Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Grzegorz Siemionczyk
Grzegorz Siemionczyk
|
aktualizacja

Płace w Polsce są dużo niższe niż na Zachodzie, a ceny takie same? To bzdura [ANALIZA]

802
Podziel się:

"Wynagrodzenia w Polsce są o ponad połowę niższe niż średnio w Unii Europejskiej, tymczasem ceny są niemal takie same. To koszt integracji europejskiej". Ta opinia, popularna wśród polskich eurosceptyków, jest fałszywa.

Płace w Polsce są dużo niższe niż na Zachodzie, a ceny takie same? To bzdura [ANALIZA]
Nasze ceny są bardziej europejskie niż nasze płace. To jednak nic dziwnego (East News, Piotr Kamionka, Reporter)

Przeciętne wynagrodzenie za pełen etat w krajach UE wynosiło w 2023 r. 37,9 tys. euro (brutto), o 6 proc. więcej niż rok wcześniej. Zdecydowanie najwyższe płace otrzymywali mieszkańcy Luksemburga (niemal 81,1 tys.) oraz Danii (67,6 tys.), wyprzedzając Irlandczyków (58,7 tys.), Belgów (58 tys.) i Austriaków (54,5 tys.). Polska pod względem poziomu płac wyrażonego w euro była w 2023 r. w unijnym ogonie. Przeciętne wynagrodzenie (za etat) wynosiło wtedy nad Wisłą nieco ponad 18 tys. euro, czyli niespełna 48 proc. unijnej średniej. Niższe było jedynie w Rumunii, Grecji, na Węgrzech i w Bułgarii.

Do tych danych Eurostatu, opublikowanych pod koniec 2024 r., odniósł się niedawno na X publicysta i analityk Daniel Foubert. "Ale ceny te same" – napisał, winiąc za to "jednolity rynek".

Ta teza pojawia się często wśród polskich eurosceptyków, którzy sądzą, że integracja europejska powoduje wyrównywanie się cen w krajach członkowskich UE, ale nie powoduje wyrównywania się płac. Ten negatywny mechanizm miałby, jak twierdzą, przybrać na sile w razie przystąpienia Polski do strefy euro. Ta narracja jest jednak zlepkiem kilku nieporozumień.

Jesteśmy wciąż społeczeństwem na dorobku

Warto zacząć od uwagi technicznej: przeliczanie płac na jedną walutę w krajach, które na co dzień posługują się różnymi walutami, komplikują wahania kursowe. W 2023 r. przeciętne wynagrodzenie nad Wisłą w euro zwiększyło się o niemal 17 proc. Minimalnie większy wzrost płac Eurostat odnotował tylko w Rumunii i na Węgrzech. Był to jednak w dużej mierze wynik umocnienia złotego wobec euro (kurs euro zmalał na przestrzeni tamtego roku o ponad 30 groszy). Tylko w wyniku tej zmiany dowolna kwota w złotych w przeliczeniu na euro zwiększyła się o niemal 8 proc.

Na szczęście w dłuższym okresie kurs euro w złotych był dość stabilny. To oznacza, że wzrost przeciętnego wynagrodzenia w Polsce w ciągu minionej dekady o 71 proc. nie był iluzją spowodowaną wahaniami kursu złotego, tylko wynikiem faktycznych podwyżek płac. Ale pod tym względem Polska ustępowała większości państw UE o zbliżonym poziomie rozwoju. Przeciętne wynagrodzenie (w euro) od 2013 r. bardziej niż nad Wisłą wzrosło na Litwie i w Rumunii (aż o 177 proc.), w Bułgarii (137 proc.), na Łotwie (116 proc.), w Estonii (101 proc.) i Czechach (91 proc.). To właśnie dlatego poziom płac w Polsce goni unijną średnią relatywnie wolno.

Z perspektywy mieszkańców Polski to, jak ich wynagrodzenia kształtują się na tle płac w innych krajach, jest istotne tylko gdy dużo podróżują, lub gdy zagraniczne wynagrodzenia przekładają się w jakiś sposób na polskie ceny. Zwykle jednak najważniejsze jest to, jak płace w Polsce zmieniają się relatywnie do cen.

Faktem jest, że poziom cen nad Wisłą relatywnie do unijnej średniej jest wyższy niż poziom płac nad Wisłą relatywnie do unijnej średniej.

Innymi słowy, nasze ceny są bardziej europejskie niż nasze płace. To jednak nic dziwnego. Jest to po prostu odzwierciedlenie tego, że jesteśmy wciąż na tle UE krajem relatywnie niezamożnym.

Z danych Eurostatu wynika, że reprezentatywny koszyk towarów i usług konsumpcyjnych w 2023 r. kosztował w Polsce (w przeliczeniu na euro) o niemal 33 proc. mniej niż średnio w UE. Taniej było tylko w Bułgarii i Rumunii, gdzie ceny były o około 40 proc. niższe niż średnio w UE. Rok wcześniej Polska od tych dwóch krajów w zasadzie nie odstawała, ale sam 2023 r. przyniósł znaczący wzrost poziomu cen nad Wisłą. To nie tylko efekt wysokiej inflacji, ale też wspomnianego umocnienia złotego wobec euro.

W Czechach jest już niemal tak drogo jak na Zachodzie

Patrząc w szerszej perspektywie, poziom cen w Polsce nie rósł szczególnie szybko. W 2023 r. wynosił 67,4 proc. średniego poziomu unijnego, a w 2013 r. niewiele ponad 57 proc. W dekadę poziom cen w Polsce zbliżył się więc do unijnej średniej o 10 pkt proc. Większe zwyżki Eurostat odnotował w siedmiu krajach UE, w tym na Węgrzech (o 12,8 pkt proc.), w Słowacji (13,2 pkt), na Litwie (17,4 pkt), w Czechach (22,6 pkt) i w Estonii (24,1 pkt). W rezultacie w tym ostatnim kraju poziom cen jest dziś nawet wyższy niż średnio w UE, a w Czechach jest o zaledwie 7 proc. niższy niż średnio w UE.

W świetle tych statystyk zróżnicowanie płac w UE jest większe niż zróżnicowanie cen. To zrozumiałe. Ceny towarów, które podlegają międzynarodowej wymianie, są co do zasady wszędzie podobne. Różnią się przede wszystkim ceny pracochłonnych usług, które są silnie powiązane z wynagrodzeniami. To samo widać również w Polsce. Przykładowo, ceny odzieży i obuwia są obecnie o zaledwie 5 proc. niższe niż średnio w UE, a ceny żywności o 18,6 proc. niższe. Tymczasem usługi konsumpcyjne nad Wisłą kosztują o niemal połowę mniej niż średnio w UE.

Poziom wynagrodzeń, poziom cen oraz zwyczaje zakupowe (struktura wydatków) determinują to, ile faktycznie mieszkańcy poszczególnych krajów są w stanie konsumować. Ze względu na to, że w krajach o niższych płacach ceny też są na ogół niższe (szczególnie ceny usług), zróżnicowanie rzeczywistego poziomu konsumpcji w UE jest jeszcze mniejsze niż zróżnicowanie płac i cen. I te dane są ostatecznym potwierdzeniem, że ceny nad Wisłą nie rosną szybciej niż płace (albo szerzej, dochody, uwzględniające też m.in. świadczenia społeczne). Polaków stać bowiem na coraz więcej.

Rumunów stać na więcej niż Polaków

Rzeczywiste spożycie indywidualne (AIC), czyli miara konsumpcji obejmująca zarówno towary i usługi kupowane na rynku, jak i niektóre dostarczane przez państwo, w 2023 r. wynosiło w Polsce 83 proc. unijnej średniej. Wyprzedzaliśmy pod tym względem osiem krajów UE. Dekadę wcześniej poziom konsumpcji w Polsce był na poziomie 75 proc. średniej unijnej. Wtedy za nami było siedem państw. W ciągu kolejnych 10 lat wyprzedziliśmy dwa – Grecję i Czechy – ale sami daliśmy się wyprzedzić Rumunii (dostępne są już dane o AIC z III kwartału 2024 r., ale dla zachowania spójności z przywoływanymi wcześniej statystykami, koncentrujemy się na danych z 2023 r.).

Choć napisaliśmy wcześniej, że poziom konsumpcji – ostateczna miara materialnego dobrobytu – to wypadkowa poziomu płac i cen, było to pewne uproszczenie. W praktyce znaczenie ma też to, jak opodatkowane są dochody konsumentów, a także to, jaką część ich potrzeb zaspokaja państwo. W Polsce zaś obciążenia podatkowe są relatywnie niskie. To również część wyjaśnienia, dlaczego poziom konsumpcji nad Wisłą relatywnie do średniej UE jest sporo wyższy niż poziom wynagrodzeń.

Podsumowując, przeciętny Polak może czuć się dość ubogi, gdy podróżuje po krajach zachodniej Europy (choć 2024 rok, z powodu silnej aprecjacji złotego i kilkunastoprocentowego wzrostu wynagrodzeń, przyniósł dużą poprawę), ale na lokalnym rynku ubogi nie jest. Co więcej, Łotysze lub Czesi, choć w przeliczeniu na euro zarabiają więcej niż Polacy, w praktyce są ubożsi.

Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(802)
TOP WYRÓŻNIONE (tylko zalogowani)
mpv
wczoraj
ten kto to wymyślił chyba nigdy nie był na zachodzie europy
Klem
wczoraj
Trochę robi się gorzej jak sie porówna np ceny używanych samochodów. W większości krajów Zachodu można kupić samochód o wartości 10.000 złotych za jedną pensje. W Polsce za 3. I co teraz panie redaktorku ? A co może sobie kupić Grek czy Rumun średnio mnie interesuje bo sztuką jest dobijać do najlepszych a nie patrzeć na najsłabszych.
Ryszard K.
wczoraj
Porównaj ceny tych samych win w Lidlu w Polsce i w Niemczech = ca 30% płacimy więcej. Bez komentarza.
POZOSTAŁE WYRÓŻNIONE
Obajtek D
wczoraj
Mi tam na wszystko starcza, dzięki uczciwej pracy
Milionerzy
2 dni temu
Ja nie narzekam , miałem 8 tłustych lat, mały nic nie kumał a teraz siedzę w willi nad Balatonem , dokarmiam kaczki, niedługo ty będzie Polska dzielnica...
Gajowy
2 dni temu
A wydajność pracującego Polaka to 33% wydajności Francuza. Trudno by pensje były podobne. Do roboty waćpaństwo! Na dobrą płacę trzeba sobie zapracować, co najlepiej wiedzą samozatrudnieni.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (802)
Bolo
39 min. temu
Na nic was nie będzie stać, gdy obecna ekipa rządowa wprowadzi "kataster". 1 proc rocznie od wartośći domu, działki albo mieszkania.
Piotr P.
44 min. temu
O wielu lat pracuję w Niemczech i widzę jak wyglądają ceny obecnie w Niemczech jest taniej jeżeli chodzi o wiele artykułów spożywczych także i wędlin i mięsa więc po co mówicie że to nie prawda. Zróbcie tylko zakupy w Lidlu w Niemczech i w Polsce i porównajcie.
Roman sl
2 godz. temu
I to jest totalny bełkot " redachtorzyny", który bardzo się stara udowodnić, że chociaż jest gorzej, to w efekcie końcowym jest lepiej. To tak jak ze zmianą Prezesa GUS, gdzie wszystkie statystyki się automatycznie poprawiły, byle wydymać społeczeństwo, a w szczególności emerytów. Inflacja za 2024 = 3, 6% buchachacha! Złodzieje!
PabloS
4 godz. temu
Czyli średnio place niższe, ceny wyższe. Ale jednak nie i jest lepiej. Co za bełkot...
Senior
4 godz. temu
Nie można dać się sprowokować do wojny na mięso armatnie, na rzeź, na wschodzie dla obcych nie naszych, satanistycznych, czosnkowych, wschodnich, zachodnich interesów to już było w historii i zawsze byliśmy robieni w balona, nie można dać się sprowokować i napuścić na innych. .
...
Następna strona