Igor Jarek, autor komiksów i opowiadań, właśnie dowiedział się, że dostał za zbiór opowiadań "Halny" nominację do Paszportów "Polityki". Każdy młody twórca ucieszyłby się z możliwości zdobycia nagrody i pieniędzy (10 tys. zł), ale nie Jarek. W mediach społecznościowych umieścił poruszający wpis tłumaczący, dlaczego - o ile wygra - najprawdopodobniej nie będzie mógł Paszportu przyjąć.
"Jak zapewne nie wiecie (co oczywiście nie jest waszą winą), jesteśmy z Sosną (żona Jarka - red.) rodzicami niepełnosprawnej dziewczynki. Fakt, że w tym wypadku ja, jako jej opiekun, pobieram zasiłek socjalny, sprawia, że zgodnie z literą prawa nie mogę podpisywać żadnych umów. Nawet tych na zlecenie, a tym bardziej przynosić jakiegokolwiek dochodu" – wyjaśnił w poście zamieszczonym na swoim profilu na Facebooku.
W rozmowie z money.pl Igor Jarek przyznaje, że jako opiekun 4-letniej, niepełnosprawnej Igi znalazł się w pułapce. W zamian za 1830 zł świadczenia pielęgnacyjnego (w przyszłym roku kwota wzrośnie do 1971 zł), które miesięcznie pobiera, nie może podejmować żadnej pracy zarobkowej.
Albo praca albo zasiłek
Ustawodawca postawił bowiem opiekunom dzieci niepełnosprawnych ultimatum: albo opiekują się niepełnosprawnym dzieckiem, albo pracują. Świadczenie pielęgnacyjne ma na celu tylko częściowo zrekompensować im porzucenie życia zawodowego.
Igor przyznaje, że to nie pierwsza taka sytuacja w jego życiu. Wcześniej miasto Kraków, w którym obecnie mieszka, przyznało mu nagrodę UNESCO. Wówczas również drżał, czy przyjęcie pieniędzy nie spowoduje, że świadczenie zostanie mu odebrane.
Poinformował ośrodek pomocy społecznej, że dostał nagrodę. No i się zaczęło.
- Nie chciałem nikogo oszukiwać. Przyznałem się pracownicy ośrodka. Pani bardzo pobladła i zaczęła mnie wypytywać, czy podpiszę jakąś umowę i czy dorabiam w domu pisząc – opowiada młody pisarz i dodaje, że musiał podpisać oświadczenie, że nigdzie nie pracuje i nie dorabia zarobkowo.
Pracownica ośrodka zasugerowała również, by zamiast pisaniem, zajął się wyłącznie dzieckiem.
To go dotknęło. Pisał wtedy na Facebooku: "Nie trzeba nam przypominać, że z Igą jest od groma roboty. To wiemy sami. Iga ma cztery lata, nie mówi, nie korzysta z ubikacji, jej ograniczona wyobraźnia sprawia, że nie zwraca uwagi na otwarte okna czy pędzące samochody, zresztą w tym wypadku tyczy się to chyba całej reszty czterolatków. Jednak im to najprawdopodobniej przejdzie, a Idze być może nie".
- Iga ma swoje problemy i ograniczenia, ale na ogół jest bardzo otwartym i pogodnym dzieckiem. Śmieje się dużo. Oddaje nam uczucia – opowiada nasz rozmówca. Ale zaraz dodaje, że brakuje mu pracy, kontaktu z innymi ludźmi.
- Wychowałem się na Śląsku. Pracowałem w kopalni. Jestem nauczony pracować i lubię pracować. To bardzo ważna część życia każdego człowieka – podkreśla.
Każdy grosz się liczy
Pieniądze, które razem z żoną, z zawodu graficzką, mają do dyspozycji, nie wystarczają na drogą rehabilitację córki. Każdy grosz się liczy.
- Oczywiście, w naszym przypadku żona zasuwa do roboty, dzięki czemu dajemy sobie radę. Jednak znam sporo ludzi, z których ten zasiłek zrobił to, co ze Smeagolem pierścień Saurona. Czyli żyją jak widma przykuci do swoich niepełnosprawnych dzieci, tkwiąc pomiędzy opieką nad dzieckiem, śmiercią towarzyską, głodową i tą związaną z odbieraniem sobie wszelkich ambicji i marzeń – podsumowuje.
Choć Igor ma dylemat w sprawie potencjalnej wygranej Paszportu "Polityki", uspokajamy: całkowicie niepotrzebnie. Nagrodę może bez obaw przyjąć. W rozumieniu ustawy o świadczeniach rodzinnych nie wlicza się ona do jego dochodów (podobnie gdyby dostał np. darowiznę).
Co innego, gdyby "Polityka" chciała opublikować jego zbiór opowiadań i zaproponowałaby mu umowę o dzieło. Wówczas za okres trwania takiej umowy musiałby zwrócić państwu pobrane świadczenie.
Taką też interpretację przepisów przesłało nam Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. W odpowiedzi nadesłanej do redakcji czytamy m.in., że nominacja ani otrzymanie nagrody literackiej nie jest w rozumieniu art. 3 pkt 22 ustawy o świadczeniach rodzinnych pracą.
Nie wszyscy są w tak "dobrym" położeniu, jak Jarek. W najtrudniejszej sytuacji finansowej są opiekunowie osób dorosłych, które uległy poważnym wypadkom lub chorują i są niesamodzielne. Im państwo za całkowite wyrzeczenie się pracy oferuje miesięcznie 620 zł specjalnego zasiłku opiekuńczego.
Droga do tego świadczenia wiedzie jednak przez sądy. Gminy nie chcą go przyznawać, bo boją się posądzeń o marnowanie publicznych pieniędzy.
Zmuszanie ludzi do kombinowania
- Przepisy wykluczające wszelką pracę zarobkową, nawet dorywczą, opiekunów dzieci oraz osób dorosłych zostały stworzone 17 lat temu. Żaden rząd ani Sejm ich od tamtej pory, mimo wielu zapowiedzi, nigdy nie zmienił – przypomina dr Rafał Bakalarczyk, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego ds. polityki społecznej oraz redaktor naczelny "Polityki Senioralnej".
- Obowiązujące w Polsce przepisy o bezwzględnym zakazie pracy czy kryterium dochodowym skutecznie wiążą pracownikom pomocy społecznej ręce. Nie mogą oni uznaniowo przydzielać opiekunom nienależnych świadczeń - mówi z kolei Paweł Maczyński, przewodniczący Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej.
Jego zdaniem te nieżyciowe przepisy prowadzą w wielu przypadkach do sytuacji, w których dociążeni wydatkami opiekunowie i tak chwytają się różnych prac na czarno, mimo ustawowego zakazu. Państwo przymusza ich do kombinowania.
Czy rząd zmieni przepisy?
Zdaniem dr. Bakalarczyka jest szansa, że się to zmieni. Jak twierdzi ekspert, w ministerstwie rodziny rozpatrywane są obecnie różne warianty pomocy dla tych opiekunów, którzy chcieliby wrócić na rynek pracy nie tracąc przy tym świadczenia pielęgnacyjnego.
Jedna z opcji zakłada, że świadczenie będzie przypisane do podopiecznego, a nie do opiekuna. To oznaczałoby całkowite zniesienie zakazu pracy. Inna opcja, bardziej zachowawcza, jest taka, że byłyby równolegle dwa świadczenia. Jedno dla tych, którzy nie mogą podjąć żadnej pracy ze względu na stan zdrowia podopiecznego i drugie, w ograniczonej postaci, dla tych, którzy chcieliby do aktywności zawodowej powrócić.
- W krótkim okresie takie rozwiązania na pewno byłyby kosztem dla budżetu, ale w dłuższym okresie zbilansowałyby się. Część opiekunów, która wróciłaby na rynek pracy, odprowadzałaby bowiem składki społeczne i płaciła państwu podatki – przypomina dr Bakalarczyk.
W przesłanej do nas odpowiedzi resort pracy nie odniósł się do pytania, czy rozważa zniesienie zakazu pracy dla opiekunów lub jego ograniczenie. Urzędnicy przypomnieli jedynie, że "świadczenie pielęgnacyjne ma zastąpić utratę dochodu wynikającego ze świadczenia pracy, której nie może podjąć osoba sprawująca opiekę, mimo zdolności do pracy". Jak to odnieść do kwoty świadczenia i tego, ile się w Polsce zarabia, nie wiadomo.