Ekonomiści zdecydowanie kwestionują optymistyczną wizję Trumpa dotyczącą nowej "złotej ery" dla USA. Według Abigail Hall Blanco, profesor ekonomii z University of Tampa, literatura naukowa jednoznacznie wskazuje, że cła przynoszą znaczące straty wszystkim zaangażowanym stronom - donosi Deutsche Welle.
Nowe opłaty celne, choć mają wspierać krajowych producentów stali i aluminium, mogą znacząco zwiększyć koszty produkcji w branżach intensywnie wykorzystujących te metale, takich jak motoryzacja i budownictwo. Te dodatkowe obciążenia najprawdopodobniej zostaną przerzucone na amerykańskich konsumentów.
Profesor Meredith Crowley z University of Cambridge podkreśla, że największe szkody poniosą Amerykanie o niskich dochodach, którzy w dużej mierze głosowali na Trumpa. Wzrost cen samochodów o tysiąc dolarów może uniemożliwić wielu rodzinom zakup nowego pojazdu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Międzynarodowe reperkusje i reakcje
Kanada zostanie najbardziej dotknięta nowymi cłami jako największy eksporter stali do USA, z wolumenem 6,6 miliona ton w ubiegłym roku. Premier Justin Trudeau określił te kary jako całkowicie nieuzasadnione i zapowiedział zdecydowany opór.
Unia Europejska również zapowiedziała działania ochronne wobec swoich interesów gospodarczych. Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, ostrzegła o proporcjonalnych środkach odwetowych w odpowiedzi na nieuzasadnione cła.
Niektóre kraje, w tym Australia, zabiegają o zwolnienie z ceł. Trump wyraził gotowość do rozważenia australijskiego wniosku ze względu na deficyt handlowy USA z tym krajem. Indie, przed wizytą premiera Modiego w Białym Domu, już obniżyły cła na dziesiątki importowanych towarów.
Ukraina liczy na możliwość uniknięcia ceł, potencjalnie w zamian za dostęp do pierwiastków ziem rzadkich, niezbędnych dla amerykańskich firm technologicznych. W poprzednim roku eksport produktów metalowych z Ukrainy do USA wyniósł 500 milionów dolarów, stanowiąc prawie 58 procent całkowitego eksportu do tego kraju.
Motywacje i strategia Trumpa
Temat opisał też Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl. Przywołał opinię licznych ekspertów, którzy ocenili potencjalne skutki polityki gospodarczej USA. Dr Wojciech Paczos wskazuje, że Donald Trump faktycznie wierzy w skuteczność polityki celnej. Świadczy o tym dobór doradców ekonomicznych, którzy podzielają jego pogląd o szkodliwości deficytu handlowego USA. Jednocześnie cła są wykorzystywane jako narzędzie nacisku w negocjacjach z partnerami handlowymi.
Ekspert zwraca uwagę na zaskakujący ruch nowej administracji, która rozpoczęła od nałożenia ceł na bliskich sojuszników - Meksyk i Kanadę, mimo wcześniej podpisanych umów handlowych. Cła zostały jednak odroczone w zamian za obietnice uszczelnienia granic.
Skutki gospodarcze i mechanizmy obronne
Według analityka, deficyt handlowy USA nie jest realnym problemem gospodarczym i nie da się go ograniczyć wyłącznie polityką celną. Problemem jest natomiast sytuacja niektórych regionów USA, szczególnie w tak zwanym "pasie rdzy", gdzie nastąpiła prekaryzacja zatrudnienia.
Dr Paczos wyjaśnia, że Stany Zjednoczone znajdują się w szczególnej sytuacji ze względu na pozycję dolara w światowym systemie finansowym. Deficyty handlowe USA, sięgające nawet 7 proc. PKB, są możliwe do utrzymania dzięki temu, że reszta świata chętnie lokuje tam swój kapitał.
Ekspert podkreśla, że wprowadzenie ceł może wywołać dwa przeciwstawne mechanizmy. Pierwszym jest odwet ze strony partnerów handlowych, drugim umocnienie dolara, które może zniwelować efekty protekcjonistycznej polityki handlowej.
W opinii dr. Paczosa, globalna wojna handlowa wydaje się nieunikniona, jeśli Trump zrealizuje swoje zapowiedzi. Choć termin ten brzmi groźnie, nie musi prowadzić do kryzysu gospodarczego, ale z pewnością nie będzie korzystna dla światowej gospodarki.
Analityk przewiduje, że pierwsze skutki wojny handlowej będą widoczne na rynku walutowym. Umocnienie dolara już teraz jest widoczne, co wynika z oczekiwań inwestorów dotyczących wprowadzenia ceł.
Zdaniem eksperta, zmiany kursów walut mogą zniwelować około połowy wzrostu cen spowodowanego cłami. Choć wolumen handlu prawdopodobnie się zmniejszy, to efektem będzie raczej spowolnienie wzrostu PKB niż jego spadek.