O skutkach nowego systemu sieci szpitali pisze "Rzeczpospolita". Dziennik podaje, że kierownicy szpitali (przeważnie wojewódzkich, ale nie tylko) polecają swoim oddziałom przesunięcie na przyszły rok operacji tych pacjentów, którzy ze swoim problemem mogą poczekać.
Robią to ze względu na obawę przed przekroczeniem zaplanowanego ryczałtu z sieci szpitali, który otrzymali na początku roku. W większości placówek budżet z tego tytułu jest już na wykończeniu, dlatego jego ostatki przesuwa się na opiekę nad pilnie wymagającymi tego pacjentami, którzy trafiają na SOR. Tracą na tym ci umówieni na wizytę, gdyż szpitale przesuwają je na terminy już po nowym roku, kiedy otrzymają nowe fundusze z ryczałtu.
– W erze sprzed sieci szpitali, gdy obowiązywały kontrakty z NFZ, również w listopadzie zaczynało brakować pieniędzy, a pacjenci byli odsyłani. Finansowanie ryczałtowe, w którym placówka dostaje pieniądze za rok z góry, miało to jednak zmienić – mówi "Rz" Jakub Szulc, były wiceminister zdrowia w rządzie PO-PSL, ekspert EY.
Szulc tłumaczy również, że w poprzednim systemie, jeżeli szpital przekroczył liczbę zakontraktowanych operacji, to NFZ, po negocjacjach, zgadzał się na zwrot części kosztów. W obecnym rozdaniu, jakie wprowadza sieć szpitali, nie mają co na to liczyć. Placówki nawet nie mogą być pewne tego, że spore przekroczenie budżetu zwiększy go w następnym roku.
– To zależy od tego, czy inny szpital w województwie nie wykonał swojego ryczałtu – tylko pozostawiona przez niego nadwyżka może zwiększyć moje finansowanie. Najbezpieczniej jest wykonać od 98 do 102 proc. ryczałtu, bo to gwarantuje 100 proc. finansowania z roku poprzedniego – tłumaczy Szulc.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl