Pracownica z udarem porzucona na przystanku. Umierający pracownik wywieziony do lasu 100 km od tartaku, gdzie był zatrudniony bez umowy - to tylko najgłośniejsze z ujawnionych przez media przypadków naruszania praw pracowników z Ukrainy przez polskich przedsiębiorców. Nie odstraszają jednak pracowników zza wschodniej granicy do przyjmowania ofert "na czarno".
Jak wynika z przedstawionych money.pl informacji, inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy w ciągu tylko dziewięciu miesięcy tego roku udowodnili więcej przypadków nielegalnego zatrudniania cudzoziemców, niż w całym roku 2018. O ile bowiem cały poprzedni rok zamknął się niespełna 4,6 tys. takich przypadków, o tyle od stycznia do września tego roku było ich już 4,7 tys.
Dane za trzy pierwsze kwartały pokazują także, że więcej ujawnionych nielegalnych praktyk idzie za większym zainteresowaniem cudzoziemcami ze strony PIP. Inspektorzy w całym poprzednim roku przeprowadzili nieco ponad 7,8 tys. kontroli. W tym roku tylko do końca września było ich już 6,3 tys.
Polscy pracodawcy "na czarno" najczęściej zatrudniali obcokrajowców w budowlance (co trzeci ujawniony przypadek - red.), usługach administracyjnych (ponad 23 proc.) i przemyśle (11,6 proc.). Co zaskakujące, w zestawieniu nie pojawia się rolnictwo, które przez lata uchodziło za "zagłębie" podobnych praktyk.
Najczęściej w małych firmach, ale nie w rolnictwie
Taki stereotyp jest jednak nieaktualny. Świadczy o tym także charakterystyka kontroli przeprowadzonych przez Państwową Inspekcję Pracy. Ponad połowa z 6,3 tys. kontroli miała miejsce od czerwca do końca września, czyli w najgorętszym okresie zatrudniania sezonowego.
Porównanie liczby wykroczeń i nałożonych za nie mandatów z liczbą przypadków nielegalnego zatrudniania cudzoziemców jasno pokazuje, że "na czarno" najchętniej zatrudniają małe firmy - na każdą ukaraną przypada średnio 2-3 pracowników zza granicy.
Lawinowy wzrost nałożonych kar przyniosły wakacje - ich liczba z 435 na koniec maja podskoczyła do 1084 pod koniec września. Nie zmieniła się za to ich wysokość, która wciąż nie jest w stanie wstrząsnąć firmowymi finansami. Mandaty opiewały średnio na niespełna 1300 zł. To po części efekt przepisów - pracodawca, który zatrudnia "na czarno", może zostać ukarany grzywną od 1 tys. zł do 30 tys. zł. Maksymalną stawkę może wlepić sąd. Inspektor pracy na miejscu może zdecydować jedynie o grzywnie od 1 tys. zł do 2 tys. zł. W przypadku recydywy, kara może być pięciokrotnie wyższa.
Najwięcej naruszeń na Śląsku
Według danych PIP, najczęściej nielegalnie zatrudniali przedsiębiorcy z Dolnego Śląska, Śląska, Wielkopolski, Mazowsza, Pomorza i Opolszczyzny. Nie jest to efekt specyfiki regionów, ale po prostu tego, że są to najchętniej (za wyjątkiem woj. opolskiego) wybierane przez cudzoziemskich pracowników polskie województwa.
Praca "na czarno" nie jest jedynym grzechem zatrudniających obcokrajowców. Na sumieniu mają też "zapominanie" o zgłoszeniu pracowników do ubezpieczenia społecznego, wypłacie wynagrodzeń lub wypłacaniu ich nieterminowo. Nie wspominając o naruszaniu przepisów o czasie pracy.
Najczęściej wymienione przepisy prawa pracy naruszali przedsiębiorcy w woj. śląskim (58 proc. skontrolowanych), zachodniopomorskim (49 proc.), świętokrzyskim (49 proc.) oraz podkarpackim (46 proc.). To o tyle ciekawe, że te województwa nie pokrywa się z popularnością województw wśród pracowników z Ukrainy w Polsce. W końcu woj. świętokrzyskiej i podkarpackie to dwa najrzadziej wybierane przez pracowników Ukraińców regiony w Polsce.
Na drugim biegunie znaleźli się przedsiębiorcy z dolnośląskiego, lubelskiego, kujawsko-pomorskiego, mazowieckiego i pomorskiego. To tam kontrole wykazały najmniej naruszeń. W przypadku najuczciwszych w zestawieniu pracodawców z Dolnego Śląska, nieprawidłowości wykazano, w co czwartym kontrolowanym przedsiębiorstwie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl