.
Także sieć Carrefour zatrudniła na 8 kwietnia animatorów i pedagogów do opieki nad dziećmi w warszawskiej siedzibie firmy. Biedronka poszła o krok dalej – poza centralą, miejsca opieki nad dziećmi stworzono także w każdym z centrów dystrybucyjnych. Z kolei Lidl miejsca opieki dla dzieci przygotował dla pracowników centrali i już wiadomo, że taka możliwość będzie istniała przynajmniej do 12 kwietnia.
Także Lidl wskazał na inne, wyjątkowo proste, acz skuteczne rozwiązanie problemu. Chodzi o grafik pracy. "Nasze sklepy są otwarte przez kilkanaście godzin w trakcie dnia, co oznacza, że nasi pracownicy mają możliwość pracy zarówno w godzinach porannych, jak i popołudniowych" – napisała w odpowiedzi przesłanej na nasze pytania Aleksandra Robaszkiewicz z biura prasowego Lidla.
Kolejna z możliwości to praca zdalna – na tę dla pracowników, których pełnione funkcje na to pozwalają, zdecydowała się Ikea.
Część sieci handlowych tradycyjnie w miejsce samodzielnego zatrudniania kasjerów korzysta z usług agencji pracy tymczasowej lub leasingu pracowniczego. Jednak i tam nie widać odpływu pracowników. - Strajk nauczycieli w nieznaczny sposób przekłada się na zapotrzebowanie personelu. Odnotowaliśmy wzrost zainteresowania personelem nieprzekraczający kilku procent. Nie wydaje się on być w żaden sposób powiązany z branżą ( produkcja, logistyka, handel, etc).
Mniej niż 1% pracowników zgłosiło nam nieobecność usprawiedliwioną z racji na opiekę nad dzieckiem. Reasumując, zmiany, jakie do tej pory odnotowaliśmy, są nieistotne statystycznie i nie odbiegają od codzienności. Sytuacja związana ze strajkiem na dzień dzisiejszy nie ma większego wpływu na zatrudnienie - przyznał w rozmowie z money.pl Piotr Modliński, szef działu leasingu pracowniczego w ASM Sales Force Agency, spółki należącej do grupy kapitałowej ASM GROUP.
- Warto także pamiętać, że w tygodniu w handlu większy ruch notuje się w drugiej części dnia od 14:00, a część supermarketów i hipermarketów to sklepy o charakterze weekendowym. Warto monitorować temat, ponieważ sytuacja pod koniec tygodnia może ulec zmianie. Dodatkowo pamiętajmy, że jesteśmy już w okresie przygotowań do świąt - dodał Modliński.
Metoda "na przeczekanie"
Także przekazana nam przez dwie z sieci informacja o tym, że poziom nieobecności pracowników 8 kwietnia był zbliżony do tego z poprzednich tygodni jest istotna - strajk nie sparaliżował handlu. Przynajmniej na razie – gdy strajk potrwa tydzień lub dwa sytuacja może być kompletnie inna.
O skuteczności strategii "na przeczekanie" świadczą także sygnały ze szkół, które do nas docierają. Po pierwszym dniu strajku część nauczycieli rezygnuje z niego i wraca do prowadzenia zajęć. W przypadku jednego z liceów na południu Polski to 15 osób. Motywacja takiego działania jest daleka od politycznej. To po prostu pieniądze – każdy dzień strajku to niższa pensja.
- Przecież mam zobowiązania finansowe. Choćby comiesięczną ratę kredytu do spłaty – słyszymy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl