Już 2 maja na łamach money.pl opisywaliśmy problem nauczycieli, którzy skarżyli się na nawet kilkuset złotowe pensje za kwiecień. To dlatego, że za czas strajku wypłata im się nie należy. W mediach społecznościowych pojawiały się wpisy zdesperowanych belfrów, jeden z najbardziej charakterystycznych brzmiał: "Przyszła wypłata po strajku. Nieźle dostaliśmy paskiem po...". Padały konkretne kwoty, jak na przykład 355 zł.
Czytaj więcej: Strajk nauczycieli. Dostali wypłatę i się zaczęło
Nadzieją nauczycieli były zapowiedzi samorządowców. Część z nich zapewniała, że pozostawi pieniądze w kasach szkół, by dyrektorzy mogli je rozdysponować tak, by ich pracownicy nie odczuli strajku w portfelu.
„Mając na uwadze niskie płace zasadnicze nauczycieli, nieodpowiadające randze zawodu i jego roli społecznej, w żadnym z miast Unii Metropolii Polskich nie doszło i nie dojdzie do zmniejszenia środków finansowych przeznaczonych na zadania oświatowe” – napisali w stanowisku przyjętym 16 kwietnia włodarze miast zrzeszeni w Unii.
Obejrzyj: Czy ludzie przez wakacje nie zapomną o pedagogach?
Jednak w części regionów jest problem. - Uspokajano nas, że jeśli strajkowy "dług" będzie duży, potrącenia za czas strajku zostaną rozłożone na kilka miesięcy - mówi cytowana przez "Gazetę Wyborczą" nauczycielka z Gliwic. Jednak w Katowicach, Gliwicach czy Sosnowcu nauczycieli nikt nie pytał o zdanie. Po prostu dostali pomniejszoną pensję o całą zaległość. Rozłożyć zobowiązanie na raty udało się w Zabrzu. Wnioski wpływały też w Katowicach, ale za późno, by mogły zostać rozpatrzone.
Wiceminister finansów Leszek Skiba, cytowany przez PAP, potwierdził, że z pieniędzy zaoszczędzonych wskutek strajku samorządy mogą zapłacić nauczycielom za dodatkowe zajęcia z uczniami. Jak dodał, nie naruszy to dyscypliny finansów publicznych, ale zajęcia te muszą się odbyć. Na taki ruch zdecydowały się władze Legionowa. Z kolei Warszawa chce zwiększyć nauczycielom dodatki motywacyjne.
Z kolei na koncie strajkowego funduszu, prowadzonego przez ZNP, zebrano ponad 8 mln zł. Dzieląc kwotę na wszystkich strajkujących dałoby to zaledwie kilka-kilkanaście złotych. Dlatego zapomoga ma trafić do najbardziej potrzebujących. Nauczyciele w najtrudniejszej sytuacji mogą dostać nawet 500 zł.
"Nie ma jednak możliwości, aby tym wsparciem objąć wszystkich strajkujących ze względu na skalę: aby przyznać 500 tys. strajkującym zapomogę w wysokości 1000 zł potrzeba ponad 500 mln zł!" - czytamy w komunikacie Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Czytaj też: Strajk nauczycieli zmienił się w strajk włoski
ZNP na swoich stronach udostępnił specjalny formularz, który nauczyciele muszą wypełnić. Osoba ubiegająca się o wsparcie ma złożyć go w biurze oddziału ZNP obejmującego swoim działaniem placówkę, w której strajkowała. Oddział ten w ciągu 10 dni zaopiniuje wniosek i prześle go do komisji powołanej przez sekretariat ZNP. Podziału środków dokona Społeczny Komitet "Wspieram Nauczycieli".
W piątek rozpoczęła się z kolei trzecia tura rozmów okrągłego stołu edukacyjnego z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego. Tym razem spotkanie zorganizowano w warszawskim Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
W pracach pięciu podstolików tematycznych uczestniczą też nauczyciele, uczniowie, rodzice, samorządowcy, przedstawiciele organizacji pozarządowych, środowiska akademickiego i instytucji związanych z oświatą, parlamentarzyści, a także eksperci - informuje PAP. Dyskusja ma charakter roboczy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl