- Sobotnie obietnice PiS rozdawania pieniędzy z pominięciem edukacji przelały czarę goryczy - mówi w rozmowie z RMF FM Sławomir Broniarz, szef ZNP. - Nie może być tak, że nagle jednym mówimy "dajemy wam tysiąc złotych ekstra", a drugim, żeby zadowolili się kwotą stu złotych podwyżki - dodaje.
Ostateczny termin protestu ma być znany w przyszłym tygodniu. 4 marca ZNP ma ustalić pytanie, które zostanie zadane nauczycielom. Referendum strajkowe będzie musiało odbyć się w każdej placówce oświatowej.
Szef ZNP daje do zrozumienia, że najbardziej prawdopodobny scenariusz to wielodniowy strajk w czasie kwietniowych egzaminów gimnazjalnych i ósmoklasistów. - Tylko zdecydowany strajk w czasie egzaminów może spowodować, że rząd zacznie z nami rozmawiać i traktować poważnie edukację - mówi Broniarz.
W rozmowie z RMF FM Sławomir Broniarz podkreśla, że nauczyciele "od miesięcy słyszeli, że w budżecie nie ma pieniędzy na podniesienie ich pensji". Podkreśla, że "przyszłość Polski jest ściśle związana z sytuacją dziecka, ucznia i nauczyciela".
Skala ewentualnego strajku jest wciąż wielką niewiadomą, a pomiędzy PiS-em a opozycją w najlepsze trwa przeciąganie liny. Zachęty ze strony władz głównie dużych miast, gdzie rządzi opozycja kontrowane są przez działania polityków związanych z partią rządzącą.
Protest oficjalnie wsparł Związek Miast Polskich. ZMP deklaruje, że strajkujący nauczyciele nie muszą obawiać się konsekwencji.
Strajk popiera także Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty, które za słuszny uznaje postulat podwyższenia pensji nauczycielskich o 1 tys. zł z wyrównaniem od 1 stycznia.
Poseł Jacek Kurzępa z PiS na zeszłotygodniowej posiedzeniu sejmowej komisji edukacji namawiał rodziców, by pozywali związki zawodowe "za narażenie na konkretne koszty życiowe i społeczne, a także utracone szanse ich dzieci".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl