Sprawa ta rozpalała środowisko prawnicze od lat. Wątpliwości nasiliła nowelizacja kodeksu karnego z 2016 r.
Artykuł 233 par. 1 kodeksu stanowi bowiem, że kto, składając zeznanie mające służyć za dowód w postępowaniu sądowym lub w innym postępowaniu prowadzonym na podstawie ustawy, zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. I to nie budzi wątpliwości.
Dodano jednak par. 1a stanowiący, że jeśli sprawca czynu określonego w par. 1 zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę z obawy przed odpowiedzialnością karną grożącą jemu samemu lub jego najbliższym, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Tytułem przykładu: podpalono samochód na osiedlowym parkingu. Na przesłuchanie na policję postanowiono wezwać pięciu młodych chłopaków z pobliskiego bloku. Wszystkich jako świadków. Każdemu z nich przesłuchujący policjant zadał tylko jedno pytanie: "czy to ty podpaliłeś samochód, ewentualnie wiesz, kto go podpalił?". Jeśli wśród tej piątki jest prawdziwy sprawca – zgodnie z prawem powinien stwierdzić, że to on dokonał podpalenia, a nie twierdzić, że nie wie. W przeciwnym razie naraziłby się na dodatkową sankcję za składanie fałszywych zeznań. Jednocześnie ten sam chłopak, gdyby został wezwany już w charakterze podejrzanego, mógłby bezkarnie zaprzeczyć.
Jedna z koncepcji więc zakłada, że sprawca czynu zeznający jako świadek może ponosić odpowiedzialność karną za fałszywe zeznania. Wynika to z brzmienia ustawy.
Ale była też druga koncepcja: że nikt nie jest zobowiązany do samooskarżania się. A przecież gdy ktoś jako świadek zostanie spytany o to, czy popełnił dany czyn, i nie odpowie, że nie - w oczywisty sposób rzuci podejrzenia na siebie.
Obie koncepcje pojawiały się w orzecznictwie Sądu Najwyższego.
Brak odpowiedzialności
Teraz Sąd Najwyższy postanowił przeciąć wątpliwości. Prezes Izby Karnej SN zawnioskował do siedmioosobowego składu sędziowskiego o wydanie uchwały. I ta została właśnie wydana.
Wskazano w niej, że "nie popełnia przestępstwa z art. 233 par. 1a kodeksu karnego świadek składający fałszywe zeznanie z obawy przed grożącą mu odpowiedzialnością karną, jeśli — realizując prawo do obrony — zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, nie wyczerpując jednocześnie swoim zachowaniem znamion czynu zabronionego określonego w innym przepisie ustawy".
Mówiąc prościej: świadek może bezkarnie skłamać i nie będzie odpowiadał za fałszywe zeznania. Musi jednak w swoich kłamstwach uważać, bo mógłby już odpowiadać np. za fałszywe oskarżenie innej osoby.
W zgodzie z konstytucją
Prawnikom wydane orzeczenie się podoba.
Doktor habilitowany Szymon Tarapata z Wydziału Prawa i Administracji UJ, ekspert Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego, twierdzi, że przyznanie sprawcy będącemu świadkiem prawa do dezinformacji nie wydaje się mocną bronią włożoną w jego ręce. Aparat państwa przecież nadal dysponuje wszelkimi narzędziami, by ustalić, kto jest sprawcą.
- Ponadto nie widzę w świetle konstytucyjnych zasad powodu, aby różnicować zakres prawa do obrony w zależności od tego, czy ktoś jest już podejrzanym, czy dopiero świadkiem. Istotą jest to, że jest sprawcą. I jako sprawca powinien móc korzystać z różnych narzędzi obrony - mówi Tarapata.
I podaje przykład, gdy ktoś zostaje wezwany jako świadek w sprawie dotyczącej sfałszowania dokumentu. Pada pytanie o to, czy to on podrobił podpis. Zakaz złożenia fałszywych zeznań powodowałby, że przesłuchujący otrzyma odpowiedź. Ktoś bowiem bądź się przyzna, bądź odmówi odpowiedzi ze względu na grożącą mu odpowiedzialność karną.
O tym, że to bardzo ważna, słuszna uchwała mówi Krzysztof Witek, adwokat w kancelarii Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy.
Prawnik spostrzega, że ustawodawca w 2016 r. wprowadził przepis, który narusza art. 42 ust. 2 Konstytucji RP, drastycznie godząc w prawo do obrony. Osoby, które powinny w postępowaniu karnym korzystać z uprawnień podejrzanego zostały pozbawione jednej z podstawowych gwarancji: wolności od samooskarżania się. Tym bardziej, że praktyka organów ścigania jest taka, że często przesłuchują potencjalnych podejrzanych jako świadków przed postawieniem im zarzutów.
- Teraz SN przesądził, że osoba, która zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, realizując prawo do obrony, nie może odpowiadać karnie. To prawo wynikające z Konstytucji i SN słusznie to podkreślił. Pamiętajmy przy tym, że potencjalny podejrzany, który jest przesłuchiwany jako świadek nadal może odpowiadać karnie np. za fałszywe pomówienie innej osoby, że popełniła przestępstwo - wyjaśnia mec. Krzysztof Witek.
Problematyczny skład
Sąd Najwyższy nadał uchwale moc zasady prawnej. To, zgodnie z ustawą o Sądzie Najwyższym, co do zasady wiąże wszystkie składy orzekające SN. W praktyce przekłada się też na przecięcie jakichkolwiek wątpliwości pojawiających się w sądach powszechnych - sędziowie po prostu orzekają tak, jak SN wskazał.
Szkopuł w tym, że najnowsza uchwała została wydana w składzie, który większość prawników uważa za niewłaściwie obsadzony.
- W składzie uczestniczyli sędziowie SN, których status bywa podważany w sporze wokół Krajowej Rady Sądownictwa. We wrześniu sam SN uchylił orzeczenie wydane przez prof. Igora Zgolińskiego. Stwierdził wtedy, że sąd był nienależycie obsadzony. A prof. Zgoliński uczestniczył w wydaniu tej uchwały - zauważa Krzysztof Witek.
Szymon Tarapata twierdzi, że jego zdaniem wskutek tego orzeczenie nie ma mocy zasady prawnej. Warto jednak brać pod uwagę wyrażone w nim stanowisko, gdyż jest najzwyczajniej w świecie mądre.
Uchwała Sądu Najwyższego z 9 listopada 2021 r., sygn. akt I KZP 5/21