Założona w szwajcarskim kantonie Zug tradingowa spółka zależna Orlenu wyłożyła pieniądze "tytułem przedpłat na poczet zakupu ropy oraz produktów ropopochodnych". Dostawy nigdy jednak nie dotarły. Orlen Trading Switzerland (OTS) miała wystąpić o zwrot zaliczek, ale wydanych środków również nie otrzymała.
Ponieważ możliwość odzyskania przedpłat "określiła jako mało prawdopodobną", Grupa Orlen w ostatnim komunikacie prasowym poinformowała, że przewiduje dodanie dodatkowej kwoty w wysokości 1,6 mld zł w pozycji "pozostałych kosztów operacyjnych". Jak czytamy, "głównie w wyniku spisania aktywa z tytułu przekazanych zaliczek na dostawy".
Kolejny już odpis w spółce, tym razem związany z utratą zaliczek w wysokości 1,6 mld zł, wywołał duże poruszenie.
Z Orlenu ktoś ukradł równowartość brygady czołgów. Wyrażę oczekiwanie wszystkich, mówiąc stanowczo, że domagamy się natychmiastowych działań prokuratury w tej sprawie. Natychmiastowych. W imieniu Zespołu ds. Rozliczeń PiS zwrócę się o informację w tej sprawie – napisał Roman Giertych na platformie X (dawniej Twitter).
Wcześniej do sprawy odniosła się Agnieszka Pomaska z PO. - Obajtek nie chwalił się porażkami. Sprawę szwajcarskiej spółki odkrywamy dopiero teraz - mówiła w TVN24.
- Mamy do czynienia ze spółką Orlenu zarejestrowaną w Szwajcarii w rejonie, gdzie nie trzeba podawać tożsamości rejestrujących spółkę. Pytanie, dlaczego i po co to było? Pytanie z kim dokonywano tego handlu ropą? Czy to przypadkiem nie była, stawiam tu duży znak zapytania, bo nie mam na to dowodów, czy to przypadkiem nie była krwawa ropa z Rosji - sugerowała Pomaska.
Były prezes Daniel Obajtek w oświadczeniu na platformie X stwierdził, że to nie on ponosi odpowiedzialność "za to, co dzieje się teraz w Orlenie", bo prezesem nie jest już ponad dwa miesiące, a zarząd spółki OTS został odwołany miesiąc temu.
Więc z całym szacunkiem, ale odpowiedzialność za to, co dzieje się teraz w OTS spoczywa na zarządzie, który pełni obecnie obowiązki - napisał Obajtek.
Przypomnijmy jednak, że to on był szefem koncernu, kiedy spółka została założona i podejmowała się zamówień, których do dziś nie otrzymała.
Jak ujawniliśmy na początku marca, w szwajcarskiej spółce Orlenu zlecony został audyt w trybie pilnym, co potwierdził nam resort aktywów państwowych.
"W ślad za tym działaniem zlecony został audyt w trybie pilnym. Audyt dotyczy całościowego przeglądu działalności spółki, który jest prowadzony przy wsparciu kancelarii zewnętrznych z terenu Szwajcarii" - poinformowało nas MAP.
Oficjalny komunikat giełdowy Orlenu ujawnia niewiele informacji. Podobnie, jak po wystąpieniu premiera Donalda Tuska, który na początku marca zwracał uwagę na OTS, tak i teraz pojawia się więcej pytań, niż dostajemy odpowiedzi.
Poprosiliśmy Orlen o odniesienie się do sprawy i doprecyzowanie informacji dotyczących niezrealizowanych zamówień OTS, o kierunku, z jakiego miał pochodzić zamówiony surowiec oraz o wolumenie tego zamówienia, czy też zamówień.
W odpowiedzi na nasze pytania koncern nie podaje tych informacji, ale potwierdza, że od maja 2023 r. spółka wypłaciła ok. 1,6 mld zł zaliczek pośrednikom handlu ropą naftową. Większość dostaw miała być zrealizowana do końca 2023 r., a pozostałe do końca stycznia 2024 r. "Firmy te nie zrealizowały swoich zobowiązań ani też, wezwane do zwrotu zaliczek, nie rozliczyły się z Orlen Trading Switzerland" - tłumaczy Orlen.
