Nadal nie ma porozumienia, związkowcy domagają się podwyżek zasadniczego wynagrodzenia nauczycieli, a rząd mówi, że nie da, bo nie ma z czego. Negocjacje trwały trzy dni i właśnie zostały zawieszone.
Rząd poprosił o dzień przerwy. Do stołu wrócą w piątek. Związkowcy oczekują, że rząd odniesie się w końcu do ich propozycji, bo - jak twierdzą - na razie uparcie stoi przy swoim, ale kompletnie nie reaguje na postulaty.
Po co rządowi ten dzień przerwy? Jak informuje Grzegorz Sikora z Forum Związków Zawodowych, ma powstać "nowa propozycja finansowa".
- Poprosiliśmy o to, żeby była przerwa do piątku do 8:00. Wtedy się spotkamy, rząd zaprezentuje swoją nową propozycję. Analizujemy w tej chwili pewne możliwości. Będziemy również ustosunkowywać się do propozycji, którą otrzymaliśmy ze strony społecznej - oświadczyła tuż po środowym spotkaniu ze związkowcami wicepremier Beata Szydło.
Trzy dni i nic
Środa była już trzecim dniem drugiej tury rozmów "ostatniej szansy". Nadal nie ma porozumienia, choć związkowcy zrobili krok w tył. We wtorek wycofali się z twardego postulatu 1000 zł podwyżki wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli. To zmieniono na 30-procentową podwyżkę, co daje od 725 do 995 zł w zależności od statusu zawodowego.
Przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych zaproponowali nawet rozłożenie podwyżki na raty. Taka propozycja padła już podczas środowych negocjacji. Wzrost wynagrodzeń miałby być podzielony na dwa razy po 15 proc. Pierwsz tura od stycznia bieżącego roku (z wyrównaniem za minione miesiące), a druga od września również tego roku.
- Zachowujemy zasadę 30 proc. wzrostu, ale proponujemy: podzielcie podwyżki na dwie transze. Nasz niepokój rośnie, bo propozycja rzadu pojawi się dopiero w piątek - powiedział szef ZNP Sławomir Broniarz.
Rząd się do tego nie odniósł. Negocjacje utknęły w martwym punkcie.
- Wskazywaliśmy na niespójność przekazów strony rządowej. Komu jak komu, ale władzy publicznej powinno zależeć, by do porozumienia dojść, a nie wygenerować protest, a później zastanowić się jak go wygasić czy szukać winnych. Rząd się usztywnił, a to zły prognostyk - mówił Sławomir Wittkowicz z FZZ.
- Mówimy stale o tym samym, strona rządowa nie odnosi się absolutnie do propozycji 30-procentowej podwyżki. Zastanawia strona "Solidarności", która jest gotowa podpisać porouzmienie i stała się recenzentem - wtórował szef ZNP Sławomir Broniarz.
Czytaj też: Protestować będzie pół miliona nauczycieli
Strona rządowa od poniedziałku negocjuje z oświatowymi związkami zawodowymi w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" w Warszawie. Do tej pory nie nastąpił jednak żaden przełom. Wciąż najbardziej prawdopodobną opcją jest strajk, który startuje już w poniedziałek 8 kwietnia.
W rozmowach "ostatniej szansy" uczestniczą m.in. wicepremier Beata Szydło, minister edukacji narodowej Anna Zalewska, minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska oraz wiceminister edukacji Maciej Kopeć.
Stronę związkową reprezentują natomiast m.in. prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz, szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury FZZ Sławomir Wittkowicz, przewodnicząca Forum Związków Zawodowych Dorota Gardias, przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" Ryszard Proksa i szef Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Jan Guz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl