UBS oficjalnie potwierdził plany zamknięcia swojego oddziału w Warszawie i rozłożone w czasie zwolnienia grupowe. Proces ten ma potrwać do 2026 roku i objąć łącznie około 7 proc. zatrudnionych rocznie, czyli ok. 1200 osób. Władze firmy zapewniają, że zmiany te nie wynikają z problemów finansowych banku – UBS zakończył 2024 rok zyskiem na poziomie 5,1 mld dolarów, a dywidenda dla akcjonariuszy wzrosła o 29 proc. - informuje wyborcza.bz.
Firma deklaruje, że pracownicy objęci zwolnieniami otrzymają odprawy przewyższające standardy określone w polskim prawie pracy, a także kompleksowe wsparcie w znalezieniu nowego zatrudnienia, zarówno wewnątrz UBS, jak i na rynku zewnętrznym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska traci pozycję lidera centrów usług wspólnych
Decyzja UBS nie jest odosobnionym przypadkiem. W ostatnich latach wiele firm ograniczyło działalność w Polsce lub całkowicie ją zakończyło. Przykładem jest brytyjski NatWest, który w 2024 roku przeniósł swoje operacje do Indii, redukując 1600 miejsc pracy w Polsce. Wcześniej zwolnienia dotknęły pracowników Text, PepsiCo, Infosys czy Aptiv.
Jeszcze kilka lat temu Polska była kluczowym ośrodkiem dla zagranicznych centrów usług wspólnych, przyciągając inwestorów niskimi kosztami pracy i dostępem do wykwalifikowanej kadry. Obecnie jednak wysokie koszty operacyjne, rosnąca płaca minimalna i inflacja sprawiają, że korporacje szukają tańszych lokalizacji, głównie w Indiach - czytamy.
Eksperci rynku pracy podkreślają, że polscy pracownicy mogą mieć coraz większe trudności ze znalezieniem zatrudnienia po redukcjach w sektorze usług dla biznesu.
Nie dla wszystkich rozwiązaniem będą programy podnoszenia kwalifikacji. Część pracowników będzie musiała zmierzyć się z trudniejszym rynkiem pracy, niezależnie od branży – ocenia w rozmowie z wyborczą.biz Maciej Mianowski z IHH Polska.