"Od początku marca 2024 r. nowe władze Orlen Trading Switzerland dążyły do wyegzekwowania zapisów kontraktowych lub odzyskania zaliczek. Okazało się to niemożliwe w związku uchylaniem się pośredników od tych zobowiązań. Należy zaznaczyć, że wbrew standardom zaliczki zostały wypłacone bez zastosowania zabezpieczeń i trafiły do podmiotów, z którymi Orlen SA nigdy wcześniej nie współpracował" - wskazuje koncern.
- W standardzie powinno być sprawdzanie wiarygodności kontrahenta - czy zostało wykonane, choćby w postaci deklaracji KYC (skrót rozwija się jako Know Your Customer, co jest bardzo wstępną wizytówką ew. partnera, przedstawianą przez niego samego na żądanie np. kupującego). Można przypuszczać, że kontrahentem mieli być pośrednicy, od których dziś nie ma możliwości odzyskania wpłaconych zaliczek. A w takim przypadku trzeba spisać je na straty - mówi w rozmowie z money.pl Piotr Woźniak, były minister gospodarki oraz były prezes zarządu PGNiG.
Orlen płaci zaliczkę? "To poniżej standardów"
Warto podkreślić, że sam koncern przyznał, że udział w kontraktach miały podmioty, z którymi nigdy wcześniej nie współpracował.
Strata na 1,6 mld zł zaliczek za zamawiany surowiec, to dla mnie rzecz dziwna. Naturalnie, że na usta ciśnie się pytanie, z kim oni właściwie handlowali? Orlen to przecież nie jedyna spółka tradingowa, która ma siedzibę w Szwajcarii. Działa tam wiele podmiotów. Wiarygodność kontrahentów jest łatwo sprawdzić, zwłaszcza dużemu koncernowi - podkreśla w rozmowie z money.pl była wiceprezes Orlenu Grażyna Piotrowska-Oliwa.
Już sama konieczność przedpłacenia zamówienia dziwi Piotra Woźniaka.
- To dowód na to, jak bardzo zdolności negocjacyjne koncernu spadły po fuzji. Mieliśmy mieć czempiona, a tymczasem dostajemy informacje, że od polskiego giganta wymagane są zaliczki. To substandard, czyli praktyka poniżej standardów rynnowych. Do momentu oddania transportu ryzyko ponosi sprzedający. Tylko w wyjątkowych sytuacjach dokonuje się przedpłat, a i to obwarowuje się je np. akredytywą, depozytem na rachunku escrow itp., po to, żeby mieć zabezpieczenie - komentuje Piotr Woźniak, były minister gospodarki oraz były prezes zarządu PGNiG. - Nie pamiętam, aby kiedykolwiek wcześniej płacili zaliczkowo - dodaje.
Z jakiego więc powodu zażądano zaliczek? Możemy tylko spekulować. Jak przekonuje były prezes PGNiG, nie chodzi przecież o obawę przed niewypłacalnością Orlenu, którego blisko 50 proc. ma polski Skarb Państwa.
- Mali pośrednicy handlujący ropą i paliwami boją się przede wszystkim, tego, że wejdzie w życie następna sankcja np. ze strony UE ograniczająca możliwość handlu surowcem, o niepewnym pochodzeniu, zwłaszcza rosyjską ropą albo białoruskim paliwem gotowym. Wówczas nagle sprzedający zostaną z niczym, bo odbiór, a więc i zapłata będą niemożliwe, ale wtedy na koncie sprzedającego zostaje przedpłata, wyasygnowana wcześniej przez kupującego - wyjaśnia nasz rozmówca.
Skąd więc to zamówienie?
Wszystko wskazuje na to, że handel odbywał się tam z podmiotem, który nie został zweryfikowany. Nie mówimy tu o jakimś pokątnym handlu na kilkadziesiąt baryłek ropy, tylko o poważnym zamówieniu lub zamówieniach, których zaliczki pochłonęły aż 1,6 mld zł. Szczęka opada. Takie kontrakty wymagają zabezpieczenia - podkreśla w rozmowie z money.pl Grażyna Piotrowska-Oliwa.
Z nieoficjalnych informacji, pozyskanych przez money.pl, wynika, że ropa zmówiona przez OTS miała pochodzić z kilku kierunków (Bahrajn, Emiraty Arabskie, Wenezuela i Sudan Południowy), a przedpłaty, o których mowa, mogły obejmować nie jeden, a kilka kontraktów. Nie udało nam się jednak uzyskać oficjalnego potwierdzenia tych informacji.
Piotr Woźniak przyznaje, że odpis na 1,6 mld zł to niemała kwota oraz że nie musi dotyczyć jednego zamówienia. - Możliwe jest, że to suma różnych kontraktów na różne produkty, od poszczególnych gatunków ropy, po paliwa. To jednak tylko domysły. Bez wglądu w kontrakty, trudno dywagować o kierunkach, z których spółka zamawiała transporty - podkreśla.
Kluczowe pytanie jest takie, od kogo w takim razie spółka OTS kupowała ropę i paliwa? W standardzie powinno być sprawdzanie wiarygodności kontrahenta. Można mieć więc podejrzenie, że mieli do czynienia z pośrednikami - dodaje Piotr Woźniak.
Grażyna Piotrowska-Oliwa uważa, że kwestia odpisu na 1,6 mld zł wymaga rzetelnych wyjaśnień. - Sprawa powinna zostać głęboko prześwietlona. Trzeba wyjaśnić, jakie mechanizmy tu działały, kto podejmował decyzje – podkreśla.
Jak Orlen trafił do raju?
Z oficjalnych dokumentów zamieszczonych w szwajcarskim rejestrze spółek handlowych wynika, że firma zarejestrowana została 25 sierpnia 2022 r. w mieście Baar w szwajcarskim kantonie Zug.
Jak pisaliśmy, nie bez znaczenia jest wybór miejsca. Sąsiadujący z Liechtensteinem kanton jest powszechnie znanym "rajem podatkowym". Od lat działają tam najwięksi giganci w handlu rosyjską ropą i gazem ziemnym, w tym Glencore, Vitol i Gazprom.
Z dokumentów rejestracyjnych wynika, że kapitał zakładowy OTS wyniósł 10 mln franków szwajcarskich (44,8 mln zł zgodnie z obowiązującym kursem walut). Orlen jest właścicielem 100 proc. akcji OTS. Na jej czele w 2022 r. stanął Awad Samer, obywatel Polski mieszkający w Szwajcarii i Bahrajnie. W spółce zasiadał również Marcin Otfinowski, były pracownik PGNiG.
Zarząd zmienił się 27 lutego 2024 r. Jak wynika z informacji zamieszczonej na stronie internetowej OTS prezesem został wówczas Grzegorz Markiewicz.
Szwajcarska spółka córka Orlenu miała zająć się handlem ropą i jej pochodnymi m.in. z krajami Zatoki Perskiej czy USA, a więc alternatywnymi eksporterami dla Rosji, wobec której już wtedy przygotowywane były kolejne sankcje, w tym na ropę naftową i olej napędowy.
Zgodnie ze wpisem opublikowanym w SHAB (Schweizerisches Handelsamtsblatt - Oficjalny Szwajcarski Dziennik Handlowy - przyp. red.), "celem spółki jest obrót własny i ogólny towarami i surowcami na całym świecie, w szczególności produktami rafinacji ropy naftowej, ropą naftową i podobnymi produktami".
Jak podało Radio Zet, według nieoficjalnych informacji polskie służby badają wątek potencjalnej możliwości udziału OTS w omijaniu międzynarodowych sankcji na ropę. Informację potwierdził Radiu Zet wysoki rangą urzędnik rządu Donalda Tuska.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl