W sobotę (9 września) w stolicy Indii rozpoczyna się szczyt, na który już zjeżdżają przedstawiciele 20 największych gospodarek świata. Wiadomo jednak, że przy stole nie usiądzie kilku kluczowych graczy. W tym dwaj giganci. Zabraknie bowiem najwyższych przedstawicieli Chin, Rosji oraz Hiszpanii.
W przypadku ostatniego z tych krajów powód jest jasny - pełniący obowiązki premiera Hiszpanii Pedro Sánchez nie weźmie udziału w szczycie G20, ponieważ w czwartek wieczorem stwierdzono u niego COVID-19. Zamiast premiera do New Delhi udają się pierwsza wicepremier i minister gospodarki Nadia Calviño oraz szef dyplomacji José Manuel Albares.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
G20 bez Władimira Putina i Xi Jinpinga
Z ramienia Chin na szczycie pojawi się delegacja pod przewodnictwem premiera Li Qianga. Ale rzeczniczka chińskiego MSZ zapewnia, że dla Państwa Środka szczyt to "ważne forum ekonomiczne, do którego Chiny zawsze przywiązywały wagę".
Prezydent USA Joe Biden, który na szczycie na pewno będzie, wyraził rozczarowanie nieobecnością Xi Jinpinga, przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej. - Zamierzam się z nim zobaczyć - zapewnił dziennikarzy, choć nie zdradził, kiedy dojdzie do spotkania.
Ale jak donosi "The New York Times", Biden wcale nieobecnością swojego chińskiego odpowiednika się nie martwi. Liczy, że w tych okolicznościach przekona najważniejszych światowych przywódców do swojej wizji przyszłości. Chodzi głównie o potępienie Rosji za jej napaść na Ukrainę, a także o ograniczenie ekspansji Chin w regionie Indii.
G20 może zmienić się w G21
Swoje do ugrania na szczycie ma także Unia Europejska. Według doniesień agencji Bloomberg, przedstawiciele UE chcą zbliżenia z Afryką. Z kolei Reuters podaje, że G20 może zmienić się w G21, bo członkostwo uzyskać ma Unia Afrykańska, która zrzesza 55 państw kontynentu.
Ruch wydaje się uzasadniony w kontekście ostatnich wydarzeń, szczególnie puczu w Nigrze. Kraj, który do tej pory uznawany był za przyjazny Unii i Zachodowi, jest teraz rządzony przez prorosyjską juntę.
Jest to o tyle istotne, że podczas szczytu G20 może też dojść do zbliżenia Indii z Zachodem. "Gdy Putin zostaje w Moskwie, relacje indyjsko-rosyjskie słabną, a więzi New Delhi z Zachodem stają się coraz silniejsze" - pisze w swoim komentarzu stacja Al Jazeera. I podkreśla, że przez 18 miesięcy od napaści Rosji na Ukrainę Indie starały się zachować równowagę w relacjach pomiędzy obiema stronami. I unikały bezpośredniego potępienia "swojej przyjaciółki Rosji".
Możliwe zbliżenie Zachodu, Indii i Afryki
Z czego wynika rosyjsko-indyjska bliskość? Al Jazeera wyjaśnia, że kraje są partnerami od czasów zimnej wojny. Co więcej, Indie przez dekady były od Rosji zależne, głównie w kwestii bezpieczeństwa militarnego. Ale dziś są innym krajem niż 40 lat temu.
W miarę tego, jak rosyjska ropa drożeje - a dzieje się tak na skutek presji Stanów Zjednoczonych i innych krajów - Indie coraz mniej ochoczo kupują surowiec od Moskwy. I chociaż eksperci nie spodziewają się żadnych gwałtownych ruchów ze strony Indii, to szczyt G20 będzie świetną okazją, by wykorzystać nieobecność Putina do zbliżenia się Zachodu zarówno ze Wschodem, jak i z Południem. Tym bardziej że premier Indii Narendra Modi popiera nadanie pełnego członkostwa afrykańskiej wspólnocie.
Poprawie relacji sprzyja izolacja Władimira Putina, który od marca unika podróży zagranicznych. Wszystko przez to, że Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze wydał wówczas wobec niego nakaz aresztowania za zbrodnie wojenne popełnione w Ukrainie.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl