- Stajemy w obliczu kolejnej globalnej recesji, ale tym razem jednak wydaje się ona bardzo realna - mówi na łamach Financial Times Robin Brooks, głównego ekonomisty Instytutu Finansów Międzynarodowych.
Jak ocenił, zbieg czterech różnych, ale również poważnych wstrząsów wskazuje na to, że światowa gospodarka jest już w tarapatach.
Czterej jeźdźcy Apokalipsy
Jak pierwszy wskazał pogarszające się perspektywy wzrostu w Chinach związane z lockdownem i polityką zero COVID. Jak pisaliśmy w money.pl, w drugim kwartale chińska gospodarka może zaliczyć duże tąpnięcie. Ekonomiści Goldman Sachs prognozują spadek PKB o 7,5 proc. kwartał do kwartału. Wcześniej zakładali 2-proc. wzrost. To kolejne tego typu cięcie prognoz dla Chin.
Przypomnijmy, że w Chinach spada produkcja przemysłowa i sprzedaż detaliczna. Jednocześnie rośnie bezrobocie. Sprzedaż aut i mieszkań jest nawet o połowę mniejsza niż rok temu. Tak złych statystyk z rynku nieruchomości nie było od ponad dekady. Do tego doszedł podobny spadek udzielanych kredytów i inflacja poniżej 1 proc.
Problemy Chin odbijają się na światowych rynkach, ale nie tylko one prowadzą globalną gospodarkę ku kryzysowi. Drugim istotnym czynnikiem są działania podejmowane przez Rezerwę Federalną USA - wskazuje "FT".
Problemy w Nowym i Starym Świecie
Amerykański bank centralny wskazywany jest na głównego winnego największej inflacji w USA w ostatnich 40 latach. Eksperci wytykają mu opieszałość i brak odpowiedniej reakcji. Zerowe stopy procentowe za Oceanem utrzymywane były aż do marca. Powrót do normalności zajmie dużo czasu i będzie wymagał dokonania jeszcze wielu trudnych wyborów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na początku maja Szef amerykańskiego banku centralnego podniósł stopy procentowe o 50 pkt. bazowych. Jest to najwyższa podwyżka od 2000 r., czyli od 22 lat. Ogłosił również, że od 1 czerwca rozpocznie redukcję sumy bilansowej do 47,5 mld dol.
Brooks wskazuje również w stronę Europy, która również zmaga się inflacją i drastycznym skokiem kosztów życia. W szczególności, jeśli chodzi o energii. Jak pisze FT, problemy te można przypisać bezpośrednio inwazji Rosji na Ukrainę.
Przy inflacji na poziomie 7,4 proc. w kwietniu, ceny w strefie euro rosną znacznie szybciej niż dochody obywateli. To uderza w standard życia, gospodarstwa domowe zmuszone są ograniczyć wydatki. Nowe prognozy Komisji Europejskiej wskazują, że w drugiej połowie 2022 może dojść do stagnacji.
Widmo głodu
Czwartym elementem jest widmo głodu, które ma z jednej strony źródło w rosnących kosztach energii przekładającej się na koszty produkcji i ostatecznie na ceny żywości. Dodatkowym problemem jest blokada ukraińskich portów przez Rosję.
Ma ona wpływ na globalny rynek żywności, a w szczególności zbóż. Jego eksport, jak również nasion roślin oleistych z Ukrainy został w większości wstrzymany, a eksport z Rosji jest zagrożony, o czym pisaliśmy wielokrotnie w money.pl. Zdaniem "FT" to może prowadzić do głodu w biedniejszych krajach świata.
Ceny pszenicy, które od początku roku wzrosły o 53 proc., 16 maja skoczyły o kolejne 6 proc. Powód? Indie ogłosiły, że wstrzymują eksport z powodu niepokojącej fali upałów.