Jak pisze "Dziennik Gazeta Prawna", związane z partiami opozycyjnymi władze samorządowe deklarują, że będą płacić nauczycielom, jeśli ci zdecydują się strajkować.
Zapowiadane przez związkowców działania protestacyjne w najbliższym czasie mogą przybrać realne kształty. 4 marca Związek Nauczycielstwa Polskiego ma ustalić pytanie, które zostanie zadane nauczycielom w referendum strajkowym.
To konieczny element procedury sporu zbiorowego, dzięki któremu ewentualny strajk będzie legalny. Referendum strajkowe będzie musiało odbyć w każdej placówce oświatowej.
Jak przypomina gazeta, w styczniu do sporu zbiorowego z dyrektorami szkół i przedszkoli przystąpiły oprócz ZNP także Forum Związków Zawodowych, a potem także oświatowa "Solidarność".
Skala ewentualnego strajku jest wciąż wielką niewiadomą, a pomiędzy PiS-em a opozycją w najlepsze trwa przeciąganie liny. Zachęty ze strony władz głównie dużych miast, gdzie rządzi opozycja kontrowane są przez działania polityków związanych z partią rządzącą.
Protest oficjalnie wsparł Związek Miast Polskich, który jest reprezentacją opozycyjnych władz samorządowych. ZMP deklaruje, że strajkujący nauczyciele nie muszą obawiać się konsekwencji.
Strajk popiera także Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty, które za słuszny uznaje postulat podwyższenia pensji nauczycielskich o 1 tys. zł z wyrównaniem od 1 stycznia.
Gazeta pisze, że nie wszyscy samorządowcy są przychylni strajkowi. Wójt jednej z gmin w powiecie toruńskim nawet pogroził nauczycielom obcięciem pensji i odebraniem wszystkich dodatków. W odpowiedzi związkowcy chcą zawiadomić prokuraturę
Z kolei poseł Jacek Kurzępa z PiS na posiedzeniu sejmowej komisji edukacji namawiał rodziców, by pozywali związki zawodowe "za narażenie na konkretne koszty życiowe i społeczne, a także utracone szanse ich dzieci".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl